Milion... albo cztery

01.12.2020
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Milion potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem mógł być przekroczony dziś, ale nie został – zabrakło kilkudziesięciu. Nie dlatego, że – jak wczoraj ogłosił premier Mateusz Morawiecki – wygrywamy z wirusem. Dlatego, że dane o zakażeniach przestały mieć jakikolwiek związek z rzeczywistością.


Premier Mateusz Morawiecki. Fot. Krystian Maj / KPRM

– Dane nie kłamią. Proszę spojrzeć na wykres. Wygrywamy z epidemią! Liczba zakażeń spada! Do czasu otrzymania szczepionki stosujmy to, co po prostu działa – napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych Mateusz Morawiecki.

Dane poniedziałkowe opatrzył – kilka godzin wcześniej – dużym znakiem zapytania minister zdrowia Adam Niedzielski, zastrzegając, że z faktu iż w systemie pojawiło się niespełna 6 tysięcy nowych zakażeń nie można wyciągać żadnego wniosku. Premier jednak wyciągnął wniosek korzystny dla siebie i rządu, fatalny – jeśli chodzi o efekt mobilizacji do przestrzegania obostrzeń. Co prawda, tym razem Mateusz Morawiecki nie zachęcił do ściągania maseczek i tłumnego ruszenia do galerii handlowych, przeciwnie nawet – namawia wszystkich, by stosować to, co działa, czyli zasadę DDM i przestrzegania ograniczeń.

Nie ma wątpliwości, że przede wszystkim zamknięcie szkół i przeważającej części miejsc, w których dochodzi do bliskich i częstych kontaktów międzyludzkich, w tym gastronomii, musiało przynieść efekt. Tu premier ma stuprocentową rację – ograniczenia działają.

I, niestety, chyba tylko one. Bo już stwierdzenie, że „dane nie kłamią” jest tak dalekie od prawdy, jak same dane, o których pisze Mateusz Morawiecki. Eksperci w wielu sprawach mają różne zdania, ale w tym są zgodni: Polska od września, krok po kroku, traciła i traci kontrolę nie tylko nad przebiegiem pandemii (tej nie mieliśmy, przynajmniej odkąd latem z przyczyn politycznych odtrąbiono pierwsze zwycięstwo nad koronawirusem), ale nad stanem wiedzy, jak epidemia przebiega.

Dlaczego? Bo nie testujemy wystarczająco dużo. Czyli – 100, może 200 tysięcy osób dziennie. We wrześniu przeszliśmy na system potwierdzania zakażeń testami, stąd rekordowo – w skali świata – wysoki odsetek testów pozytywnych wobec wszystkich wykonanych: w pewnym momencie nawet ponad 52 procent. To strategia unikalna w skali świata, niespotykana wręcz w Europie – jeśli jakieś kraje przekraczają 20 procent, to na ogół są to państwa borykające się albo z olbrzymią falą zakażeń (Czechy), albo z innymi problemami systemu ochrony zdrowia (Ukraina, Rumunia). Jednym słowem – niewydolne. Jeśli wskaźnik 20-30 proc. świadczy o niewydolności systemowej, o czym świadczy wskaźnik 50 proc.?

– Powinniśmy testować znacznie więcej osób i powinniśmy przede wszystkim testować osoby z kwarantanny domowej, z kontaktu bezpośredniego z zakażonymi – mówił podczas poniedziałkowej eksperckiej dyskusji zorganizowanej przez parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej dr Paweł Grzesiowski, immunolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej. Jego zdaniem rezygnacja z testowania osób kwarantannowanych w połączeniu ze skracaniem kwarantanny do siedmiu dni to potencjalna bomba, która może spowodować kolejne wzrosty liczby zakażonych.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!