Omikron już w Polsce? To tylko kwestia czasu - strona 2

29.11.2021
Mira Suchodolska

Jeśli chodzi o Polskę, to nie udało mi się dotrzeć do oficjalnych raportów dotyczących zarówno zachorowań, jak i zgonów wśród najmłodszych. Amerykańska Akademia Pediatrii publikuje raporty na ten temat co dwa tygodnie, u nas trudno o takie usystematyzowane dane. Z przekazów lekarzy wypowiadających się w mediach wynika, że takich zakażeń jest coraz więcej i dotyczą coraz młodszych dzieci. Gros pacjentów na oddziałach pediatryczno-covidowych jest w wieku 5-6 lat, wielu z nich wymaga wspomagania tlenowego. Jeśli chodzi o zgony, także nie jestem w stanie podać konkretnej liczby, ale wydaje się, że nie było ich, jak do tej pory, wiele. Co nie oznacza, że nie będzie więcej. Dlatego apeluję, aby rodzice zadbali o swoje potomstwo i je zaszczepili.

Pewnie gdzieś w połowie grudnia będzie można w Polsce szczepić dzieci w przedziale wiekowym 5-11 lat. Natomiast firma Pfizer podała, że jest na ukończeniu badań klinicznych nad szczepionkę dla jeszcze młodszych dzieci – w wieku od sześciu miesięcy poczynając. I, ponoć, te badania wychodzą zadowalająco.

Myślę, że te badania zakończą się jeszcze w tym roku. Faktycznie, ze wstępnych wyników można wnioskować, że szczepienia dla najmłodszych są nie dość, że bezpieczne, ale jeszcze dają bardzo dobrą odpowiedź układu immunologicznego. Ale to na razie informacje podawane w mediach przez ten koncern, czekam więc na oficjalne dane potwierdzone przez kompetentne instytucje. Natomiast jeśli chodzi o szczepienia grupy 5-11 lat, jestem jak najbardziej na tak.

Obserwując, w jak szybki sposób zapełniają się łóżka covidowe na oddziałach pediatrycznych, mając na uwadze, że dzieci – inaczej, niż myślano podczas poprzednich fal pandemii – są siewcami wirusa na innych, także na starszych, uważam, że powinno się je szczepić. Żeby ochronić zarówno je, jak i ich rodziców, dziadków, opiekunów w żłobkach i przedszkolach, nauczycieli w szkołach, a przez to uchronić system ochrony zdrowia przed załamaniem.

Ale, jak wiadomo, zaszczepieni także zakażają, mogą transmitować wirusa na innych.

To prawda, ale nie możemy podchodzić do tego zero-jedynkowo, gdyż osoby zaszczepione bardzo szybko eliminują wirusa ze swoich dróg oddechowych i po jakichś dwóch-trzech dniach przestają być groźne dla innych. Były na ten temat przeprowadzone trzy duże badania – dwa w Wielkiej Brytanii i jedno w Hiszpanii. Na ich podstawie wykazano, że jednak szczepionki zmniejszają transmisję wariantu Delta, np. w gospodarstwach domowych w granicach 27-63 proc.

To duża rozbieżność – między 27 a 63 proc.

To prawda, niemniej jednak wyniki zależą od grupy badanych, kraju, klimatu i wielu innych uwarunkowań. Natomiast to, co mi się wydaje istotne, to fakt, że badania były prowadzone w tzw. warunkach domowych, a więc na osobach, które blisko ze sobą przebywały. Tak więc nawet te skrajne 27 proc. to bardzo dobry wynik.

Niektóre uczelnie wprowadziły zarówno wobec swoich pracowników, jak i studentów, obowiązek wykazania się paszportem covidowym.

Do tej pory trzy szkoły wyższe wprowadziły taki wymóg, moim zdaniem fundamentalny, zwłaszcza jeśli dotyczy on uczelni medycznych. A co do awantury... No cóż, nie jestem prawnikiem, nie będę więc snuła dywagacji na prawniczym poziomie. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że od dawna na uczelniach medycznych jest wymóg, którego nikt do tej pory nie zakwestionował, aby studenci, którzy mają kontakt z pacjentami, byli zaszczepieni na wirusowe zapalenie wątroby typu B (WZW typu B). Ostatnio można było wywnioskować, że RPO ma na ten temat nieco inne zdanie, ale ja pozostanę przy swoim.

Uczelnie w Polsce mają na tyle dużą niezawisłość, że to od ich rektorów zależy, jakie wymagania będą egzekwowali od swoich pracowników i studentów.

Ja także stoję na takim stanowisku. Żałuję tylko, że nie zrobiono tego wcześniej, w większej liczbie szkół wyższych, co mogłoby nieco powstrzymać obecną falę.

Część celebrytów mediów społecznościowych, w tym np. lekarze, nawołuje do powstrzymywania się od szczepień.

Było kilka przypadków, kiedy samorząd lekarski odebrał prawo do wykonywania zawodu na określony czas osobom, które głosiły takie – sprzeczne z wiedzą naukową – poglądy. Jednak, moim zdaniem, jeszcze większym zagrożeniem są osoby, które nie będąc lekarzami lub naukowcami, jak np. niektórzy prawnicy, błędnie interpretując prace naukowe, głoszą swoje szkodliwe poglądy w sieci. Nie będę wymieniała nazwisk lub stowarzyszeń, żeby ich nie promować.

A jednak prowadzi Pani z nimi polemikę, chociażby na TT.

Zdaję sobie sprawę, że dyskusja z tego typu osobami to porażka – nie jestem w stanie ich przekonać żadnymi naukowymi argumentami. Co więcej, niektórzy na swoich antynaukowych wypowiedziach i popularności w mediach jeszcze zarabiają. Tym, co mnie napędza do działania, do dzielenia się wiedzą naukową w mediach społecznościowych, jest nadzieja, że czytający te posty coś z nich wezmą dla siebie, coś zrozumieją. I tak często się zdarza. Dzięki temu zarówno oni, jak i my wszyscy, będziemy bezpieczniejsi.

Co ostatnio Panią najbardziej zbulwersowało?

Informacja, że toczy się śledztwo przeciw lekarzowi i pielęgniarce, sprawy dotyczą Katowic i Warszawy, którzy zostali przyłapani na tym, że usiłowali kupić dla siebie certyfikaty szczepień przeciw SARS-CoV-2. To coś niebywałego.

Rozmawiała Mira Suchodolska

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!