Antyszczepionkowa ruletka uderza w niewinnych

Data utworzenia:  06.02.2015
Aktualizacja: 08.06.2015
Małgorzata Solecka
Kurier mp.pl

W grudniu w Kalifornii odnotowano epidemię odry. Ten fakt wywołał burzliwą dyskusję na temat ruchów antyszczepionkowych, które coraz częściej nazywane są ruchami proepidemicznymi.

fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

U sześcioletniego dziś Rhetta z Kalifornii cztery lata temu rozpoznano ostrą białaczkę. Choroba jest obecnie w remisji, ale po długotrwałej chemioterapii organizm chłopca jest osłabiony – często zapada na choroby infekcyjne i, jak duży odsetek dzieci z podobnymi chorobami, nie może zostać zaszczepiony niektórymi szczepionkami, a jego odpowiedź na szczepienie nie zawsze jest wystarczająca. Historia Rhetta być może nie pojawiłaby się na głównej stronie portalu CNN i w wielu amerykańskich mediach, gdyby nie okoliczności towarzyszące.

Pierwsza, najważniejsza: w grudniu w Kalifornii odnotowano epidemię odry, mimo że już piętnaście lat temu Stany Zjednoczone ogłoszono krajem wolnym od tej choroby. Ponad 100 zachorowań na odrę w ciągu ponad miesiąca to może nie tak dużo, ale przygniatająca większość chorych dzieci nie była wcześniej szczepiona przeciwko odrze. Ten fakt wywołał burzliwą dyskusję na temat ruchów antyszczepionkowych, które coraz częściej nazywane są ruchami proepidemicznymi.

Ale na dyskusji się nie kończy. Ojciec Rhetta postanowił podjąć walkę, by władze oświatowe dystryktu wydały zakaz wpuszczania do szkół niezaszczepionych dzieci. – Szanuję wybory innych, rozumiem, że każdy może podejmować decyzje w sprawie swojego dziecka, ale jeśli to dziecko choruje, a przez to zachoruje też moje dziecko, to pojawia się jednak pewien problem – powiedział Carl Krawitt, którego cytuje m.in. „New York Times”. Problem jest tym większy, że rodzina Rhetta mieszka w okolicach San Francisco, a tam wielu rodziców odmawia zgody na szczepienie dzieci, nie tylko zresztą przeciwko odrze.

W szkole, do której uczęszcza chłopiec, niezaszczepionych jest około 7 proc. dzieci, a w całym dystrykcie zdarzają się takie, gdzie nieszczepionych jest nawet połowa uczniów. Władze hrabstwa mają nie lada problem do zgryzienia: wolność jednych – czyli prawo do nieszczepienia dzieci – stanowi realne zagrożenie dla innych. Ojciec sześciolatka, który nie może zostać zaszczepiony, zapowiada że będzie walczył o niewpuszczanie do szkół dzieci, które choć z punktu widzenia medycznego mogą być szczepione, nie są. Bo, jak podkreśla, władze muszą robić więcej dla „odporności zbiorowiskowej”.

W Stanach Zjednoczonych epidemia odry skierowała uwagę opinii publicznej na skutki działalności – wieloletniej – tzw. ruchów antyszczepionkowych, które prowadzą zmasowany atak przeciw programowi szczepień ochronnych. Atak – jak pokazuje przykład dystryktu, w którym mieszka Rhett – niezwykle skuteczny.

„Najbardziej namacalnym przykładem zła, które wyrządził światu internet, jest pojawienie się ruchu antyszczepionkowego. Rodzice czerpiący swą ‘wiedzę’ z YouTube'a i internetowych forów przekonani są, że szczepionki wywołują autyzm, więc unikają obowiązkowych szczepień” – pisał pod koniec stycznia publicysta „Gazety Wyborczej” Wojciech Orliński w tekście „Odra w Disneylandzie, czyli Wielki Zderzacz Głupoty”.

W Polsce ruchy antyszczepionkowe też są obecne, choć – zwykle – poza głównym nurtem informacyjnym. Portale, fanpage na Facebooku, blogi „eksperckie”, niszowe wydawnictwa.

