Wiele osób zakażonych koronawirusem w Wuhanie zmarło według lekarzy na „zapalenie płuc, o którym wszyscy w Chinach wiedzą”, ale bez oficjalnej diagnozy zgony te nie wchodzą do oficjalnego bilansu epidemii – podał hongkoński dziennik „South China Morning Post”.
Oficjalnie potwierdzono w Chinach już prawie 60 tys. zakażeń koronawirusem i ponad 1350 zgonów. Przeciążone szpitale w Wuhanie, ognisku epidemii, nie były jednak w stanie potwierdzić zakażenia u wszystkich zmarłych, więc części zgonów nie ma w statystykach.
63-letnia emerytowana robotnica Wei Junlan, która dotąd cieszyła się dobrym zdrowiem, na początku stycznia dostała gorączki i kaszlu, a po dwóch tygodniach zmarła. Lekarze podejrzewają, że przyczyną był koronawirus, ale w akcie zgonu Wei napisano tylko: „ciężkie zapalenie płuc” - pisze hongkoński dziennik.
Siostrzeniec zmarłej Jerry Shang twierdzi, że nie została ona przebadana na obecność koronawirusa, choć jej objawy – infekcja płuc, gorączka i rosnące osłabienie - przypominały typowe symptomy Covid-19, czyli wywoływanej przez ten wirus choroby. Rodzina widziała ją po raz ostatni, gdy wieziono ją na OIOM. „To zapalenie płuc, o którym wszyscy w tym kraju wiedzą” - powiedział lekarz.
Wuhańscy lekarze słyszeli o wielu podobnych przypadkach, a mieszkańcy miasta skarżyli się, że ich krewni nie mogą być przebadani, ponieważ szpitale są przeciążone i brakuje zestawów do testów – podał „SCMP”.
Pracujący w jednym ze szpitali w Wuhanie lekarz Wei Peng powiedział hongkońskiej gazecie, że personelowi zabroniono wpisywania koronawirusa jako przyczyny śmierci, jeżeli zakażenie nie zostało potwierdzone. Później zakazano nawet wpisywania do aktów zgonu zapalenia płuc – dodał.
Lekarz Wei wspomniał również o trudnościach z przewiezieniem niektórych chorych do szpitali. Podał przykład kobiety, której ojciec zmarł w domu, ponieważ nie miała siły, by przenieść go do samochodu, a karetki pogotowia były zbyt zajęte, by po niego przyjechać. „Tacy pacjenci umierają w domach, nic nie można z tym zrobić, a oni nie mogą być wliczani do oficjalnych statystyk” - powiedział lekarz.