Lekarz, specjalista, pielęgniarka, pracujący w polskich szpitalach i klinikach, zarabiają mniej niż murarz, tynkarz, cykliniarz, malarz pokojowy.
Nie mamy do czynienia z kryzysem systemu ochrony zdrowia, gdyż nie może być w kryzysie coś, co nie istnieje. Ale jeżeli politycy, instytucje państwa i media w tej dziedzinie nie przeprowadzą fundamentalnych decyzji ustrojowych, obecny stan będzie przejawem kryzysu samej demokracji! - pisze rzecznik praw obywatelskich.
Nigdzie na świecie nie dowiedziono, że w opiece medycznej prywatne jest lepsze od publicznego.
Platforma Obywatelska nie ma asa programowego, a bardzo chce rządzić. Korzystając z prawa przysługującego opozycji i kontestując poczynania gabinetu Jarosława Kaczyńskiego, PO przygotowała wnioski o wotum nieufności dla wszystkich członków rządu. Sprzeciw wobec dotychczasowych działań nie ominął zatem ministra zdrowia prof. Zbigniewa Religi. Sejmowa Komisja Zdrowia, która rozpatrzyła wniosek PO, dzięki głosom sprzeciwu posłów Prawa i Sprawiedliwości zaopiniowała go negatywnie. Sprawa wotum stanie teraz na posiedzeniu plenarnym Sejmu i będzie kolejnym przyczynkiem do politycznej agitacji.
Szpitale będą zamykane. Tego procesu chyba już nikt nie zatrzyma, choć trudno przy tej okazji mówić o fali.
Mam już dość wysłuchiwania sloganów o konieczności prywatyzacji służby zdrowia. Dziś w Polsce 84% wszystkich placówek ochrony zdrowia to podmioty prywatne. Podstawowa opieka zdrowotna jest sprywatyzowana w 82%. I większość lekarzy specjalistów oprócz pracy w ramach kontraktu z NFZ przyjmuje pacjentów prywatnie - pisze specjalnie dla "Rzeczpospolitej" minister zdrowia Zbigniew Religa.
Rządzący mają prawdziwy kłopot ze strajkiem lekarzy. Zarówno bowiem ten strajk, jak i organizujący go Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, wyłamują się z tradycyjnych wyobrażeń o podobnych ruchach.
W ciągu ostatnich dni, przy okazji strajku lekarzy, rząd zgłosił propozycję przywrócenia zlikwidowanej w 2001 roku ulgi zdrowotnej. Ma to być pomysł na odciążenie podatników korzystających z prywatnych placówek medycznych, z drugiej strony zaś – ma też zminimalizować szarą strefę wśród prywatnych lekarzy, którzy będą zmuszani przez pacjentów do wystawiania faktur za świadczone usługi.
Wokół sytuacji polskiej służby zdrowia narosła skorupa mitów: po pierwsze, że lekarze to warstwa uprzywilejowana; po drugie, że wszyscy lekarze biorą; po trzecie, że głównym źródłem nieszczęść i niedowładu są sami lekarze: nierzetelni, nieodpowiedzialni i lekceważący chorych. Tak jak wszystkie stereotypy, także i te zawierają mieszankę wyprowadzających na manowce uogólnień i półprawd.
Wzorem ministra (było nie było) sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobro, który po aresztowaniu ordynatora oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie Mirosława G. natychmiast stwierdził, że ten pan już więcej nie będzie zabijał, "Gazeta Polska" wykryła kolejnych morderców w białych fartuchach.
W wyniku bezprzykładnych i bezprawnych oskarżeń ministra sprawiedliwości i aresztowania wybitnego kardiochirurga, dr. Mirosława G. , od połowy lutego b.r. spada gwałtownie ilość przeszczepów. Obniżającemu się morale w służbie zdrowia, towarzyszy coraz dłuższa lista lekarzy wyjeżdżających do pracy zagranicą. Sytuacja zagraża zdrowiu i życiu Polaków.