Choć siła oddziaływania ruchów antyszczepionkowych w Polsce wydaje się niewielka, Polska wciąż ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników wyszczepialności dzieci szczepionkami obowiązkowymi, refundowanymi przez państwo – nie można ich lekceważyć. Zwłaszcza, że najprawdopodobniej w tym roku dojdzie do burzliwej dyskusji na temat rozszerzenia programu szczepień ochronnych – Ministerstwo Zdrowia zaakceptowało niedawno poselski projekt nowelizacji ustawy, który przewiduje m.in. przeniesienie finansowania szczepień z budżetu ministerstwa do NFZ oraz rozszerzenie programu szczepień ochronnych m.in. o szczepienia przeciwko pneumokokom (zobacz wywiad z posłanką Lidią Gądek).

– Tych, którzy sprzeciwiają się powszechnemu i obowiązkowemu szczepieniu dzieci, nie powinno się nazywać antyszczepionkowcami. To członkowie ruchu proepidemicznego – uważają twórcy strony stopSTOPNOP, która pojawiła się na Facebooku 23 stycznia br. i tylko przez nieco ponad tydzień zebrała ponad 2,1 tysiąca fanów. Na stronie można znaleźć zarówno bieżące informacje dotyczące szczepień – z Polski i zza granicy, w tej chwili głównie ze Stanów Zjednoczonych – jak i różnego rodzaju materiały graficzne, w prosty sposób tłumaczące zarówno mechanizm działania szczepień, jak i konsekwencje odmowy szczepień dzieci przez niektórych rodziców. To swego rodzaju antidotum dla działalności stowarzyszenia STOPNOP, które deklarując walkę z niepożądanymi odczynami szczepiennymi de facto promuje nieszczepienie dzieci.

Jednak nie ma wątpliwości, że znacznie większy wpływ na postawę rodziców wobec szczepień, niż ciągle niszowe hasła głoszone z jednej strony przez antyszczepionkowców i równie niszowe (choć racjonalne) kontrargumenty zwolenników szczepień, będzie miał przekaz płynący z mediów głównego nurtu. W tym kontekście warto przypomnieć sprawę sprzed roku, gdy w Kutnie, krótko po szczepieniu, zmarła kilkumiesięczna dziewczynka. Prokuratura nie wahała się bezpośrednio po zdarzeniu formułować tez, które pozwoliły dziennikarzom przedstawić śmierć dziecka jako konsekwencję szczepienia.

Tymczasem sprawa do dziś nie została wyjaśniona – w czerwcu 2014 roku Medycyna Praktyczna uzyskała w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi informację, że opinie biegłych i wnioski będą znane na przełomie 2014/2015 roku (zobacz: „Szczepionka w cieniu oskarżeń”). Przed weekendem ustaliliśmy u rzecznika prasowego, że na jakiekolwiek informacje trzeba będzie czekać... kolejne pół roku.

Nie ma wątpliwości, że zanim sprawa zostanie ostatecznie wyjaśniona, i zostanie obalony (albo potwierdzony dowodami) związek między zgonem a szczepieniem inny niż koincydencja czasowa (przypadkowa zbieżność), sprawa dziecka z Kutna dla przeciwników szczepień – powołujących się na „poważne” publikacje medialne – stanie się ważnym argumentem w walce przeciw obowiązkowym szczepieniom.

A tymczasem za oceanem „New York Times” w obszernym materiale zastanawia się dziś, jak to się mogło stać, że tylu Amerykanów w ostatnich latach dało się uwieść osobistym przekonaniom i wierzeniom w sprawie szczepień, nie zważając na naukowe dowody i fakty przemawiające za szczepieniami.

Oby Polacy byli tym razem mądrzy przed szkodą.

Zobacz także
Wybrane treści dla pacjenta
  • Szczepienie przeciwko odrze, śwince i różyczce
  • Szczepienie przeciwko środkowoeuropejskiemu odkleszczowemu zapaleniu mózgu
  • Szczepienie przeciwko pałeczce hemofilnej typu b (Hib)
  • Szczepienia przed wyjazdem do Afryki Północnej
  • Szczepienie przeciwko meningokokom
  • Szczepienia przed wyjazdem do Afryki Południowej
  • Szczepienia przed wyjazdem na Karaiby (Wyspy Karaibskie)
  • Szczepienie przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi
  • Szczepienie przeciwko gruźlicy
  • Szczepienia obowiązkowe dla podróżnych

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań