Barometr epidemii (54)

17.04.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Trzecia fala, jeśli chodzi o zakażenia, prawdopodobnie się przełamała. Sytuacja w szpitalach covidowych jest nadal trudna, ale się nie pogarsza. Liczba zgonów utrzymuje się na stałym, rekordowo wysokim poziomie. Tempo szczepień, jakkolwiek rząd by nie oklaskiwał własnych sukcesów, pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta

Największe wyzwanie. Tempo szczepień. Każde 100 tysięcy podanych szczepionek przeciw COVID-19 to 15 zgonów mniej – przypominają eksperci, powołując się na badania, zwłaszcza te z Izraela, gdzie proces szczepień powoli będzie dobiegać końca, a w każdym razie – jest zdecydowanie tego końca najbliżej. W Irlandii krajowy program szczepień oparty jest na założeniu, że od momentu lądowania transportu dawek do ich znalezienia się w punktach szczepień mogą minąć maksymalnie 24 godziny – w Polsce w tej chwili ten proces trwa około… dwóch tygodni. Rząd twierdzi, że nie ma opóźnień w dystrybucji, ale tylko dlatego, że skonstruowano tak scentralizowany i skomplikowany system dystrybucji. On rzeczywiście działa według planu, tylko – plan jest zły i generuje opóźnienia. Realizuje się scenariusz, o którym pisaliśmy już w styczniu, kiedy również w Polsce potrzebna była doba, lub niewiele więcej, aby każdy transport (a raczej jego część, bo wówczas obowiązywała doktryna mrożenia połowy dawek na drugie szczepienie) docierał do punktów szczepień. Przestrzegaliśmy, że w miarę zwiększania się dostaw ów scentralizowany system dystrybucji po prostu się „zatka”. I tak się dzieje. Punkty szczepień w znakomitej większości deklarują, że mogłyby szczepić o wiele więcej osób, ale liczba dostarczanych dawek nadal jest mocno reglamentowana.

Nie tylko spadliśmy jakiś czas temu na piąte, ostatnie miejsce wśród największych krajów UE pod względem tempa szczepień i odsetka populacji zaszczepionej minimum jedną dawką, ale między nami a liderującymi w tym wyścigu Hiszpanią i Niemcami dystans z tygodnia na tydzień staje się coraz większy. Jednym z powodów jest fakt, że co prawda rząd z dumą ogłasza bicie kolejnych „rekordów” liczby zaszczepionych w ciągu doby, ale te rekordy Polska bije tylko od wtorku do czwartku. W piątek liczba szczepień jest już wyraźnie niższa, a od soboty do poniedziałku – jest żenująco niska. Tymczasem minimum milion dawek, a niedługo ta liczba znacząco się powiększy, bo dostawy naprawdę zaczynają przyspieszać, tkwi w zawieszeniu – między magazynami RARS a punktami szczepień. Każde 100 tysięcy podanych szczepionek to 15 zgonów mniej. Szczepionki w magazynach hurtowni farmaceutycznych i innych pośredników nie ratują życia.

Największy znak zapytania. Gotowość do szczepień. Na razie popyt na szczepienia przeciw COVID-19 znacząco przewyższa podaż, co pozwala utrzymać tempo szczepień na obecnym – i tak niezadowalającym – poziomie. Rząd opóźnia liberalizację zasad, dopuszczających szczepienia chętnych osób, reglamentując wystawianie e-skierowań i nakazując – pod groźbą sankcji – punktom szczepień, by uzupełniały luki wyłącznie tymi, którzy mają już wystawione e-skierowania. To komplikuje pracę. Rzeczywistość nie znosi nie tylko próżni, ale i nadmiernych komplikacji, stąd co i rusz pojawiające się informacje o szczepieniach osób „z ulicy” pod koniec szczepiennej dniówki.

Jednak trzeba pamiętać, że run na szczepienia ma swój termin ważności i w miarę, jak obniżać się będzie granica wieku uprawnionych do szczepień, gotowych do stawienia się po szczepionkę w każdej chwili, w niemal dowolnym punkcie Polski, będzie coraz mniej. Tymczasem, jak wynika z badań, które opisywaliśmy w tym tygodniu, rząd nie ma przekonującej strategii komunikacyjnej, która trafiłaby choćby do części tych, którzy szczepić się nie zamierzają. W młodszych rocznikach jest to całkiem spora grupa – ba, nawet większość. Lekarze POZ, kierując się własnym doświadczeniem, przekonują, że najtrudniej będzie zmobilizować osoby w wieku 20-30 lat. Również dlatego, że pozostają one niemal całkowicie poza orbitą działania lekarzy POZ – już nie podlegają obowiązkowym szczepieniom czy bilansom zdrowia, a jeszcze – w znaczącej przynajmniej części – nie odwiedzają lekarzy ze swoimi dziećmi. Stan zdrowia na ogół nie skłania ich do regularnych badań. Jeden z wniosków, jaki natychmiast się nasuwa: kampania na rzecz szczepień przeciw COVID-19 powinna natychmiast zagościć w gabinetach lekarzy AOS (np. dermatologów, ginekologów, okulistów) i innych zawodów medycznych (fizjoterapeutów, psychologów etc.). Tak, by każdy kontakt z profesjonalistą medycznym oznaczał zetknięcie się – rzeczywiste, nie tylko w formie plakatu na ścianie gabinetu – z tematem konieczności zaszczepienia się przeciw COVID-19. To niewystarczający, ale jak się wydaje konieczny krok do tego, by zbudować pozytywne nastawienie do szczepień wśród młodych dorosłych.

strona 1 z 2
Zobacz także
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!