Polska żyje aferą korupcyjną, której głównym bohaterem jest dr Mirosław G., znany kardiochirurg, ordynator z warszawskiego szpitala MSWiA, aresztowany przez CBA 12 lutego. To sprawa bez precedensu od 1989 roku z kilku powodów. Niewątpliwie niesie ona konsekwencje dla przyszłości lekarzy w Polsce.
Prof. Zbigniew Religa, ceniony kardiochirurg, jako lekarz był w komfortowej sytuacji. I on, i jego zagrożeni pacjenci byli gotowi na każde ryzyko. Jako minister ma dużo gorzej. Skuteczne środki leczenia systemu ochrony zdrowia są zbyt radykalne, by zyskiwać społeczne poparcie, natomiast w cenie są populizm i zaniechanie. Mordercze dla systemu, ale przynoszące chwilowe zyski polityczne.
Nie da się już dalej słuchać i czytać urągających zdrowemu rozsądkowi głupot na temat skali szarej strefy w ochronie zdrowia. Gazety brukowe wymyśliły, że lekarze biorą rocznie "na lewo" 5-7 miliardów zł. Niektórzy "wynalazcy" idą znacznie dalej i oceniają tę wielkość nawet na 10-16 miliardów! (np. "Wprost" nr 11 z 19 marca 2006: "Kasa za zabieg").
Coraz częściej lekarze zgłaszają postulaty, aby "wprowadzić prywatne dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne". W przyjętej przez rząd informacji, która w czerwcu ma być przedmiotem debaty w Sejmie, powiada się, że rząd będzie wspierał "wprowadzenie takich ubezpieczeń". Trudno zrozumieć, dlaczego mówi się o "wprowadzeniu". Ubezpieczenia takie od wielu lat funkcjonują na polskim rynku.
Opisy żądań lekarzy i pielęgniarek oraz sprawozdania z konferencji prasowych ministra zdrowia robią wrażenie, jakby główne dylematy związane z protestami sprowadzały się do odpowiedzi na pytania: skąd mają pochodzić środki na podwyżki wynagrodzeń? Jaką mają mieć one wysokość? Od kiedy będą wypłacane? Wydawać się może, że po ogłoszeniu przez rząd, o ile miliardów wzrosną publiczne wydatki na zdrowie i o jaki procent zostaną podwyższone płace – zarówno od października, jak od nowego roku – protesty powinny się zakończyć. Tymczasem lekarze i pielęgniarki nadal strajkują, a w wielu szpitalach trwa procedura wchodzenia w spór zbiorowy, co w przypadku braku porozumienia z pracodawcą może zakończyć się rozszerzeniem protestów. Czego jeszcze się domagają, skoro zapowiedzi rządu, ogłaszane jako rewolucyjne, nie zaspokajają ich żądań?
Minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn zagroził zwolnieniami strajkującym lekarzom ze szpitala MSWiA w Łodzi. Ale czegóż mogliśmy się spodziewać po autorze takich pojęć jak "deesbekizacja" czy "zabetonowanie nominatów"? Minister chce rozwiązać problemy łódzkiej placówki używając łomu zamiast skalpela. I niczego, podobnie jak rząd, który reprezentuje, nie osiągnie.
Lekarze i pielęgniarki chcą więcej zarabiać - pacjenci domagają się lepszej opieki. Zapowiedzi zmniejszenia listy chorób, których leczenia nie będzie finansował NFZ są populistyczną obietnicą.
W Polsce potrzebny jest od dawna nowoczesny, sprawnie działający system ratownictwa medycznego. Ale na wprowadzenie ratownictwa nie jest przygotowane ani społeczeństwo, ani system ochrony zdrowia. Projekt nowej ustawy o ratownictwie medycznym, nad którą pracuje rząd, to na razie pełen błędów zapis szlachetnych intencji
Parę tygodni temu Zbigniew Religa przestrzegał przed katastrofą, jaką ochronie zdrowia przygotowuje PiS. Poseł Bolesław Piecha z PiS, dziś najważniejszy zastępca Religi, odparował wtedy, że liberalne pomysły profesora to nieszczęście. Połączenie katastrofy z nieszczęściem ma zapewnić dalsze doskonalenie systemu ochrony zdrowia.