Lekarz, który się nie szczepi przeciwko grypie, narusza zasady etyki zawodowej

Data utworzenia:  19.08.2013
Aktualizacja: 07.07.2014
Z profesorem Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dr. hab. med. Adamem Antczakiem, koordynatorem Grupy Roboczej ds. Grypy i współtwórcą Narodowego Programu Zwalczania Grypy, rozmawia Sylwia Szparkowska

Prof. nadzw. Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dr hab. med. Adam Antczak jest specjalistą chorób wewnętrznych i pulmonologiem. W latach 2006–2008 prodziekan ds. Nauki, a od 2008 roku dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Jest kierownikiem Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Kieruje Grupą Roboczą ds. Grypy.

W Raporcie „Narodowy Program Zwalczania Grypy” znalazła się szacunkowa ocena kosztów tej choroby: prawie miliard złotych w roku, w którym nie ma epidemii. Mimo tego liczba szczepień na grypę wciąż się zmniejsza: w sezonie 2011/2012 osiągnęliśmy chyba rekordowo niski poziom wyszczepialności na poziomie 4,5% populacji. Z czego to wynika?

Dane z sezonu 2012/2013 są jeszcze bardziej dramatyczne: zaszczepiło się zaledwie 3,8% populacji. Jeszcze w 2005 roku szczepiło się 7% społeczeństwa, a w populacji seniorów odsetek ten sięgał prawie 20%. Dziś wskaźniki spadły o połowę!

Przyczyny są niewątpliwie złożone, ale za najważniejszą uważam zbyt małą świadomość społeczeństwa, brak wiedzy na temat bezpieczeństwa i skuteczności szczepień. Szczególnie dotkliwy jest jednak brak wiedzy wśród kadry medycznej – odsetek zaszczepionych osób w tej grupie jest tylko nieznacznie większy niż w całym społeczeństwie. Pozostałe czynniki, takie jak brak szerokiego dostępu do szczepień w ramach podstawowej opieki zdrowotnej lub gabinetów lekarskich wykonujących szczepienia, czy koszt szczepionki oczywiście wpływają na te fatalne wskaźniki, ale nie są decydujące.

Jedno z najczęściej podnoszonych tłumaczeń to „nie szczepię się, bo mnie nie stać”…

Myślę, że koszt szczepienia nie ma w tym przypadku decydującego wpływu na decyzje ludzi. Szczepionki przeciwko grypie nie są dziś drogie, wydatek nieznacznie przekracza 20 zł, i to na cały rok. To koszt porównywalny z wydatkiem na kilka gazet lub jednodniowy bilet w dużym mieście. Pretendujemy do tego, by być rozwiniętym europejskim narodem ze świetną infrastrukturą, edukacją, ochroną zdrowia. Trzeba podkreślić, że jednym z czynników określających rozwój cywilizacyjny jest rozpowszechnienie szczepień. W krajach Beneluksu czy Skandynawii przeciwko grypie szczepi się 80% osób po 65. roku życia.

Jak udostępnienie bezpłatnych szczepionek wpłynęłoby na pracowników zakładów opieki zdrowotnej? Czy gdyby szczepionkę finansowało państwo lub pracodawca, szczepienia w tej grupie stałyby się bardziej popularne?

Myślę, że takie rozwiązanie wpłynęłoby na poziom zaszczepienia białego personelu. Nie widzę w tym nic złego, by pracodawca wykładał symboliczną sumę na szczepienie – wydatek jest niewielki, a zakład pracy zyskuje bardzo dużo – choćby spadek absencji chorobowej. W przypadku pracowników ochrony zdrowia sytuacja jest szczególna: brak szczepienia niesie ze sobą nie tylko zagrożenie dla pracowników i ich rodzin, ale też dla pacjentów, którymi się opiekują. Uważam, i chciałbym to bardzo mocno podkreślić, że niezaszczepienie się przeciwko grypie przez lekarza czy pielęgniarkę jest po prostu łamaniem zasad etyki zawodowej.

W przypadku pracowników ochrony zdrowia sytuacja jest szczególna: brak szczepienia niesie ze sobą nie tylko zagrożenie dla pracowników i ich rodzin, ale też dla pacjentów, którymi się opiekują.

