Co nowego w leczeniu COVID-19?

13.07.2020
prof. Jean-Louis Vincent, Katedra Intensywnej Terapii, Université Libre de Bruxelles, były przewodniczący Światowej Federacji Towarzystw Intensywnej Terapii i Europejskiego Towarzystwa Intensywnej Terapii
prof. Roman Jaeschke, McMaster University, Kanada

Profesor Jean-Louis Vincent z Katedry Intensywnej Terapii Université Libre de Bruxelles, były przewodniczący Światowej Federacji Towarzystw Intensywnej Terapii (World Federation of Societies of Intensive and Critical Care Medicine) i Europejskiego Towarzystwa Intensywnej Terapii (European Society of Intensive Care Medicine [ESICM]), w rozmowie z profesorem Romanem Jaeschke porusza temat ostatnich zmian w sposobie leczenia COVID-19.

Część pierwsza dostępna tutaj.

prof. Roman Jaeschke: Dzień dobry, witam w kolejnym odcinku McMaster Perspective z udziałem profesora Jeana-Louisa Vincenta. W poprzedniej części poruszyliśmy temat sytuacji epidemiologicznej COVID-19 i rosnącej liczby zakażeń na świecie. Dziś zajmiemy się kwestią leczenia. Czy aktualnie mamy do zaoferowania coś więcej niż miesiąc lub dwa miesiące temu? Poproszę o kilka słów na ten temat.

prof. Jean-Louis Vincent: Dziękuję bardzo.

Na początku duże zainteresowanie wzbudzała hydroksychlorochina. Zapoczątkowała je sugestia Didiera Raoulta, że może być świetnym lekiem na COVID-19. Obecnie wszystkie dostępne dane wyraźnie pokazują, że hydroksychlorochina jednak nie działa. Napisaliśmy to już kilka tygodni temu w artykule wstępnym opublikowanym w czasopiśmie „The Lancet”, ale nadal czekano na więcej danych.

Po drodze była niefortunną historia dużego badania epidemiologicznego, w którym wykazano brak korzyści ze stosowania, a nawet pewne szkodliwe działanie hydroksychlorochiny. Niestety wynikł problem z opracowaniem danych, którym zajmowała się pewna mała firma . W efekcie powinniśmy zapomnieć o tym, co na ten temat pisał „New England Journal of Medicine” (NEJM) i „The Lancet”.

Natomiast brak korzyści ze stosowania hydroksychlorochiny potwierdza też bardzo dobre brytyjskie badanie RECOVERY (Randomised Evaluation of COVID-19 Therapy), prawdopodobnie największe z prospektywnych badań z randomizacją prowadzonych w związku z COVID-19. Aktualnie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wstrzymała badania nad hydroksychlorochiną i odeszła od pomysłu jej stosowania. W USA Centers for Disease Control and Prevention (CDC) już kilka dni temu ogłosiły brak wskazań do stosowania hydroksychlorochiny u chorych na COVID-19.

Ale ostatnio nadeszła też inna – właściwie powinienem powiedzieć jedyna – dobra wiadomość, również z brytyjskiego badania RECOVERY. Odnotowano znaczne zmniejszenie śmiertelności wśród pacjentów leczonych umiarkowanymi dawkami deksametazonu, 6 mg na dobę przez 10 dni. Danych jeszcze nie opublikowano, ale wiadomo, że RECOVERY prowadzi duża grupa badaczy, protokół badania jest znakomity, i włączono naprawdę pokaźną liczbę pacjentów: 2100 osób w grupie otrzymującej glikokortykosteroid i 4300 w grupie objętej tylko postępowaniem standardowym. Wśród pacjentów wentylowanych mechanicznie uzyskano zmniejszenie śmiertelności o 1/3, a u osób wymagających tylko tlenoterapii, bez wentylacji mechanicznej, o 1/5. To bardzo obiecujące dane. Dodatkowy plus to bardzo niska cena deksametazonu, co oznacza, że koszt nie będzie przeszkodą, tak jak ma to miejsce w przypadku remdesiwiru, który ma pewne korzystne działanie, ale jego koszt jest znaczny.

Deksametazon jest tani i nie wywołuje poważnych działań niepożądanych, więc można zalecić jego stosowanie u pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19. Ale jest to lek do stosowania tylko w warunkach szpitalnych, nie w domu.

