Z przyczyn oczywistych sekcje prowadzono zazwyczaj zimą, trwały przez kilka dni i nocy bez przerwy, dopóki postępujący rozkład ciała nie uniemożliwiał dalszej pracy. Pracowano przy świetle świec zapachowych.
Funkcjonariusze państwa mogą podejmować decyzje tylko na podstawie przepisów prawa i w ich ramach – nigdy dość przypominania tego oczywistego faktu, niezależnie czy mówimy o reglamentowaniu recept, czy interwencjach policji wobec pacjentów.
Minister wprowadził limity bezprawnie. Ci, którzy o tym przypominają, są lobbystami państwa prawa i zasad konstytucji. Tylko tyle i aż tyle.
Ministrowi nie wolno więcej, niż pozwalają mu przepisy. Podobnie jak każdemu urzędnikowi, czy to administracji rządowej, czy samorządowej. Państwo prawa wyklucza samowolkę, nawet tę powodowaną najszczytniejszymi intencjami.
NFZ będzie badać każdy przypadek odmowy przyjęcia pacjenta do szpitala. Im bliżej wyborów, tym więcej należy się spodziewać chybionych pomysłów na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Ten ma dużą szansę na podium.
Szpitale czują pętlę na szyi „od zawsze”, ale teraz – jak wynika z kuluarowych rozmów z dyrektorami i przedstawicielami powiatów – mają świadomość, że ta pętla się zaciska. I nie bez pewnej, jak podkreślają, premedytacji ze strony decydentów.
Pytanie, jak w warunkach permanentnej straty realizować wymagania projakościowe, które mocno wybrzmiewało w Sejmie w ostatnim tygodniu, pozostaje otwarte.
Podaż musi szybciej nadążać za zmianami po stronie popytu, a rynek lepiej sobie z tym poradzi niż centralny planista. Rynek to dynamiczne relacje popytowo-podażowe.
Czy niekontrolowane mnożenie kierunków lekarskich nie zakończy się zgodnie z przewidywaniami samorządu lekarskiego, a nie hurraoptymistycznymi wizjami MZ oraz MEiN? LEW pokazuje, że są mocne podstawy do obaw.
Czarny scenariusz to dyskusja, która zakończy się wnioskiem, że może i przeznaczamy na zdrowie ze środków publicznych najmniej ze wszystkich krajów UE, ale nawet w tych krajach, które wydają znacząco więcej, systemy nie działają idealnie.
Budżet płatnika nie jest z gumy, a za kilka tygodni do szpitali będą musiały popłynąć dodatkowe środki, zaczęło się więc poszukiwanie obszarów do „racjonalizacji wydatków”.
Narracja, że sprawy idą w dobrym kierunku, szpitale rosną w siłę, a pacjentów leczy się szybciej/sprawniej/skuteczniej – nie pomaga. Propaganda sukcesu nigdy nie pomaga.
Zgodnie z obliczeniami unijnego urzędu statystycznego Polska znalazła się w grupie 13 krajów europejskich, w których do 2050 roku na każdą osobę w wieku 65+ będą przypadały mniej niż dwie osoby w wieku produkcyjnym.
Znakiem zapytania jest to, czy decydenci nadal będą forsować własne rozwiązania, ignorując potrzebę dialogu polegającego na wymianie doświadczeń i poszukiwaniu wspólnych wniosków, nie zaś na prezentacji swojego stanowiska i opuszczaniu sali.
Konsumpcja alkoholu w Polsce rośnie, a działania podejmowane w tym obszarze przez państwo wydają się nie tylko nieskuteczne, co wręcz, w dużym stopniu – pozorowane.
Moim celem od samego początku było zagwarantować finansowanie systemu ochrony zdrowia na poziomie 7 proc. PKB, co się udało – stwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski. Gdyby to był stand-up, po tych słowach powinna nastąpić eksplozja śmiechu.
Czy możliwy jest sukces we wprowadzaniu zmian w systemie ochrony zdrowia bez rudymentarnego zaufania między ministrem zdrowia a lekarzami?
Kluczowych (a tak naprawdę żadnych) rozwiązań rzutujących na system ochrony zdrowia nie można – w bezpieczny dla wszystkich interesariuszy sposób – tworzyć w kontrze do pracowników.
Gdy wszystko idzie jak po maśle, do orderów pręży się rząd piersi. Gdy zaczynają się problemy, rząd wypiętych do orderów piersi znika. Zaczyna się szukanie kozła ofiarnego, a przy okazji takich poszukiwań łatwo obudzić stare demony.
Dwukrotne różnice między Polską a UE nie dotyczą przecież tylko pojedynczego wskaźnika – 4,8 proc. PKB na zdrowie wydatków publicznych w Polsce i unijna średnia 9 proc. PKB jakoś nie przebijają się w wypowiedziach szefa resortu zdrowia.