Barometr epidemii (83)

06.11.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nie będzie żadnych obostrzeń, nawet jeśli wskaźnik nowych zakażeń w przeliczeniu na 100 tysięcy osób przekroczy 100 – wynika z ostatnich wypowiedzi ministra zdrowia. Adam Niedzielski stwierdził w sobotę, że strategia „na obserwację” zdała egzamin w województwach podlaskim i lubelskim (w Lublinie wskaźnik przekroczył w ostatnich dniach 100), więc będzie stosowana również w skali całego kraju. Przedstawiciele Rady Medycznej przy premierze rozkładają ręce i przyznają, że ich głos w ostatnim czasie coraz częściej trafia w próżnię.


06.11.2021. Premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w szpitalu rezerwowym we Wrocławiu / Fot. KPRM

Największy błąd. Strategia rządu. Przyjęliśmy nieco inną, niż w poprzednich falach COVID-19, politykę walki z pandemią. Nie zwiększamy poziomu restrykcji, chcemy, żeby ze względu na naturalną odporność uzyskaną przez szczepienia, przejść jak najmniejszym kosztem ekonomiczno-społecznym przez tę falę – mówił w sobotę na antenie RMF FM Adam Niedzielski. – Jeżeli na Podlasiu i w województwie lubelskim będziemy widzieli, że ta polityka jest dobra, pozwala przejść falę bez restrykcji, to będziemy mieli świadomość, że kolejne fale będą pod coraz większą naszą kontrolą – stwierdził. Jednocześnie szef resortu poinformował, że dynamika wzrostu zakażeń w tych dwóch województwach hamuje, co oznacza, że fala zakażeń przestanie wkrótce się wznosić.

Nie znaczy to jednak, że zacznie szybko opadać, o czym warto pamiętać. Warto pamiętać również, że rachunek za wysoką liczbę zakażeń poznamy dopiero za trzy, cztery tygodnie – gdy część pacjentów z najcięższym przebiegiem COVID-19 umrze. Fala zgonów jest przesunięta wobec fali zakażeń niemal o miesiąc – i dopiero na początku grudnia minister będzie mógł być rozliczany z tego, czy ta polityka rzeczywiście „jest dobra”. W tym zaś czasie z podobnymi statystykami – lub jeszcze mniej korzystnymi – jeśli chodzi o liczbę zakażeń, będzie się zmagać już cały kraj.

W obostrzeniach nie chodzi o lockdown. Nie chodzi o zamykanie szkół na wiele miesięcy. Nie chodzi o uziemianie firm, blokowanie gastronomii czy usług hotelowych. Chodzi o wykorzystanie narzędzi – które są w zasięgu ręki – po pierwsze do zmniejszenia liczby interakcji między niezaszczepionymi (którzy są potencjalnie groźniejszymi nosicielami wirusa) i zaszczepionymi. Chodzi również o zmotywowanie części osób, które jeszcze nie skorzystały ze szczepienia, do takiej decyzji. Z punktu widzenia zdrowia publicznego, gospodarki, wydatków na leczenie powikłań pocovidowych – wydaje się to postulatem co najmniej niekontrowersyjnym, wręcz pożądanym rozwiązaniem, do którego władze nie powinny mieć żadnych wątpliwości.

A jednak mają. I dlatego minister zdrowia może jedynie po raz kolejny robić to, co robił już w wakacje, czyli obiecywać, że lada moment, dosłownie za chwilę (czyli najwcześniej w połowie listopada, o ile będzie zgoda polityczna) do Sejmu trafi wybrakowany projekt ustawy, dający pracodawcom możliwość weryfikowania statusu zaszczepienia pracowników. W przypadku pracowników medycznych projekt ma dać (uwaga!) dyrektorom placówek możliwość wprowadzenia obowiązku zaszczepienia (czyli nie rząd, a podmiot leczniczy ma podejmować w tej sprawie decyzję) pracowników, a jeśli odmówią, pracodawca ma mieć możliwość zwolnienia takiej osoby. Ma mieć, ale na jakiej podstawie, nie wiadomo. Minister nie jest pewien, gdyż (uwaga, uwaga) w projekcie „nie ma wymienionego katalogu kar”.

Największa porażka. Komunikacja. Rząd przyzwyczaił nas do tego, że komunikacja w sprawach związanych z pandemią ma bardzo luźny związek z rzeczywistością i faktami. Celuje w tym zwłaszcza premier Mateusz Morawiecki, który udowadnia, że nie ma takich faktów, których nie można byłoby przedstawić zupełnie na odwrót. W ostatni piątek premier był pytany o lockdown lub nowe obostrzenia oraz jaka liczba dziennych zakażeń koronawirusa mogłaby skłonić rząd do jednego z tych rozwiązań. Szef rządu zaznaczył, że podobna dyskusja odbyła się w wielu krajach zachodnich. – Widzieliśmy, jaka fala protestów przewinęła się przez te państwa i jak mocno wpłynęło to jednocześnie na wzrost zachorowań. W Niemczech liczba zakażeń sięgnęła 40 tysięcy. Także w innych krajach są to absolutnie rekordowe liczby. Te protesty społeczne też mają wpływ i przełożenie na liczbę zachorowań. W związku z tym staramy się wypośrodkować i znaleźć możliwie najlepsze rozwiązania – mówił Morawiecki.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!