Handlarze nadzieją 2.0 - strona 2

16.04.2021
Maciej Biardzki
specjalnie dla MP.PL

Koszty projektu tez mają znaczenie, choć podnosi się, że będą one finansowane nie ze składki zdrowotnej, ale funduszu zwalczania pandemii. Wcale mnie to nie uspokaja, bo jakie to ma znaczenie? Że wyda się, bez sensu, pieniądze częściowo z innego źródła. Przecież pieniądz to pieniądz – wydajcie je np. na kształcenie profesjonalistów medycznych, przydadzą się na raz następny. Z jednej strony chce się finansować masową rehabilitację dla wszystkich, nie tylko rzeczywiście potrzebujących, po stawkach zbliżonych dla pacjentów po udarach mózgowych, zawałach serca czy zabiegach ortopedycznych, z drugiej – koszty kwalifikacji już w tej chwili ponad 2,5 miliona ludzi zakażonych SARS-CoV-2 pozostawia się w składce kapitacyjnej lekarzy POZ. Same RTG dla tej grupy, licząc skromnie po 40 zł za badanie, to 100 mln zł do wydania. Przy okazji – czy ktoś się zastanowił, jaką dawkę promieniowania rentgenowskiego w tej masowej akcji zaaplikujemy społeczeństwu?

Czy będzie miał kto zrealizować ten projekt? Zacznijmy od podstaw, czyli znowu od POZ. Czy POZ obciążona codzienną pracą z pacjentami innymi niż z COVID-19, prowadzeniem bezobjawowych i skąpoobjawowych COVID-19 (teoria, bo bezobjawowych nie widzimy, a wielu spośród pacjentów POZ jest znacznie bardziej niż tylko skąpoobjawowa), prowadzeniem akcji szczepień, będzie miała teraz przyjąć na siebie kwalifikację bez kryteriów do programu rehabilitacji?

Sama rehabilitacja, która już w tej chwili, nie tylko z powodu braku środków finansujących świadczenia, ale po prostu z powodu braku potencjału ludzkiego, nie realizuje rehabilitacji pacjentów nie-covidowych – po zawałach, udarach, operacjach ortopedycznych, ale też z dziesiątków innych przyczyn, będzie miała teraz objąć rehabilitacją potencjalne 2,5 miliona ludzi, a przecież zakażają się dodatkowe dziesiątki tysięcy ludzi dziennie? Czy trzeba wskazywać, jak mało to jest realne?

Przejdźmy do meritum. Co się wkrótce stanie? Otóż dziesiątki tysięcy ludzi po przebytym COVID-19 uda się do swoich lekarzy rodzinnych po uzyskanie skierowania na rehabilitację. Ci – nie otrzymując refinansowania kosztów badań i nie mając czasu na badania kwalifikacyjne wobec innych zadań – będą mnożyć trudności, wywołując frustrację i zapewne liczne skargi ozdrowieńców. Ci pacjenci z kolei, którzy przełamią barierę POZ, ustawią się w kolejce do istniejących podmiotów rehabilitacji, oczekując na przyjęcie może i 2 lata. Przecież już istniejące placówki, jak znany szpital rehabilitacyjny w Głuchołazach, wyznacza terminy na 2022 rok i zaczyna żądać skierowań potwierdzanych przez poradnie pulmonologiczne. Skończy się na tym, że projekt zablokuje przy skromnym potencjale systemu dostęp do usług POZ i rehabilitacji dla pacjentów niecovidowych, tak jak to wystąpiło przy fali zachorowań w szpitalach.

Pytanie: po co to wszystko? Czym Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia chcą się zasłużyć, wprowadzając na rympał ten projekt? Blisko 10 lat temu opowiadano anegdotę, jak to Donald Tusk na meczu Lechii Gdańsk usłyszał od znajomego profesora pomysł na naprawę leczenia onkologicznego, czego skutkiem był pakiet onkologiczny Bartosza Arłukowicza. Mogę tylko wyrazić nadzieję, że tym razem nie jest to zlecenie polityczne, nie biorące pod uwagę żadnych uwarunkowań, i możliwe jest uchylenie zarządzenia Prezesa NFZ w przedstawionej treści i stworzenie nowego projektu, uwzględniającego rzeczywiste wskazania, na miarę naszych aspiracji, ale też możliwości.

Inaczej będzie to, tak jak napisałem w tytule, wyłącznie jałowy handel nadzieją dla zmęczonych pandemią, a w części rzeczywiście odczuwających następstwa zachorowań Polaków.

Maciej Biardzki jest lekarzem, menedżerem ochrony zdrowia i publicystą. Stale współpracuje z MP.PL.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!