Balneologia szansą dla postcovidowców

11.03.2021
Katarzyna Pelc
Kurier MP

Po ponad czterech miesiącach zamknięcia 11 marca zostaje wznowione leczenie uzdrowiskowe. Do sanatoriów będą mogli przyjechać tylko ci, którzy zostali zaszczepieni przeciwko COVID-19 dwiema dawkami, oraz ci, którzy mają negatywny test na SARS-CoV-2 wykonany nie wcześniej niż 4 dni przed terminem rozpoczęcia leczenia. Obowiązujące przepisy nie przewidują leczenia dla tzw. postcovidowców. – Szkoda, bo sanatoria są naturalnym i najlepszym miejscem dla przeprowadzania rekonwalescencji pacjentów – uważa dr Jerzy Piwkowski, specjalista balneologii i medycyny fizykalnej, specjalista laryngolog, w latach 2012-2019 Naczelny Lekarz Uzdrowisk Małopolski.

Fot. Paweł Sowa / Agencja Gazeta

Katarzyna Pelc: Czy to dobry pomysł, żeby w środku pandemii, w środku jej trzeciej fali otwierać uzdrowiska?

Dr n. med. Jerzy Piwkowski: To już najwyższy czas, żeby je otworzyć! Pomysł zamknięcia uzdrowisk w ogóle nie wydaje mi się dobrym posunięciem, podobnie jak zamykanie innych placówek ochrony zdrowia, a więc szpitali czy przychodni.

Do tej pory jednak uzdrowiska były traktowane dosyć pobłażliwie, szczególnie przez lekarzy innych specjalizacji, nie balneologów.

Powodem zasadniczym jest brak wiedzy środowiska lekarskiego na temat balneologii i metod leczenia balneologicznego. Wynika to z prostej przyczyny – balneologia jako przedmiot na studiach lekarskich przestała być wykładana w latach 20. ubiegłego wieku. Ogromne triumfy święciła i była właściwie podstawową metodą leczniczą w XIX i w I połowie XX wieku w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Później było różnie, wiele państw się wycofało z tego profilu leczenia. Do dziś leczenie przy pomocy metod balneologicznych prowadzone jest we Francji, Włoszech, w Niemczech, Austrii i oczywiście w Polsce.

Warto podkreślić, że metody te opierają się głównie na surowcach naturalnych, takich jak wody lecznicze, peloidy, czyli na przykład torf leczniczy, inaczej borowina, i sole lecznicze. To dość szerokie spektrum oddziaływania dziś uzupełniane jest już przez bardziej nowoczesne metody – światłolecznictwo, różnego rodzaju prądy, pole magnetyczne.

Niemniej uzdrowiska przez wielu postrzegane były jako miejsca dobrej zabawy, a nawet zdrad małżeńskich. Złośliwi nazywali to „krzakoterapią”.

Ludzie do uzdrowiska przyjeżdżali z różnymi problemami, nie tylko zdrowotnymi. Jeżeli ktoś nie miał szczęśliwego życia rodzinnego, to nie raz się zdarzało, że podczas turnusu znalazł ciekawego partnera czy partnerkę i realizował swoje niespełnione marzenia, ale to był raczej margines tego wszystkiego. Można powiedzieć, że taniec, czyli te przysłowiowe balangi, to jest kinezyterapia (śmiech).

Czy balneologiczne metody leczenia się rozwijają?

Najmniejsze zmiany zachodzą w przypadku oddziaływania surowców naturalnych. Borowina jest taka jaka była kiedyś, wody mineralne lecznicze mają stały skład, a i technika oddziaływania jest taka sama, bez względu na upływ czasu. Zrezygnowano natomiast z niektórych metod, stosowanych w XIX i na początku XX wieku, jak na przykład z kąpieli zmiennocieplnych. One były bardzo pracochłonne, a ponieważ doszły inne zabiegi, pacjenci na tym zyskali.

Zmianom uległy zabiegi, które były oparte na technice, a ta oczywiście zmieniała się przez lata. Dziś mamy bardziej doskonałe urządzenia emitujące światło, różnego rodzaju prądy, kinezyterapia też się wzbogaciła o nowe metody.

Nie zmieniła się natomiast filozofia balneoterapii. Nadal stosujemy leczenie bodźcowe i poprzez te bodźce osiągamy usprawnienie działania organizmu, a właściwie powrotu do równowagi organizmu, którego procesy fizjologiczne w wyniku choroby zostały zakłócone.

Czy to oznacza, że balneologię można utożsamiać z rehabilitacją?

Ma wiele cech wspólnych z rehabilitacją, ale my balneolodzy podstawowe znaczenie przywiązujemy do surowców naturalnych i ich oddziaływania na organizm. Uzupełniamy je zabiegami, które częściej stosuje rehabilitacja.

Prawdziwy rozkwit uzdrowiska przeżyły w XIX w., a leczono w nich wówczas prawie wszystkie choroby. To wtedy popularna stała się m.in. Krynica Zdrój, Rymanów Zdrój, Nałęczów, a leczyły się w nich ówczesne elity. Wraz z rozwojem farmacji oraz dużymi ograniczeniami w dotowaniu tej formy leczenia przez władze, uzdrowiska w większości krajów Europy zaczęły pustoszeć i powoli zanikać. W Polsce nieustająco cieszą się powodzeniem. Mam jednak wrażenie, że tylko wśród pacjentów.

Kłopoty uzdrowisk pojawiają się periodycznie, mniej więcej co 10 lat podejmowane są krucjaty przeciwko nim. Przyczyny są banalne – chodzi oczywiście o pieniądze.

Poza tym kłopoty uzdrowisk wynikają z braku zrozumienia balneologii. W Polsce jest raptem kilkuset specjalistów i ta wiedza balneologiczna w zasadzie jest zamknięta w tym kręgu lekarzy, reszta kolegów reprezentujących inne specjalizacje, bądź bez specjalizacji nie orientuje się kompletnie, czym jest balneologia. Sytuacja jest o tyle zabawna, że już od wielu lat podstawowym warunkiem rozpoczęcia specjalizacji z balneologii i medycyny fizykalnej jest posiadanie II stopnia specjalizacji klinicznej (kiedyś to były stopnie ordynatorskie). Śmieszne jest więc postrzeganie nas balneologów jako niedouczonych lekarzy. Balneolodzy to specjaliści, którzy wcześniej pełnili rozmaite funkcje w ochronie zdrowia, a później dopiero przeszli do tego działu medycyny.

W ostatnim numerze „Acta Balneologica” prof. Irena Ponikowska podkreśla, że w leczeniu chorych z postpandemicznymi zespołami stresowymi uzdrowiska mogą odegrać kluczową rolę.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!