Sezon na COVID

12.07.2022
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Kompromisem, uwzględniającym z jednej strony realia zagrożenia epidemicznego, z drugiej – nasze możliwości, byłoby testowanie reprezentatywne, na przykład w wybranych placówkach POZ. I bezwzględnie w szpitalach – mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, były prezes NFZ, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.


Dr Tadeusz Jędrzejczyk. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Małgorzata Solecka: Która to już fala? Szósta? Siódma?

Dr Tadeusz Jędrzejczyk: W mojej opinii nie powinniśmy już mówić o fali pandemicznej. Raczej o sezonie covidowym. To oczywiście można uznać za semantykę, ale nie do końca. W powszechnym rozumieniu pandemia się zakończyła, to widać bardzo wyraźnie. Może wrócić, jeśli pojawi się mutacja wirusa o zupełnie innych właściwościach, na przykład olbrzymiej zakaźności i zjadliwości jednocześnie, natomiast teraz po pandemii mamy sezon infekcyjny, tak jak mamy sezony grypowe co roku i mamy, raz na jakiś czas, epidemię czy nawet pandemię grypy.

Sezon covidowy latem? Wiceminister Waldemar Kraska mówi, że to „dziwny czas”...

Sezonowość jest mylnie utożsamiana z porą roku, również w przypadku grypy, którą znamy jednak dużo lepiej niż COVID-19. Oczywiście, zagrożenie wirusami atakującymi górne drogi oddechowe jest mniejsze latem, gdy z jednej strony więcej przebywamy na zewnątrz, pomieszczenia są lepiej wentylowane, a słońce zapewnia lepszy poziom produkcji witaminy D3 w organizmie, ale prawdziwym „game changerem”, czyli głównym czynnikiem ograniczającym rozpowszechnienie wirusów, są wakacje, czyli około dziesięć tygodni pustych szkół i niemal pustych przedszkoli. Gdy placówki oświatowe i opiekuńcze się zapełniają, wystarczą dwa, trzy tygodnie, by infekcje wróciły, w mniejszym lub większym natężeniu.

Teraz w grze jest ciągle nowy, choć obecny wśród nas już trzeci rok, wirus, którego nowe subwarianty odznaczają się wysoką zakaźnością. Stąd wysokie liczby zakażeń, oczywiście w krajach, które kontynuują testowanie. Może nie na tak wielką skalę, jak jeszcze pół roku temu, ale cały czas testują.

Polska do nich nie należy. Wiceminister Kraska powołuje się na rekomendacje WHO, że masowe testowanie nie jest potrzebne.

Bo masowe testowanie rzeczywiście wydaje się przesadą – i kraje Europy Zachodniej utrzymując akcję testowania bardzo wyraźnie ją ograniczyły, to widać po wskaźnikach. W przypadku Polski kompromisem, uwzględniającym z jednej strony realia zagrożenia epidemicznego, z drugiej – nasze możliwości, byłoby testowanie reprezentatywne, na przykład w wybranych placówkach POZ. I bezwzględnie w szpitalach.

Ciągle pozostając przy wypowiedziach wiceszefa resortu, mówił on wczoraj, że w szpitalach testujemy. Z moich informacji wynika jednak, że na ogół właśnie nie testujemy. Nie ma produktu rozliczeniowego, nie ma gdzie wykonywać testów. Same testy są rzeczywiście dostępne w RARS, ale nie ma procedury.

Potwierdzam. Szpitale wykonują w tej chwili testy wtedy, gdy jest to już absolutnie konieczne i oczywiste. Normą jest nietestowanie. To grozi oczywiście powstaniem bardzo dużych ognisk epidemicznych, wyłączeniem jakiejś części personelu, zakażeniami wśród pacjentów przebywających w placówkach z zupełnie innymi schorzeniami niż COVID-19. Testowanie w szpitalach powinno być przywrócone i powinno zostać wdrożone testowanie, którego celem byłaby wiedza na temat bieżącej sytuacji epidemicznej, której w tej chwili możemy się, nie mając narzędzi, tylko domyślać.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!