Studium kryzysu (16) - strona 2

19.06.2022
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Największe zaskoczenie (albo brak). Pieniądze na zdrowie. W ostatnich tygodniach pisaliśmy, że z powodu inflacji realizacja ustawy 7 proc. na zdrowie z jednej strony – w ujęciu nominalnym – przyspieszy i będzie odbywać się bez żadnych problemów, ale patrząc realnie, czyli odnosząc wydatki bieżące do bieżącego PKB, odsetek nakładów może spaść poniżej 5 proc., co placówki ochrony zdrowia odczują bardzo boleśnie, a co musi się przełożyć, prędzej czy później, na dostępność świadczeń.

Tego ani politycy obozu rządzącego, ani (tym bardziej) urzędnicy nie powiedzą. Przeciwnie – obowiązująca narracja skupia się na sukcesie, liczonym w płynących wartkim strumieniem miliardach złotych. Że każdy miliard złotych w ujęciu rocznym odpowiada już 860 milionom z 2021 roku? O tym – cisza. Tym bardziej interesująca jest wypowiedź sprzed nieco ponad tygodnia prominentnej posłanki PiS, członkini Komisji Zdrowia (oraz nie tylko), która na jednej z konferencji stwierdziła – absolutnie w poczuciu dumy i sukcesu – że publiczne nakłady na zdrowie wynoszą już dwukrotność nakładów na obronność. Posłanka wie, co mówi – jest również członkinią Komisji Obrony Narodowej, zaangażowaną w prace nad ustawą o obronie Ojczyzny, zgodnie z którą nakłady na obronność mają wzrosnąć do 3 proc. PKB. Bo w 2022 roku wyniosą one ok. 2,4 proc. bieżącego (!) PKB. Bieżącego, bo wydatki na obronność są odnoszone do PKB z tego samego roku – rzecz dla wydatków na zdrowie nieosiągalna, w ustawie 7 proc. PKB na zdrowie (a wcześniej 6 proc.) obowiązuje reguła N-2, czyli odnoszenie do PKB sprzed dwóch lat.

Wypowiedź posłanki Barbary Dziuk można analizować na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, jako przyznanie, że publiczne nakłady na zdrowie, realnie, nie przekraczają 5 proc. PKB. To szczera prawda i proste potwierdzenie stanu faktycznego, tak skrzętnie ukrywanego przez regułę N-2.

Ale zasadniczy jest zupełnie inny wymiar: w Polsce – dwukrotność. A w innych krajach? Popatrzmy na dane z 2019 roku, sprzed pandemii, biorąc pod uwagę – oczywiście – w ochronie zdrowia wyłącznie nakłady publiczne. W Niemczech wydatki na obronność – 1,3 proc. PKB, publiczne wydatki na zdrowie – blisko 8 proc. We Francji, odpowiednio, 1,9 proc. i 8 proc. PKB. Norwegia – 1,7 proc. i blisko 9 proc. PKB. Można powiedzieć – Polska, będąc na wschodniej flance NATO, z konieczności musi łożyć na obronność więcej. To oczywiste. Ale nie zmienia to faktu, że wydatki na ochronę zdrowia są w krajach wysokorozwiniętych nieporównywalnie wyższe od wydatków na obronę (czy też na armię). I zestawianie ich to czyste nieporozumienie, albo niezrozumienie. Jednocześnie dobitnie pokazujące źródła kryzysu, w którym tkwimy – po uszy.

Największe wyzwanie. Zdrowie psychiczne. Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała w ubiegłym tygodniu obszerny raport dotyczący zdrowia psychicznego. Dokument, w intencji WHO, ma być drogowskazem dla rządów, naukowców, pracowników ochrony zdrowia i wszystkich zainteresowanych. Pierwsza informacja – w 2019 roku z problemami psychicznymi borykał się miliard ludzi. Pandemia COVID-19, a w Europie z pewnością w równym, jeśli nie większym stopniu – wojna w Ukrainie oraz ich ekonomiczne następstwa, tylko pogłębiają problemy. Jak szacuje WHO, depresja i lęk wzrosły o ponad 25 proc. tylko w pierwszym roku pandemii.

Tymczasem w Polsce, w której stan psychiatrii, zarówno dorosłych jak i przede wszystkim dzieci i młodzieży, można określić słowem „opłakany”, zaś system wsparcia zdrowia psychicznego najmłodszych jako „dalece odbiegający od standardów”, odpowiedzialni za edukację urzędnicy usuwają właśnie z podstawy programowej przedmiotu Edukacja dla bezpieczeństwa lekcje poświęcone zasadom dbania o zdrowie psychiczne. Młodzi ludzie w tym czasie będą uczyć się obsługiwać broń palną.

To wymyka się komentowaniu, więc może uwagę należy skoncentrować na innym wątku: w ostatnich latach, ale również miesiącach i wręcz tygodniach, eksperci podkreślają, jak ważne jest (byłoby) wprowadzenie do szkół edukacji zdrowotnej jako osobnego przedmiotu. Do szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Przedmiotu, dzięki któremu młode pokolenie Polaków miałoby szansę dowiedzieć się, jak dbać o zdrowie swoje i bliskich. Tę sprawę podnosi między innymi Rzecznik Praw Pacjenta, napomykają o niej – niezbyt głośno – również inni przedstawiciele resortu. Przemysław Czarnek mówi za to bardzo dobitne „nie”. A te elementy edukacji zdrowotnej, które już są – usuwa ze szkół. Jak tłumaczy resort edukacji, pozostaną przecież nadal elementy – na przykład na lekcjach biologii.

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!