Barometr epidemii (76)

18.09.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

50-procentowe wzrosty zakażeń, podwojenie liczby pacjentów hospitalizowanych, powrót kolejek pod punktami wymazowymi – tak, w największym skrócie, rysuje się krajobraz przed uderzeniem kolejnej fali pandemii. W tym samym czasie rząd wydaje się kapitulować w sprawie szczepień przeciw COVID-19. Nie widać ani woli, ani pomysłu na mobilizację być może 10, może nawet 20 procent społeczeństwa dotychczas biernych wobec szczepień. Ale przecież nie wrogich szczepieniom.


Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta

Największa porażka. Szczepienia. Nie mamy szans na odporność populacyjną – stwierdził pod koniec tygodnia szef Rady Medycznej przy premierze, prof. Andrzej Horban. Nie jest to zaskakująca deklaracja, zwłaszcza, że na odporność populacyjną mogą – przy wariancie Delta – liczyć (ewentualnie) kraje, które zaszczepią 80-85 proc. populacji. Takich jest na razie niewiele – sukces póki co ogłosić mogła spośród krajów UE jedynie Portugalia, gdzie dwie dawki szczepionki otrzymało już niemal 82 proc. całej populacji.

Polskim problemem nie jest jednak brak odporności populacyjnej – to wydaje się poza zasięgiem, przynajmniej przed najbliższą falą – ale skrajnie niski, kompromitujący wręcz (wbrew zapewnieniom płynącym z ust posłów PiS w trakcie debaty nad Narodowym Programem Szczepień odsetek zaszczepionych NIE JEST zadowalający) poziom zaszczepienia społeczeństwa, jeden z najniższych w Europie i w UE. Można oczywiście znajdować rozliczne wyjaśnienia tego stanu rzeczy – od niekwestionowanego braku kultury szczepień ochronnych wśród dorosłych, po bierność dużej części Polaków (20-30 proc., jak mówił prof. Horban) w obszarze życia publicznego. - Nie głosują, nie biorą udziału w życiu publicznym, nie czytają gazet, nawet nie oglądają telewizji, żyją poza tym – mówił doradca rządu, powołując się na badania.

To cenna obserwacja. Szkoda, że dopiero teraz zauważono problem swoistego autowykluczenia dużej części społeczeństwa, życia poza obiegiem informacyjnym. Bo z pewnością diagnoza jest słuszna – jeśli ludzie nie oglądają programów informacyjnych, nie czytają gazet, zapewne nie docierają do nich apele polityków, wygłaszane na konferencjach prasowych czy, na przykład, przy okazji sejmowych debat. Znakomita większość tych osób nie jest jednak całkowicie wykluczona. Robią zakupy w aptekach. Chodzą, częściej lub rzadziej, do przychodni. Ba – wychodzą na ulice. Dlaczego tam nie mają szans spotkać się z przejrzystą, czytelną i trafiającą w sedno informacją na temat szczepień? Gdzie są materiały informacyjne na temat COVID-19 i szczepień przeciw COVID-19, które powinny czekać na obywateli w każdej przychodni, aptece, w sklepach wielkopowierzchniowych, urzędach? Być może również – w kościołach.

Gdzie są wreszcie – last but not least – decyzje rządu, które sprawiłyby, że ludzie zaszczepiliby się ze względów utylitarnych? Nie każdy rozumie, że choć sam teoretycznie nie jest narażony na ciężki przebieg COVID-19, jego szczepienie może być kwestią życia lub śmierci dla innych osób. Nie każdy ma taką wrażliwość. Jest jednak spora grupa osób, której nie jest obojętna własna wygoda (na przykład możliwość korzystania z usług gastronomicznych czy kulturalnych), które zaszczepiłyby się, żeby nie musieć powtarzać testów (zwłaszcza, gdyby testy były odpłatne). Polska szuka trzeciej drogi, a kraje takie jak Francja, która w pierwszej połowie lipca jeszcze wcale nie odstawała tak bardzo od Polski pod względem tempa szczepień, zbliżają się do poziomu trzech czwartych zaszczepionych przynajmniej jedną dawką.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!