Ekspert ocenił, że rząd pospieszył się z decyzją o wprowadzeniu ferii dla wszystkich województw w jednym terminie. - Mimo wszystko powinniśmy poczekać, jak odbiją się na sytuacji epidemiologicznej święta i wówczas podejmować decyzje" - podkreślił. Ocenił, że pomimo obostrzeń wiele osób wyjedzie na ferie w ramach "wyjazdów służbowych". - Widzieliśmy już grupki młodzieży ciągnące "walizki służbowe" do hoteli - powiedział.
- Jeśli by się okazało, że sytuacja epidemiologiczna poprawia się w istotny sposób, to dlaczego nie rozłożyć ferii wzorem lat poprzednich w różnym czasie dla różnych województw i dać turystyce jakoś odżyć - wskazał, dodając, że w hotelach jest możliwe wprowadzenie reguł bezpieczeństwa sanitarnego.
Trybusz zaznaczył, że w Polsce "nie mamy rozeznania, gdzie poza środowiskami domowymi powstają zakażenia, bo u nas takich analiz się nie prowadzi". Wskazał przy tym, na jakość danych publikowanych na stronie resortu zdrowia. - Powiedzieć, że one są skromne, to w zasadzie nic nie powiedzieć - ocenił.
Były szef GIS podkreślił, że ewentualne otwarcie szkół po feriach zimowych powinno być uzależnione od konkretnych warunków i możliwości wprowadzania zasad sanitarnych w poszczególnych placówkach. Ostrzegł przed przywróceniem normalnych zajęć we wszystkich szkołach, tak jak we wrześniu. - Jeśli pójdziemy tą samą drogą, to jest kolejna droga do katastrofy - podkreślił.
- Teraz, gdy szkoły są zamknięte, to jest czas, by zrobić taki audyt sanitarny, by naprawdę zastanowić się, gdzie można wpuścić dzieci do szkół, a gdzie nie. Jak jest 1,2 tys. uczniów w jednej placówce, to nie ma mowy o bezpiecznych warunkach sanitarnych - ocenił. Jako przykład podał rozwiązania nauczania hybrydowego wprowadzone w Szwajcarii.