Barometr epidemii (70) - strona 2

08.08.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Wypowiedź ministra zdrowia to katastrofa. Ale chyba jeszcze większą jest to, że przeszła ona niemal niezauważona.

Największa porażka. Słowa abp. Stanisława Gądeckiego o obostrzeniach pandemicznych. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w artykule dla Katolickiej Agencji Informacyjnej ocenił, że mimo gwarancji konstytucyjnych i konkordatowych Kościół w czasie pandemii – począwszy od marca 2020 roku – został potraktowany gorzej niż przedsiębiorstwa handlowe. „Rządy z przeszłości nigdy nie ośmieliły się nałożyć na Kościół tak drastycznych zakazów, okazując w ten sposób znikomy respekt dla Kościoła i jego roli w życiu społecznym” – stwierdził.

Te słowa – trudno nie podzielać w tej kwestii opinii ministra Adama Niedzielskiego – wręcz wymykają się komentowaniu. Przewodniczącemu KEP – a więc osobie, która uosabia polski Kościół hierarchiczny – umknęło najwyraźniej, że nigdy „w przeszłości” rządy – ale przede wszystkim społeczeństwo jako wspólnota – nie musiały się mierzyć z tak dużym zagrożeniem epidemicznym. I choćby dlatego porównywanie decyzji podejmowanych w ostatnich kilkunastu miesiącach z tymi „z przeszłości” nie ma żadnego sensu. Nie ma też sensu odwoływanie się do dawno minionych czasów, w których rządy („z przeszłości”) były wrogo do Kościoła katolickiego nastawione, ograniczały jego działalności czy chociażby pozbawiały lub próbowały pozbawić materialnych podstaw egzystencji. Kościół katolicki po 1989 roku otrzymał – i otrzymuje ciągle – od państwa tak wiele wsparcia, że nawet jeśli rzeczywiście nie został objęty żadną z tarcz a limity wiernych były przez pewien czas bardziej restrykcyjne w świątyniach niż w galeriach handlowych, bilans i tak wychodzi dla Kościoła na plus.

Najtrudniej zrozumieć chyba jednak to, że abp Gądecki, osoba za polski Kościół – jako instytucję – odpowiedzialna, przechodzi do porządku dziennego nad bardzo smutnym dla owej instytucji zbiorem faktów. Nie tylko omijania, ale łamania – z pełną premedytacją – owych obostrzeń pandemicznych, nałożonych przepisami. Aktywnego wspierania „covidosceptyków”, również przez wysokich hierarchów kościelnych. Brak zaangażowania w zachęcanie do szczepień ochronnych, które to zaangażowanie nie powinno być uwarunkowane rozmowami na szczeblu rządowym, ale powinno wynikać z poczucia odpowiedzialności za wspólnotę, dobro wspólne. Z miłości bliźniego, po prostu.

Największe wyzwanie. Szczepienia. Narodowy Program Szczepień, zgodnie z przewidywaniami, praktycznie się wyczerpał. Na drugie dawki czeka już tylko 2 proc. zaszczepionych z ogólnej puli niecałych 49 proc. Polaków, którzy otrzymali przynajmniej jedną dawkę. Trudno nie patrzeć na te dane wręcz ze wstydem. Zwłaszcza zestawiając ten wynik z Hiszpanią (ponad 70 proc. populacji zaszczepione minimum jedną dawką, 100 proc. zaszczepionych osób 80+ i blisko 100 proc. zaszczepionej populacji powyżej 60. roku życia, 92 proc. zaszczepionych pięćdziesięciolatków i 75 proc. zaszczepionych w grupie 25-49 lat to rzeczywistość odległa o lata świetlne od tego, z czym mierzymy się – i z czego konsekwencjami będziemy się mierzyć już wkrótce-- nad Wisłą).

Ogromny dystans dzieli nas od Włoch i Francji (tam minimum jedną dawkę przyjęło ok. dwie trzecie populacji) i od Niemiec (61 proc.). Liczba zgłaszających się nowych chętnych do szczepień – ok. 30-40 tysięcy dziennie – nie rokuje sukcesu, czyli uodpornienia na tyle dużej części populacji, by zdusić jesienną falę, choć można się spodziewać, że przynajmniej w niektórych regionach nie będzie ona tak groźna w skutkach, jak dwie poprzednie.

Trudno uwierzyć, ale ciągle nie mamy kampanii edukacyjnej z prawdziwego zdarzenia, a kampania profrekwencyjna nie działa. Wyzwaniem jest jednak nie tylko zmobilizowanie tych, którzy szczepić się nie chcą, ale opracowanie i wdrożenie rozwiązań dla przypadków „problematycznych”. Przykłady można mnożyć. Choćby nauczyciele, którzy – z różnych powodów, czy to własnych NOP-ów, czy obawy przed NOP-ami – nie zgłosili się po drugą dawkę szczepionki AstraZeneca i w efekcie nie są w pełni uodpornieni. W kontekście wariantu Delta i zbliżającego się początku roku, jak podpowiada wielu ekspertów, powinni zostać objęci programem doszczepienia.

Czy sytuację zmieni wypowiedź prezesa PiS i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że rząd rozważy wprowadzenie – wzorem Francji czy Włoch – obostrzeń dla niezaszczepionych, a o samym szczepieniu przeciw COVID-19 powiedział, że odmowa szczepienia nie jest kwestią indywidualnej wolności? Decyzje w sprawie ostrzejszego kursu w programie szczepień (między innymi wprowadzenia obowiązku szczepień w niektórych grupach zawodowych) mogą zapaść już w najbliższym tygodniu. Na pewno słowa Jarosława Kaczyńskiego będą stanowić problem dla części prorządowych, ale wobec szczepień dalekich od jednoznaczności mediów i publicystów. Kaczyński nie pozostawił dużego pola manewru w tej kwestii: – Osoby, które powołują się na wolność w kontekście szczepień, może nieświadomie, odwołują się do tezy, iż człowiek człowiekowi wilkiem. To skrajny egoizm – powiedział. – Granicą wolności są prawa innych ludzi. Nie wolno innych narażać na pozbawienie zdrowia czy życia.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!