Balneologia szansą dla postcovidowców - strona 2

11.03.2021
Katarzyna Pelc
Kurier MP

Zdecydowanie tak – i właśnie z tego powodu mówię, że to najwyższy czas by otworzyć sanatoria. Ludzie chorowali, chorują i będą chorować. Dotyczy to również COVID-19, który jest jednym z wielu schorzeń trapiących ludzi. W tej chwili jest już bardzo dużo pacjentów, którzy chorowali z powodu wirusa SARS-CoV-2 i udało im się wyzdrowieć. Przechodzili tę chorobę różnie, jedni lżej, drudzy ciężej. U części pacjentów pojawiły się problemy z dojściem do pełni zdrowia. Niestety często proces rekonwalescencji się wydłuża. I tu widzę ogromne znaczenie lecznictwa sanatoryjnego, to właśnie w sanatoriach w znakomity sposób proces rekonwalescencji można przyspieszyć i zrealizować. Po pierwsze dlatego, że pobyt tych pacjentów w sanatoriach jest bezpieczny tak dla nich, jak i dla personelu. Przynajmniej teoretycznie rzecz biorąc są to ludzie, którzy mają odporność, a więc nie powinni przenosić zakażenia i nie powinni zachorować. Po drugie sanatoria są w pełni przygotowane lokalowo i merytorycznie do prowadzenia leczenia rehabilitacyjnego pacjentów.

Ale takie miejsca z programami leczenia pocovidowego już w Polsce działają.

Z tego co się orientuję są to dwie grupy działania. Po pierwsze komercja w pojedynczych sanatoriach, co ilościowo nie ma większego znaczenia, a do tego to leczenie, jak każde leczenie, jest dla ogółu społeczeństwa dosyć drogie. Wszyscy płacimy składki na zdrowie i oczekujemy niekomercyjnego leczenia.

Drugim sposobem działania jest program pilotażowy uruchomiony przez Ministerstwo Zdrowia, korzystający z możliwości jednego ze szpitali uzdrowiskowych MSWiA w Głuchołazach. To jest jednak kropla w morzu potrzeb, a poza tym jest to program pilotażowy, z którego mają dopiero wyniknąć jakieś metody leczenia, adekwatne dla pacjentów ze szkodami pocovidowymi. Pacjenci chorują już teraz, natomiast program, jak znam życie, będzie się ciągnął przez dłuższy czas. Później jeszcze będzie opracowywanie wniosków i zanim trafi do pacjenta, to – znając procedury, które są wdrażane zwykle w takich przypadkach – kilka lat upłynie. Więc pilotaż pilotażem, ale pacjenci muszą być leczeni teraz.

W sanatoriach będziemy leczyć stosując klasyczne metody balneologiczne z tą uwagą, że trzeba to będzie robić ostrożnie, z wyczuciem, ponieważ jednostka chorobowa nie jest na razie jeszcze zbyt dobrze poznana. Musimy więc zachować trochę większą ostrożność niż zwykle. Ale lekarze mają ciągle do czynienia z pacjentami, zawsze coś nieprzewidzianego może się wydarzyć. Każdy lekarz jest tego świadomy i na to wyczulony.

Bardzo często w tych rehabilitacjach pocovidowych jest potrzebna pomoc psychologa, logopedy, a takich specjalistów sanatoria raczej nie zatrudniają.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w sanatorium dokontraktować psychologa i logopedę, jeśli będzie taka potrzeba. To są tylko drobne korekty, nie zmieniamy struktury całego sanatorium. Na ogół pacjentów z zaburzeniami mowy nie jest dużo, większość skarży się na nieswoiste objawy, takie jak zmęczenie, bóle mięśniowe, spadek kondycji. Skądinąd trudno się dziwić, bo jeżeli pacjent przebywa w domu dwa tygodnie, a większą część czasu spędza w łóżku, nie wychodzi na zewnątrz, bo nie pozwala mu na to kwarantanna, siłą rzeczy traci kondycję.

Już w latach 60. ubiegłego wieku badano, co się stanie, gdy zdrowego człowieka zmusi się do długotrwałego leżenia. Wyniki były przygnębiające – badany miał kłopoty z poruszaniem się, z koordynacją ruchów, nie miał kondycji, trzeba było go od nowa uczyć chodzić.

Żeby to wszystko, mówiąc kolokwialnie, miało ręce i nogi, sanatoria dla pacjentów pocovidowych powinny być finansowane przez NFZ.

Oczywiście, rządzący powinni być wyczuleni na potrzeby naszych pacjentów i ich chęć powrotu do normalnego życia. Część pieniędzy, które Unia Europejska przeznacza na walkę z COVID-19 należy oddelegować do leczenia rekonwalescentów w warunkach uzdrowiskowych. Z tych pieniędzy moglibyśmy stworzyć program rehabilitacji pocovidowej sanatoryjnej. Celowo mówię sanatoryjnej, żeby stan pacjentów trafiających do sanatorium był zgodny ze wskazaniami do tego typu leczenia. Gdyby ocenić populację ludzi w Polsce, którzy chorowali na COVID-19, to najbardziej kwalifikują się do tego typu leczenia ci, którzy tę chorobę przechodzili średnio i lekko. Musiałyby być poczynione jednak pewne korekty dotyczące programu terapii. Na przykład trzeba by zmienić profil zabiegów zgodnie z aktualnymi potrzebami pacjentów. Są to bowiem nieco inni pacjenci niż dotychczas leczeni. Wszystkie zabiegi muszą być dobrane indywidualnie do każdego covidowego pacjenta w zależności od jego stanu, od schorzeń towarzyszących, od tego na co wcześniej chorował. I o tym musi decydować lekarz.

Realnie na to patrząc taka pocovidowa rehabilitacja sanatoryjna pewnie mogłaby ruszyć nie wcześniej niż za miesiąc, może dwa.

Nie, nie zgadzam się z tą tezą. Wszystko zależy od chęci i od operatywności, i oczywiście nie od zespołów sanatoryjnych, bo one są cały czas w „dołkach startowych”. Tu chodzi o zespoły decydenckie, w których kompetencjach jest podział środków unijnych. Jeżeli będą w stanie szybko przekazać pieniądze do NFZ jako, określmy to tak roboczo, program rekonwalescencji pacjentów z zastosowaniem metod balneologicznych, czyli z zastosowaniem lecznictwa uzdrowiskowego, to jesteśmy w stanie błyskawicznie to zrobić – dosłownie w ciągu kilku tygodni. Z punktu widzenia ekonomii i skuteczności działania nie ma sensu tworzenia kolejnych centrów rehabilitacji. Miejscami już gotowymi, bez żadnych wielkich inwestycji, oprócz nakładów na leczenie, są uzdrowiska.

Rozmawiała Katarzyna Pelc

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!