Lex Hoc ma być procedowany na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu Sejmu, ale we wtorek wieczorem takiego punktu ani w porządku obrad, ani w harmonogramie prac Sejmu nie było. W środę lub w czwartek rząd ma przedstawić w Sejmie kolejny projekt, który być może ze względów formalnych będzie jednak zgłoszony przez grupę posłów. Co będzie zawierać? Dlaczego nie mogą to być poprawki do lex Hoc? Nie wiadomo.
Fot. KPRM
We wtorek o 13.00 rozpoczęło się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego, ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego (pojawił się dość niespodziewanie) z przedstawicielami klubów i kół opozycyjnych. Politycy opozycji szli do Kancelarii Premiera z mieszanymi uczuciami. W półoficjalnych rozmowach dopuszczali, że spotkanie ma wyłącznie cel propagandowy, że będzie próbą podzielenia się z opozycją odpowiedzialnością za brak sukcesów (czytaj – potężną liczbą zgonów z powodu COVID-19, fatalnymi statystykami nadumieralności ogółem, nieprzygotowaniem kraju na piątą falę) w walce z pandemią, że nie usłyszą konkretnych propozycji.
Rozmowy po spotkaniu, również nieoficjalne, świadczyły o tym, że rzeczywistość przerosła najśmielsze wyobrażenia. Marcelina Zawisza (Lewica) mówiła dziennikarzom o nieśmiesznym kabarecie, w jakim uczestniczyła (między innymi dlatego Lewica opuściła spotkanie wcześniej).
– To jest absurdalna sytuacja, w której my po raz kolejny jesteśmy zapraszani na spotkanie, na którym mamy rozmawiać. Od rozmawiania nie ratuje się życia – komentowała na gorąco Zawisza, przypominając, że nie jest to pierwsze spotkanie w formule „ponadpartyjnej”. – Takie spotkania już były, chociażby u marszałek Elżbiety Witek. Premier chce stworzyć jakąś nową ustawę. Zawsze jest ten sam schemat. Mamy opowiedzieć, jakie mamy propozycje. Premier, bądź ktoś inny, słuchają, kiwają głową i nic się nie dzieje. Ludzie umierają – przypominała. Lewica przyszła na spotkanie z projektem ustawy o obowiązkowych szczepieniach i certyfikatach covidowych. Temat nie został podjęty.
Co miał do powiedzenia rząd? Minister zdrowia poinformował, że w szczycie piątej fali dzienna liczba przypadków może zbliżyć się do 150 tysięcy. Prezes Jarosław Kaczyński deklarował poparcie dla szczepień, łącznie z wprowadzeniem powszechnego obowiązku, ale mówił o ograniczeniach, które nie pozwalają na taki krok. Niejako w zamian rząd ma do zaproponowania dwie rzeczy. Po pierwsze, na najbliższym posiedzeniu ma zostać uchwalone lex Hoc, czyli projekt, który umożliwia pracodawcom weryfikację statusu zaszczepienia lub przechorowania COVID-19, a osoby, które nie będą mogły okazać takich certyfikatów, będą się musiały testować. Taka przynajmniej jest intencja tego projektu, któremu w trakcie procedowania w Komisji Zdrowia wyrwano niemal wszystkie zęby, łagodząc go w sposób posunięty do absurdu. I druga propozycja rządowa ma to – poniekąd – naprawić. Jarosław Kaczyński chce, by – uwaga! – pracodawcy mieli możliwość (na podstawie ustawy, której projekt ma się pojawić w Sejmie w środę lub w czwartek) pozywać na drodze cywilnej pracowników, którzy odmówią udania się na testy, a nie będą mogli lub chcieli wylegitymować się statusem zaszczepionego lub ozdrowieńca, a w zakładzie pracy, w firmie dojdzie do zakażeń.
To jednak nie wszystko. Ustawa ma dać też narzędzia do nakładania kar za nieprzestrzeganie zasad sanitarnych (maski). Oraz – creme de la creme, nie tylko wisienka, ale wręcz dynia na torcie – umożliwić karanie lekarzy POZ. Za co? Za niedopełnienie obowiązku, nałożonego w drodze rozporządzenia przez ministra zdrowia, czyli badania osób powyżej 60. roku życia zakażonych SARS-CoV-2 w ciągu 48 godzin od pozytywnego wyniku testu. Jakie to będą kary, trudno spekulować, bo poziom absurdu samych zapowiedzi po prostu rozbija bank.
Jakie wnioski płyną z wtorkowego spotkania?