Nadal z pewnym zainteresowaniem przyglądamy się osoczu. Z zapałem propagowałem badania kliniczne w tym kierunku w Belgii i Europie. Mówię, rzecz jasna, o osoczu ozdrowieńców, którzy przebyli zakażenie i mają we krwi przeciwciała. Jestem członkiem zarządu belgijskiego Czerwonego Krzyża i tam szukamy takich osób i pozyskujemy od nich osocze. Wprawdzie dane, które się do tej pory na ten temat ukazały, nie zapowiadają sensacji, ale na razie nie ma ich zbyt wiele. Musimy poczekać na wyniki badania amerykańskiego. W Stanach Zjednoczonych takie badania są bardzo dobrze zorganizowane, dlatego myślę, że wkrótce poznamy więcej informacji na temat stosowania osocza ozdrowieńców.

Spore zainteresowanie wzbudza natomiast produkcja przeciwciał, czyli pójście o krok dalej. Być może dałoby się je pozyskiwać od zwierząt, np. od lam Ameryce Południowej lub może nawet od krów. Takie przeciwciała mogłyby potencjalnie chronić pacjentów z ciężką postacią COVID-19, ale to wiąże się z niebezpieczeństwem, bo mogą też wystąpić działania niepożądane. Temat jest delikatny.

To tyle jeśli chodzi o nowości. Chociaż jest jeszcze coś – kwestia, płci. Wszyscy wiemy, że u mężczyzn ryzyko ciężkich powikłań jest dużo większe niż u kobiet. Jak już mówiliśmy wcześniej, może to mieć po części związek z czynnikami genetycznymi. Może chromosom X pełni funkcję ochronną? Mężczyźni mają 1 chromosom X i 1 chromosom Y, a kobiety 2 chromosomy X. Może to chroni je przed ciężkim przebiegiem choroby? Oczywiście nie zmienimy chromosomów, ale możemy się bliżej przyjrzeć roli hormonów. Z jednej strony wydaje się, że u zwierząt chorych na COVID-19 estrogeny mogą odgrywać potencjalnie ochronną rolę, z drugiej natomiast, że u mężczyzn otrzymujących antyandrogeny z powodu raka prostaty występuje efekt ochronny.

Jakąś godzinę temu rozmawiałem z firmą produkującą estrogeny, która myśli o rozpoczęciu badania klinicznego. Zachęcam ich do tego, bo to też byłoby rozwiązanie w miarę tanie, proste i bezpieczne. Przyjmowanie estrogenów przez od 2 do 3 tygodni nie jest trudne, a cechy, które wymieniłem, czyniłyby z nich potencjalnie bardzo atrakcyjną opcję terapeutyczną. Nie mogę się doczekać większej liczby danych dotyczących stosowania estrogenów u mężczyzn.

Chciałbym jeszcze nawiązać do najnowszych doniesień na temat glikokortykosteroidów. Czy deksametazon wyróżnia się czymś szczególnym? 6 mg deksametazonu odpowiada przecież 30 mg prednizonu albo metyloprednizolonu.

Intuicyjnie chciałoby się powiedzieć, że tak, dawka powinna mieć znaczenie, bo jak wiadomo w przypadku glikokortykosteroidów to niezwykle ważna kwestia. Nie będę może mówił o bardzo małych dawkach, ale co z większymi? Problem polega na tym, że duże dawki glikokortykosteroidów mogą potencjalnie zmniejszać odpowiedź gospodarza i sprzyjać replikacji oraz rozwojowi wirusa. Dlatego jesteśmy raczej sceptyczni, w odniesieniu do stosowania względnie dużych dawek glikokortykosteroidów u chorych na COVID-19.

strona 1 z 2
Zobacz także
  • COVID-19: aktualna sytuacja na świecie
  • Co zmieniło się w leczeniu COVID-19?
  • Jakie zmiany obserwuje się u pacjentów z COVID-19?
  • Racjonalne decyzje terapeutyczne w COVID-19
  • COVID-19: Leczyć czy nie leczyć?
    Odcinek 3
  • COVID-19: Leczyć czy nie leczyć?
  • COVID-19: Leczyć czy nie leczyć?
    Odcinek 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!