Dwanaście mgnień pandemii - strona 2

31.12.2020
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Andrzej Duda wygrywa pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale różnica między nim a kandydatem KO nie jest duża. PiS niepokoi zwłaszcza niska frekwencja wśród wyborców powyżej 60. roku życia. Zalecenie „zostań w domu” jest potencjalnie niebezpieczne.

Szkoła podstawowa nr 98 w Warszawie przygotowuje się na powrót uczniów we wrześniu, 27 sierpnia 2020. Fot. Maciej Jaźwiecki / Agencja Gazeta

LIPIEC. LEKCEWAŻENIE

3 lipca premier Mateusz Morawiecki publicznie zapewnia, że sytuacja epidemiczna w Polsce związana z koronawirusem „stabilizuje się”. – W sensie jak najbardziej pozytywnym, coraz mniej w trendzie jest zachorowań, zgonów jeszcze mniej, to mnie szczególnie cieszy. To już jest teraz choroba, można powiedzieć, jak inne, czekamy tylko na szczepionkę. Myślę, że kilka miesięcy i ktoś na świecie ją wynajdzie, bo wielkie pieniądze poszły na jej opracowanie – mówi szef rządu. – Instytucje, które oceniały pierwszą turę wyborów potwierdziły, że została ona zorganizowana w bardzo właściwy sposób. Nie bójmy się z zatem pójść do tej drugiej tury, zachęcam wszystkich mieszkańców waszego powiatu (...), bo nie wszyscy poszli tak tłumnie, tak licznie jak poprzednio, może się niektórzy niepokoili.

W innym mieście Morawiecki doda: – Nie ma się już czego bać, latem wirusy grypy i ten koronawirus też są dużo słabsze. Widać to już po sytuacji w Polsce, spokojnie można już iść na wybory.

W tym samym czasie WHO przestrzega, że pandemia COVID-19 jeszcze się nie kończy, a dane prezentowane przez resort zdrowia nie potwierdzają optymizmu premiera. Choć liczba nowych zakażeń się waha, lipcowy spadek to efekt – przede wszystkim – zakończenia dużych testów przesiewowych na Śląsku, gdzie intensywnie testowano górników w maju i czerwcu.

Eksperci alarmują, że mijają kolejne tygodnie wakacji, a nie widać – ze strony rządu, inspekcji sanitarnej – żadnych realnych przygotowań do nowego roku szkolnego. Przestrzegają, że powrót dzieci i młodzieży do nieprzygotowanych szkół musi przynieść ze sobą falę zakażeń. Pojawia się coraz więcej sygnałów, że ze szkół chcą odchodzić nauczyciele, zwłaszcza ci najstarsi. Ministerstwo Zdrowia praktycznie abdykuje z roli lidera w procesie przygotowań szkół do działania w czasie pandemii, delegując zadania na GIS.

SIERPIEŃ. IGNORANCJA

Nie ma pieniędzy na przystosowanie szkół do działania w czasie epidemii. Poza wydatkami – ograniczonymi – na zakup sprzętu do ewentualnego zdalnego nauczania nie zrobiono niczego. Szkoły, praktycznie, nie mogą rozgęścić klas (rozwiązanie znane z innych krajów). Zalecenia dotyczące dystansowania społecznego zwłaszcza w dużych szkołach, w największych miastach, pozostają papierowym frazesem – nauczyciele (i rodzice) mają tego pełną świadomość. MEN i GIS publikują ulotki z zasadami bezpieczeństwa, warte tyle, ile papier, na których je wydrukowano. Pojawiają się rekomendacje częstego mycia rąk i ich odkażania oraz zapis, że dyrektor szkoły może zarządzić obowiązek zasłaniania nosa i ust w przestrzeniach wspólnych. I odkażaniu rąk, i maseczkom w szatniach i na korytarzach od razu sprzeciwia się część rodziców, zapowiadając ostre protesty (w efekcie również te „zalecenia” pozostają zapisami papierowymi). MEN i MZ nie przewidują ani testowania nauczycieli (związki zawodowe domagają się dostępu do testów raz w tygodniu). Niejasne pozostają procedury kontaktu między rodzicami, szkołą i sanepidem w wypadku podejrzenia zakażenia bądź jego potwierdzenia.

