Radomski sąd podtrzymał decyzję prokuratury w sprawie śmierci kilkumiesięcznego Szymona. Sprawa została prawomocnie umorzona. W 2019 roku lekarze zdecydowali o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życie, mimo że rodzice nie wyrazili na to zgody.
Fot. istockphoto.com
W 2019 roku lekarze ze Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie odłączyli 11-miesięcznego Szymona od aparatury podtrzymującej życie. Stan chłopca oceniali jako „skrajnie ciężki z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego” – dziecko przebywało w szpitalu przez kilka miesięcy, w trakcie których ustalono, że przyczyną komplikacji zdrowotnych była rzadka choroba genetyczna.
Po śmierci Szymona na wniosek pełnomocnika rodziny lubelska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia życia chłopca na niebezpieczeństwo przez personel opiekujący się nim w Warszawie i w Radomiu oraz o nieumyślne spowodowanie śmierci. Rodzice doszukiwali się przyczyn załamania zdrowotnego u dziecka m.in. w fakcie przyjęcia szczepionki przeciw pneumokokom, jednak przeprowadzona diagnostyka pozwoliła ustalić, że chłopiec cierpiał na rzadką chorobę genetyczną.
Sprawę zbadali śledczy z Lublina. Przejrzeli dokumenty, przesłuchali personel placówki, ale nie wykryli żadnych nieprawidłowości i umorzyli postępowanie przeciw lekarzom. Matka Szymona wniosła zażalenie do Sądu Rejonowego w Radomiu, jednak nie zostało ono uwzględnione. Sąd podtrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu sprawy. To koniec postępowania prowadzonego z urzędu.
Bliscy opisywali historię kilkumiesięcznego Szymona w mediach społecznościowych od momentu, kiedy trafił do szpitala z powodu nasilonych napadów drgawek i wysokiej gorączki. Pod koniec stycznia 2019 roku chłopiec został przeniesiony z placówki w Radomiu do Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej, gdzie trafił na oddział intensywnej terapii, na którym pozostał przez kilka miesięcy, cały czas w ciężkim stanie. Niewidzący szans na poprawę lekarze, mimo protestów ze strony rodziców, podjęli decyzję o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życie – w sprawę zaangażowanych było kilku konsultantów krajowych, którzy na polecenie ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego przeanalizowali przypadek chłopca i poparli decyzję lekarzy z warszawskiego szpitala.
Sytuacji nie ułatwiał fakt, że rodzice – sugerując związek problemów zdrowotnych ze szczepieniem – szybko uzyskali „pomoc” ze strony środowisk antyszczepionkowców. Pod szpitalem organizowane były pikiety, a lekarze i inni pracownicy placówki musieli mierzyć się z internetowym (i nie tylko) hejtem. Zdarzył się nawet incydent wtargnięcia do szpitala – rzekomo w ramach kontroli poselskiej, za którym stał jeden z byłych posłów Kukiz’15, mocno zaangażowany w aktywność antyszczepionkową.
18 czerwca 2019 roku lekarze, po stwierdzeniu przez komisję śmierci pnia mózgu, odłączyli aparaturę podtrzymującą życie – bez zgody rodziców i bez ich obecności. Minister Zdrowia, komentując tę sprawę, podkreślał, że szpital i opiekujący się Szymonem zespół zrobili wszystko, co można było dla dziecka i jego bliskich zrobić. Nie zatrzymało to jednak oskarżeń, zarówno ze strony rodziców, jak i zaangażowanych w sprawę antyszczepionkowców. W trakcie postępowania nie wykazano jednak, by lekarze popełnili jakikolwiek błąd.