Mocne słowa.

To poważny problem i poważne zagrożenie, o którym się w ogóle nie mówi. Tak, jakby w ogóle nie istniał. Są przepisy, które nie pozwalają na dopuszczenie do pracy chirurga, który nie zaszczepił się na WZW typu B. Analogicznych uregulowań prawnych dotyczących grypy nie ma. Bardzo tego żałuję.

Istotne wydają się też być przekonania lekarzy i pielęgniarek…

Pracownicy placówek ochrony zdrowia mają ogromny wpływ na pacjentów: ich postawa wobec szczepień, wiedza przez nich przekazywana często przesądza o decyzjach pacjentów. Nawet jeśli ktoś prywatnie jest przeciwnikiem szczepień, to jako lekarz ma obowiązek zostawić swoje poglądy z boku i przekazywać rzetelną wiedzę i informować pacjenta o wytycznych odpowiednich gremiów naukowych.

Słabe rozpowszechnienie szczepień spowodowało, że rozpoczęły się prace nad Narodowym Programem Zwalczania Grypy?

Tak. Na podjęcie tej decyzji wpłynął też bardzo ciężki sezon grypowy, który mamy za sobą. Według statystyki Państwowego Zakładu Higieny, w tym czasie na grypę, głownie spowodowaną wirusem A/H1N1, zachorowało ponad 3 mln osób. Dane mówią też o 200 zgonach z powodu grypy, czyli podobnym poziomie jak w roku, w którym nie ma epidemii. Nie wiemy jednak, jak głęboko niedoszacowana jest ta liczba, bo dane dotyczące przyczyn zgonów są skrajnie niewiarygodne.

Mamy szczęście, że sławny wirus „świńskiej grypy” nie jest zbyt zjadliwy…

Wybuch epidemii to kwestia czasu. A wirus A/H1N1 uzjadliwia się z roku na rok.

Kto wchodzi w skład zespołu tworzącego Narodowy Program Zwalczania Grypy?

Program tworzy Grupa Robocza ds. Grypy, w której skład wchodzi Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH, Krajowy Ośrodek ds. Grypy, zrzeszenie firm farmaceutycznych Infarma, Polskie Zrzeszenie Oświaty Zdrowotnej, kancelaria prawna Zakrzewski, Domański i Palinka oraz Ernst&Young, które oceniało, jakie skutki dla finansów publicznych niesie ze sobą grypa. Ponadto w skład grupy roboczej wchodzą niezależni eksperci i naukowcy.

Sądziłam, że to Ministerstwo Zdrowia było inicjatorem prac…

To inicjatywa społeczna. Z grupą ekspertów uznaliśmy, że sytuacja pogarsza się z roku na rok i jako lekarze i naukowcy mamy obowiązek na to zareagować. W skład Grupy Roboczej wchodzą instytucje publiczne, takie jak NIZP PZH, współpracujemy też z Ministerstwem Zdrowia i Głównym Inspektoratem Sanitarnym. Za pośrednictwem samorządu lekarskiego i pielęgniarskiego staramy się też dotrzeć do profesjonalistów medycznych. Współpracujemy też z towarzystwami naukowymi – staramy się pokazać, w jak dużym stopniu grypa wpływa na sytuację chorego, którym się na co dzień zajmują.

Jak jest zbudowany Program?

Opieramy go na czterech filarach: zarządzanie programem – czyli wszystkie sprawy organizacyjne związane z jego opracowaniem i wdrożeniem. Poprawa dostępu do szczepionek – w tym usunięcie barier prawnych, które utrudniają zaszczepienie się w przychodni lekarza rodzinnego. W tej chwili lekarz, który taką szczepionkę sprzeda, może się obawiać oskarżenia o nielegalny obrót lekiem. Kolejny filar to działania adresowane do pracowników placówek ochrony zdrowia. Myślimy tu na przykład o poszerzeniu wiedzy o grypie w programach uczelni medycznych. I wreszcie ostatni filar programu – komunikacja społeczna.

Na czym ma polegać?