Teoretycznie kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie bezpieczeństwa i higieny w szkołach przewiduje, że „dyrektor, za zgodą organu prowadzącego i po uzyskaniu pozytywnej opinii państwowego powiatowego inspektora sanitarnego (PPIS), może zawiesić zajęcia na czas oznaczony, jeżeli ze względu na sytuację epidemiologiczną może być zagrożone zdrowie uczniów (...) Zawieszenie zajęć może dotyczyć grupy, grupy wychowawczej, oddziału, klasy, etapu edukacyjnego lub całej szkoły, w zakresie wszystkich lub poszczególnych zajęć”.

W praktyce, gdy dyrektorzy chcą skorzystać z tego przepisu – i nawet uzyskują zgodę kuratorium – okazuje się, że w imię utrzymywania, iż wszystko jest pod kontrolą i w zasadzie szkoły mogą być otwarte („bo mury nie zakażają”, jak powie w pewnym momencie minister edukacji), sanepidy albo zgody nie wydają, albo ją wycofują.

W połowie sierpnia napięcia w Zjednoczonej Prawicy sięgają zenitu. Rozmowy koalicyjne przeciągają się w nieskończoność, zaś Zbigniew Ziobro ostro licytuje w starciu z premierem Mateuszem Morawieckim. Posłowie PiS kierują do Sejmu projekt ustawy o bezkarności urzędników za decyzje związane z walką z pandemią. Solidarna Polska i opozycja są przeciw, PiS projekt w ostatniej chwili wycofuje – a kilkadziesiąt godzin później do dymisji podaje się najpierw wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński (odpowiedzialny za zakupy pandemiczne), a następnego dnia – minister Łukasz Szumowski. Ten ostatni zapewnia, że zostawia swojemu następcy gotowy plan walki z pandemią, przygotowany przez powołany kilka tygodni wcześniej zespół ekspertów. Ministrem zdrowia zostaje Adam Niedzielski. Człowiek premiera Mateusza Morawieckiego, były prezes NFZ. Większość komentatorów chwali decyzję, spodziewając się, że Niedzielski będzie otwartym na dialog, rozsądnym menadżerem, gotowym do wsłuchiwania się w głos ekspertów.

WRZESIEŃ. AROGANCJA

Oczekiwania sobie, rzeczywistość sobie. Adam Niedzielski szybko ogłasza swój pomysł na walkę z pandemią. Nie możemy dłużej powstrzymywać wirusa, mówi. Musimy nauczyć się z nim żyć. – Będziemy elastycznie zarządzać ryzykiem.

Minister mówi o planach szybkiego przedstawienia recovery planu – czyli sposobu na odbudowanie świadczeń przynajmniej do stanu sprzed pandemii. Ogłasza likwidację szpitali jednoimiennych. Mają je zastąpić szpitale specjalistyczne – dziewięć w skali kraju – w których będą równolegle funkcjonować segmenty dla pacjentów z COVID-19 i pozostałych.

Ministerstwo praktycznie przekreśla budowany od kwietnia system testowania. Ogłasza, że nie będą testowane osoby z kwarantanny, jedynie ci, którzy mają objawy. Kierować na testy mają lekarze POZ i to po osobistym zbadaniu chorego. Przez kilkanaście dni lekarze POZ walczą z absurdalną wizją przyjmowania w niewielkich poradniach pacjentów, u których występują jeden, dwa lub trzy charakterystyczne dla COVID-19 symptomy – tylko cztery usprawiedliwiają wystawienie skierowania po teleporadzie. Teleporady zresztą, które były od wiosny dobrze widziane przez MZ i NFZ, znajdują się na cenzurowanym. Fundusz i Rzecznik Praw Pacjenta zapowiadają kontrole placówek POZ i wskazują, że wielu pacjentów jest odciętych od realnej pomocy medycznej.

Włączenie lekarzy POZ do walki z pandemią ma przede wszystkim odciążyć sanepid, który znów (po miesiącach wakacyjnego wytchnienia) nie nadąża. – Sanepid ma twarz starej, zmęczonej kobiety – mówi Główny Inspektor Sanitarny prof. Jarosław Pinkas. – Skrajne niedoinwestowanie sprawiło, że w niektórych jednostkach wciąż w użyciu jest kalka. Nie ma skanerów, panie przepisują dokumenty przez kalkę. Teraz ta zapomniana inspekcja okazuje się niezbędna – stwierdza. Jednak inwestowanie w inspekcję sanitarną oznacza wyłącznie zakup sprzętu: nie ma pieniędzy na to, co jest największą bolączką, czyli kadry. Za kilkanaście dni, gdy liczba nowych zakażeń zacznie piąć się w górę w zastraszającym tempie, sanepidy kadrowo wzmacniać będą samorządy, delegując swoich pracowników.

Polacy zaczynają szturmować apteki w poszukiwaniu szczepionek przeciw grypie. Okazują się one dobrem wręcz luksusowym, w aptekach pojawiają się pojedyncze sztuki, które natychmiast znikają. Rząd z jednej strony podkreśla, że to nie on odpowiada za zabezpieczenie dostaw (szczepionka przeciw grypie nie jest obowiązkowa), z drugiej – rozpoczyna dość nerwowe ruchy w poszukiwaniu dodatkowych dostaw dla medyków i seniorów, którym (tym powyżej 75. roku życia) obiecano bezpłatne szczepienie.

19 września liczba nowych zakażonych – po raz pierwszy – przekracza granicę tysiąca. 25 września pada kolejny rekord – 1587 zakażonych. – Wzrost zachorowań jest, ale my cały czas panujemy nad tą pandemią – komentuje podczas spotkania z dziennikarzami przebywający w Watykanie prezydent Andrzej Duda. – W połowie października krzywa zachorowań powinna się wypłaszczyć – mówi głowa państwa, powołując się na informacje od Głównego Inspektora Sanitarnego.

Izba przyjęć UCK WUM w Warszawie, 3 listopada 2020. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

PAŹDZIERNIK. PANIKA

1967, 2292 – to odczyty pierwszych dwóch dni października. Kilka dni później jest już ponad 3 tysiące nowych zakażeń, a 10 – 5,3 tysiąca. Dzień wcześniej wieczorem na Twitterze minister Adam Niedzielski zapowiada Strategię 2.0 walki z pandemią. Nie przyznaje wprost, że poprzednia (która nie zdążyła nawet na dobre wejść w życie) nie była żadną strategią. Tej opublikowanej 9 października też sporo zresztą brakuje. W skrócie: ma powstać więcej łóżek covidowych. W każdym województwie ma powstać szpital koordynacyjny (dawny – jednoimienny, tylko z dodatkowymi zadaniami), szpitale II i III poziomu zabezpieczenia mają mieć oddziały covidowe, szpitale I stopnia – wydzielone miejsca do izolacji pacjentów z COVID-19. Ministerstwo chce też ułatwiać dostęp do testów.

Polska ma stać się kolorowa – strefy czerwone, żółte i zielone, z różnymi stopniami obostrzeń odpowiadają przesłaniu Strategii 2.0, której autorzy stwierdzają: „Decyzje są podejmowanie w oparciu o analizę występujących na konkretnych obszarach czynników ryzyka oraz ich wpływu na różne sfery życia. Przykładem takiego postępowania jest powrót dzieci do szkół. Koszt utraty zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży pozostającej przez długi okres w odizolowaniu od rówieśników, braku możliwości powrotu rodziców do pracy, a co za tym idzie spowolnienia gospodarczego w znaczący sposób przewyższył ryzyko związane z potencjalnym zwiększeniem zachorowalności i przeważył o podjęciu decyzji o uruchomieniu szkół z dniem 1.09.2020 r. Fundamentem nowej strategii walki z epidemią COVID-19 jest stosowanie działań dopasowanych w skali regionu, a nie całego kraju”.

I przez następne niemal dwa tygodnie rząd walczy o utrzymanie nauczania przynajmniej w części Polski, przynajmniej w szkołach podstawowych. W połowie października, zamiast wypłaszczenia, jest ponad 8 tysięcy nowych zakażeń. 21 – już ponad 10 tysięcy. W ostatnich dniach października rozpoczyna się nauka zdalna dla uczniów starszych klas podstawówek. Liczba nowych zakażonych przekracza 16 tysięcy.

W połowie października (liczba zakażonych – 7,7 tysiąca) płonące polano do basenu wypełnionego benzyną – bo szpitale zaczynają padać pod naporem pacjentów, rosną zatory karetek przed SOR-ami – postanawia wrzucić minister Jacek Sasin. – Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem, jak brak woli części środowiska lekarskiego, chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wiele lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce – mówi w jednym z wywiadów, odnosząc się do odsetka medyków, którzy odmawiają przyjęcia decyzji wojewody o skierowaniu do pracy przy pandemii.

Ministerstwo Zdrowia ogłasza, że występuje na drogę sądową, by odzyskać kilkadziesiąt milionów złotych z tytułu niedostarczonych respiratorów.

Rząd przystępuje do budowy szpitali tymczasowych – od flagowego Szpitala Narodowego. Ma być ogromny – nawet na 3 tysiące łóżek, choć oczywiście nie od razu. Tysiąc łóżek do systemu covidowego obiecują dołożyć placówki prywatne – minister zdrowia przyjmuje ten gest z wdzięcznością.

Sejm uchwala ustawę antycovidową dla ochrony zdrowia, w tym – 100-proc. dodatek dla medyków walczących z pandemią. Niestety – tylko dla tych, których do tej walki skieruje wojewoda.

Trybunał Konstytucyjny ogłasza werdykt w sprawie przepisów antyaborcyjnych, uznając przesłankę dopuszczającą przerwanie ciąży z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu za sprzeczną z konstytucją. Na ulice polskich miast – tych największych i tych całkiem małych – wychodzą setki tysięcy osób, przede wszystkim młodych kobiet.

Trzy ostatnie dni miesiąca przynoszą – każdy – po ponad 20 tysięcy nowych zakażeń.

LISTOPAD. CHAOS

7 listopada pada rekord – niemal 28 tysięcy nowych zakażeń. System ochrony zdrowia jest – dosłownie – pod ścianą. Karetki z pacjentami krążą między szpitalami, wyczekują godzinami w kolejkach pod oddziałami ratunkowymi. Szpital na Stadionie Narodowym, który miał być gotowy na koniec października, długo nie przyjmuje pacjentów, a gdy już zaczyna – okazuje się, że w zasadzie szansę mają tylko ci, którzy są bliscy wyzdrowienia. W cięższym stanie pozostają szpitale stacjonarne – w których nie ma miejsc. – To nasza czwarta linia obrony – mówią o szpitalach tymczasowych ministrowie i premier.

Jednocześnie epidemia jakby zaczyna się cofać. Gdyby liczba nowych zakażeń jeszcze wzrosła lub utrzymała się na poziomie z 7 listopada przez kolejny tydzień, dziesięć dni, rząd musiałby wprowadzić całkowity lockodown. Ale nowych przypadków jest coraz mniej – widmo zamknięcia gospodarki oddala się. Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku, gdy Michał Rogalski – ubiegłoroczny maturzysta, od początku gromadzący dane na temat pandemii – informuje o zniknięciu najpierw kilkunastu, potem kilkudziesięciu tysięcy przypadków między raportami powiatowych stacji sanepidu a raportami przekazywanymi przez WSSE do Ministerstwa Zdrowia i codziennie raportowanymi. Minister zleca GIS wyjaśnienie problemu, po czym następuje – w kolejności chronologicznej – rezygnacja prof. Jarosława Pinkasa z funkcji Głównego Inspektora Sanitarnego, przyznanie się GIS do zgubienia ponad 30 tysięcy zakażeń (które jednakowoż miały nie mieć wpływu na decyzję czy też raczej jej brak o lockdownie), a następnie – centralizacja systemu agregowania i publikacji danych.

