Barometr epidemii (76) - strona 2

18.09.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Największy błąd. Zapaść w testowaniu. Tu sytuacja jest niezmiennie fatalna. 99. miejsce w świecie dobrze oddaje realia. Wykonujemy ok. 40 tysięcy testów dziennie, choć wiceminister zdrowia w Sejmie zapewnia, że potencjał testowania sięga 190 tysięcy. To nasza specjalność – rozbudowywać infrastrukturę, której nie będziemy zapewne w stanie wykorzystać. Bo nie ma rozwiązań, wytycznych, schematów. Lekarze POZ praktycznie przestali kierować na testy, bo… pacjenci się boją zgłaszać objawy w obawie przed testami, kwarantanną. Ci, którzy kierują, sygnalizują, że sanepid zwraca uwagę, jeśli wskaźnik testów pozytywnych jest np. dwuprocentowy. Czyli – zdaniem inspekcji sanitarnej – zbyt niski. Aż przypomina się jesień 2020 roku (ta wczesna i ta nieco późniejsza), gdy minister zdrowia Adam Niedzielski nie mógł się nachwalić wysokiego odsetka testów pozytywnych jako rzekomego potwierdzenia skuteczności w rozpoznawaniu COVID-19 przez lekarzy. Że nie był to żaden sukces, ministerstwo zrozumiało wiele tygodni później. Polska na długi czas utraciła kontrolę nad pandemią – a początkiem nieszczęścia były zasady testowania z naciskiem na osoby z objawami zakażenia.

Nadchodząca fala będzie mieć nieco inną specyfikę, ale w obszarze testowania (podobnie zresztą jak w szczepieniach) nie widać pomysłu na strategię. Od innych krajów europejskich odstajemy w sposób dramatyczny. Jesteśmy jedynym krajem UE, którego wskaźnik liczby testów na milion mieszkańców nie przekroczył 600 tysięcy (dokładnie nie przekroczył jeszcze do 18 września, 540 tysięcy). Wyprzedzające nas „bezpośrednio” w UE Rumunia i Słowacja mają po blisko 100 tysięcy więcej.

Największe wyzwanie. Zasady sanitarne. Często można usłyszeć narzekania, że w komunikacji miejskiej w Warszawie czy innych dużych miastach wiele osób nie zakłada masek. Albo że w kościołach część osób nie zakrywa ust i nosa. Aby się przekonać, jak bardzo Polacy zapomnieli o zasadach sanitarnych i własnym bezpieczeństwie, trzeba jednak ruszyć się poza największe aglomeracje, na przykład do dawnych miast wojewódzkich. Tam, na przykład, w niewielkim kościele – szczelnie zamkniętym ze względu na wyjątkowo chłodny i deszczowy wrześniowy wieczór na kilkadziesiąt przeważnie starszych osób maseczki w ogóle miało może kilkanaście, a spośród nich kilka – prawidłowo założone.

Jak bumerang wraca kwestia braku permanentnej i skutecznej akcji edukacyjnej, którą mogłyby prowadzić publiczne media (czego nie robią). Wraca problem odpowiedzialności organizatorów spotkań i wydarzeń – również o charakterze religijnym – za zapewnienie elementarnego bezpieczeństwa uczestnikom. Również tym, którzy są zaszczepieni i chronią siebie i innych maseczkami. Te środki są skuteczne, jeśli stosują je – solidarnie – wszyscy.

Polacy nie pamiętają już, jak się wydaje, o pandemii. Nie pamiętają o drastycznie wyższej niż w poprzednich latach liczbie zgonów jesienią 2020 roku i na wiosnę tego roku. Nie pamiętają o szybko zapełniających się cmentarnych kwaterach i o dramatach na oddziałach szpitalnych, kolejkach karetek przed SOR-ami. Tylko odrobinę tłumaczy tę amnezję fakt, że nikt nam tego w rozsądny sposób, ale ciągle i systematycznie, nie przypomina. Oczywiście, są tacy, którzy pamiętają. Jest ich jednak za mało, by zrobić różnicę.

Najwyraźniej na błędach nie potrafią się w Polsce uczyć ani rządzący, ani rządzeni.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!