Rehabilitacja to nie koszt, ale inwestycja

14.04.2022
Klaudia Torchała

Rezygnacja ze świadczenia specjalistycznej rehabilitacji dla pacjentów, którzy przeszli COVID-19, jest przedwczesna. Pomimo tego, że spada liczba zakażeń, powikłania nie znikną – powiedział prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów Maciej Krawczyk.


Maciej Krawczyk. Fot. Newseria

Klaudia Torchała: Pacjent po przebyciu COVID-19 traktowany jest już jak każdy inny pacjent, bo od 5 kwietnia lekarz nie wystawi mu skierowania na rehabilitację pocovidową, a jedynie na rehabilitację leczniczą realizowaną w ramach standardowej umowy z NFZ. Upraszczając, można powiedzieć, że skrojona rok temu specjalnie pod to schorzenie rehabilitacja – która miała niwelować naprawdę poważne skutki COVID-19 – zniknęła. Co to oznacza faktycznie dla pacjentów?

Maciej Krawczyk: Oznacza to stanie w kolejce ze wszystkimi innymi pacjentami do rehabilitacji, co przełoży się na to, że dostępność rehabilitacji rzeczywiście zmaleje. Nie będzie ona już dostępna w ośrodkach specjalnie przeznaczonych do tego rodzaju rehabilitacji, a przecież kolejki w niektórych z nich mieliśmy nawet do sierpnia. To kilkadziesiąt ośrodków prowadzących stacjonarną rehabilitację w całej Polsce. Rehabilitacja pocovidowa prowadzona była również w warunkach ambulatoryjnych i domowych, czy w uzdrowiskach. Co prawda liczba zakażeń SARS-CoV-2 spadła, ale trzeba pamiętać, że powikłania po COVID-19 wcale nie zniknęły i nie znikną. To są w dużej mierze ludzie niepełnosprawni. Systemowo wydaje się, że należałoby taką rehabilitację pocovidową utrzymać. Moim zdaniem decyzja jest przedwczesna i powinna być skonsultowana z ośrodkami, które realizowały takie świadczenie.

Czy pacjenci z poważnymi powikłaniami po COVID-19 będą mogli liczyć na takie same zabiegi jak do tej pory?

Niekoniecznie, bo wymogi rehabilitacji pocovidowej są inne niż wymogi standardowej rehabilitacji. W lecznictwie zamkniętym trzeba mieć innego typu aparaturę. Wymogi dotyczące personelu też są inne. To nie pokrywa się jeden do jednego. Oczywiście liczba ośrodków, które mogą prowadzić taką specyficzną rehabilitację – oddechową, nie zmienia się, ale tam pojawią się też inni pacjenci. Mamy przecież w Polsce 5 mln osób chorujących na astmę, 2,5 mln osób cierpiących na przewleką obturacyjną chorobę płuc (POChP), którzy wymagają rehabilitacji w warunkach zamkniętych, głównie fizjoterapii. Dojdą jeszcze pacjenci z Ukrainy. Ten korek jest coraz większy. Trzeba powiedzieć wprost: wielu pacjentów po przebyciu COVID-19 będzie po prostu pozbawionych rehabilitacji.

Skończyło się powszechne testowanie, leczenie w oddziałach i szpitalach covidowych, ale też nie ma już rehabilitacji specjalnie przygotowanej dla takich pacjentów. Dlaczego zdecydowano się na taki krok już teraz?

Podyktowane jest to pewnie finansami. Kiesa państwowa jest w tej chwili pusta. Obniżona została – i to ewenement – o 30 proc. wycena rehabilitacji domowej. Liczba pacjentów, którzy otrzymują to świadczenie zmniejszyła się, bo nie opłaca się go wykonywać. To pieniądze są przyczyną i – według mnie – decyzja, jak już powiedziałem wcześniej, jest przedwczesna. Powinna ona być poprzedzona analizą sytuacji, czyli zorientowaniem się, jak długie są kolejki, jaki jest profil pacjentów zgłaszających się, czy to są nowi pacjenci, czy też osoby, które po raz kolejny korzystają z takich świadczeń. Jeśli w większości przychodzą po raz pierwszy, to oznacza, że problem nadal istnieje.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!