Oprócz ewidentnego zafałszowania – intencjonalnego bądź nie – statystyk, jest jeszcze jeden powód zmniejszonej liczby zakażeń: Polacy z objawami infekcji, zniechęceni wielokilometrowymi (samochody) bądź wielogodzinnymi (niezmotoryzowani) kolejkami do punktów poboru wymazów przestają chcieć się testować. Do tego dochodzą obawy o przepisy izolacyjno-kwarantannowe. Te rząd zmienia w takim tempie, że nie wiadomo kto, na ile i na jakich warunkach zostanie zatrzymany po pozytywnym wyniku testu. Coraz więcej wybiera samoizolację i, zwłaszcza w przypadku skąpych objawów, przechorowanie COVID-19 w domu.

Trwają uliczne demonstracje – jednak nawet te największe nie przekładają się, jak mówi minister zdrowia – na wzrost zakażeń. Przez cały listopad jest on wysoki (już na początku miesiąca rząd wysyła na zdalne nauczanie również najmłodszych uczniów, otwarte pozostają jedynie przedszkola), ale – jak tłumaczy Adam Niedzielski – dynamika wzrostu się zatrzymała. Nie przeszkadza to wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu oskarżyć w Sejmie opozycję: – Macie krew na rękach, dopuściliście się zbrodni. Jeżeli w Polsce będzie praworządność, to wielu z was będzie siedzieć.

Choć polityka kojarzy się najczęściej z bitwą o stołki, pod koniec miesiąca w polskiej dochodzi do pierwszej bitwy o stoki. O stoki narciarskie, których zamknięcie rząd zapowiedział, ale po interwencji prezydenta Andrzeja Dudy z tej zapowiedzi się wycofał, poprzestając na zamknięciu restauracji i hoteli (choć nie dla wyjazdów służbowych).

Senat uchwala, że dodatki covidowe mają przysługiwać wszystkim medykom pracującym przy pandemii, a nie tylko tym, których do walki kieruje wojewoda. Sejm najpierw tę poprawkę przyjmuje, by następnie się z niej wycofać – i złożyć projekt ustawy „konwalidujący” błąd. Prezes PiS oskarża opozycję o chęć zrujnowania finansów państwa, a minister zdrowia oświadcza... że dodatki dostaną wszyscy wskazani przez szpitale, na mocy nie ustawy, a jego polecenia dla prezesa NFZ. Pracownicy medyczni nie ufają obietnicom – i dopytują, po co w takim razie różnicować ich na tych, którym dodatki gwarantuje ustawa i pozostałych, którym musi wystarczyć obietnica ministra.

GRUDZIEŃ. NIEPEWNOŚĆ

Boże Narodzenie kojarzyło się zawsze z wypatrywaniem pierwszej gwiazdki na wigilijnym niebie. W tym roku z równym zaangażowaniem wypatrywaliśmy decyzji w sprawie szczepionki przeciw COVID-19. Nadeszła tuż przed świętami. Europę w szczepieniach wyprzedziły m.in. Wielka Brytania, USA i Izrael, ale 27 grudnia szczepienia ruszyły już we wszystkich krajach UE. Również w Polsce. Od pierwszej osoby zaszczepionej do sukcesu akcji szczepień droga jest jednak daleka. Wokół niej ciągle jest więcej pytań niż odpowiedzi. I jedno, zasadnicze: co zrobić, by trzecia fala pandemii, której – wszystko na to wskazuje – nie unikniemy, nie zakłóciła i nie zatrzymała procesu szczepień.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!