Chcemy zwrócić się z kampanią informacyjną do samorządów i pracodawców, aby wsparli szczepienia wśród starszych ludzi i pracowników. To wymierna korzyść dla pracodawców, a w przypadku osób zatrudnionych na przykład w służbach publicznych, wręcz konieczność. Te osoby kontaktują się z wieloma ludźmi i nie tylko same są narażone na zakażenie, ale także mogą być źródłem choroby. To niedopuszczalne. Wśród działań komunikacyjnych, adresowanych do szerokich kręgów społecznych, planujemy zresztą dużą akcję z udziałem celebrytów, znanych ludzi…

A jaka będzie rola Ministerstwa Zdrowia w całym programie?

Udział instytucji rządowych, szczególnie Ministerstwa, GIS i NIZP PZH jest absolutnie niezbędny, żeby program się powiódł, czyli żeby liczba osób zaszczepionych się zwiększała. Dostrzegamy zresztą otwartość ze strony resortu, który wcześniej był bardzo powściągliwy wobec działań dotyczących problemu grypy.

Ile osób musi się zaszczepić, aby uznali Państwo, że cel Programu został osiągnięty?

Będziemy zadowoleni z corocznego, kilkunastoprocentowego zwiększenia wyszczepialności wśród pracowników placówek ochrony zdrowia i stałego, kilkuprocentowego wzrostu w całej populacji. Mógłbym powiedzieć, że będę zadowolony, jeśli zaszczepi się 70% osób z grup zwiększonego ryzyka. Ale w naszych warunkach to mrzonka. Takiego wyniku nie uda się osiągnąć z roku na rok.

Mimo wszystko części społeczeństwa nie udaje się przekonać, ruchy antyszczepionkowe mają coraz większe pole do nagłaśniania swoich teorii…

Ruchy antyszczepionkowe to w istocie ruchy antycywilizacyjne, szkodliwe społecznie, które fałszywie interpretują dane i wyciągają z nich nieuprawnione wnioski.

Nawet jeśli ktoś prywatnie jest przeciwnikiem szczepień, to jako lekarz ma obowiązek zostawić swoje poglądy z boku i przekazywać rzetelną wiedzę i informować pacjenta o wytycznych odpowiednich gremiów naukowych.

Czy rozważają Państwo redefinicję grup, dla których szczepienia są zalecane?

Na razie nie. Będziemy szczęśliwi, jeśli grupy, dla których szczepienia są zalecane, zaczną się szczepić. Potem może nadejdzie czas na zmianę priorytetów.

Może naukowcom brakuje argumentów, aby przekonać do efektywności i skuteczności szczepień, np. osoby >65. roku życia? Odpowiednie badania można by prowadzić nawet w Polsce, gdzie niewiele osób się szczepi…

Bez przesady, istnieją twarde dowody kategorii A i B potwierdzające skuteczność i bezpieczeństwo szczepienia. Szczepienia zajmują istotne miejsce wśród wielu czynników, które w ostatnich latach znacznie przyczyniły się do wydłużenia życia.

Mocne dowody z badań z randomizacją przemawiają na korzyść szczepienia chorych na chorobę wieńcową i po zawale serca. Dlaczego ta grupa nie otrzymuje szczepienia bezpłatnie w ramach programu szczepień ochronnych?

To pytanie do Ministerstwa Zdrowia, choć myślę, że najistotniejszą kwestią nie są tu pieniądze, ale świadomość chorych i kardiologów. Lekarze prowadzący chorych z chorobą wieńcową i po zawale powinni zalecać im szczepienie przeciwko grypie jako element profilaktyki. Szczepienie w tej grupie chorych rzeczywiście wydłuża życie i są na to mocne dowody.

Z Programu Szczepień Ochronnych (PSO) na 2013 r. usunięto z grupy szczepień zalecanych szczepienie dzieci i młodzieży ze wskazań epidemiologicznych. Tymczasem dzieci i młodzież to rezerwuar zakażenia w populacji, choć najczęściej grypa nie jest dla nich samych dużym zagrożeniem. Czy Grupa Robocza ds. Grypy dyskutowała o tym posunięciu?

Do tej decyzji odniósł się Komitet Sanitarno-Epidemiologiczny. Mamy zapewnienie, że ta grupa została usunięta z Programu na skutek pomyłki i że Ministerstwo Zdrowia to uchybienie naprawi.

Dziękuję za rozmowę

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań