"Druga fala epidemii jest faktem"

01.10.2020
Katarzyna Lechowicz-Dyl

Skuteczna izolacja osób zakażonych, obok powszechnego testowania, jest podstawą wygaszenia epidemii – uważa dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. Grzegorz Gielerak. Walka z epidemią w jej obecnej skali wymaga zaangażowania wszystkich elementów systemu, nawet jeśli wykracza to poza ramy ich normalnej działalności – podkreśla.


Prof. gen. Grzegorz Gielerak. Fot. MON

Katarzyna Lechowicz-Dyl (PAP): Zidentyfikujmy zagrożenia, na jakim etapie pandemii jesteśmy?

Grzegorz Gielerak: O etapie, czy inaczej, poziomie zagrożenia epidemicznego, najlepiej świadczy liczba osób zakażonych oraz formułowane na jej podstawie wskaźniki, które identyfikują skalę szerzenia się zakażenia.

Liczba zgonów, podobnie jak przypadków o ciężkim przebiegu jest pośrednim miernikiem bardziej odnoszącym się do wydolności i sprawności systemu, jego zdolności diagnostyczno-terapeutycznych niż definiującym etap epidemii.

Stopień rozprzestrzenienia się wirusa, jego bezpośrednie skutki zdrowotne, w dużej mierze zależą od warunków atmosferycznych i pory roku jako czynnika zwiększającego ryzyko dodatkowych powikłań w postaci nadkażeń bakteryjnych.

W związku z tym nasuwają się dwie istotne refleksje. Po pierwsze, dzienny przyrost zakażeń, z jakim mamy do czynienia w ostatnich dniach, wskazuje, że druga fala epidemii jest faktem.

Po drugie, deklarowany zasób łóżek intensywnej terapii przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19 – ok. 800 w skali kraju – może się okazać niewystarczający. Niezwłocznie powinien zostać uzupełniony i tu warto pomyśleć o skorzystaniu z najbardziej efektywnej kadrowo i sprzętowo, oferującej personelowi medycznemu wysoki poziom bezpieczeństwa epidemicznego strukturze, jaką jest szpital tymczasowy.

Baza łóżek dla pacjentów z COVID-19 w kraju to obecnie ok. 8 tys. To dużo za mało? Szpitale tymczasowe miałyby być rozwiązaniem kłopotu? Jak miały powstać i gdzie?

Praktyczna liczba łóżek dostępnych dla chorych z COVID-19 jest zależna od modelu opieki, a dokładnie ścieżki pacjenta, jaką będzie on podążał w procesie diagnostyczno-terapeutycznym. Jeśli dziś obowiązujący model przewiduje, że hospitalizacja tych pacjentów odbywa się wyłącznie w szpitalach II i III poziomu, to na pewno w krótkim czasie zderzymy się z sytuacją braku wolnych miejsc. Podczas gdy w szpitalach I poziomu, identyfikujących jedynie osoby zarażone, miejsc może być pod dostatkiem. Opracowana na tej podstawie statystyka niewiele więc będzie miała wspólnego z prawdziwym obrazem potrzeb i możliwości systemu zabezpieczenia szpitalnego grupy chorych.

Podstawą skutecznego leczenia pacjentów z COVID-19 są kompletne kadrowo i sprzętowo jednostki organizacyjne zdolne do prowadzenia intensywnej terapii, w tym m.in. za pomocą oddechu wspomaganego. Trzy stanowiska tego typu – dziś wydzielone w wielu szpitalach – wymagają identycznej obsady personelu medycznego jak jeden z czterech modułów szpitala tymczasowego złożony z 12-15 łóżek, co definitywnie rozstrzyga kwestię efektywności w zapewnieniu dostępności do leczenia.

Zresztą szpitale tymczasowe w zaprojektowanej przy udziale WIM formie nie są inwestycjami jednorazowymi. Zostały zaaranżowane z myślą o tym, że państwo powinno mieć tego typu solidne narzędzia reagowania dostępne do użycia w różnego typu zdarzeniach nadzwyczajnych, sytuacjach kryzysowych.

Jak należałoby chronić osoby z grup ryzyka, szczególnie seniorów z chorobami współistniejącymi?

Konieczne są rozwiązania systemowe dotyczące m.in. zasad opieki nad takimi osobami, w tym stosowanie nowoczesnych technologii umożliwiających śledzenie kontaktów społecznych. Praktycznie każde działanie, które skutecznie podniesie poziom ochrony osób najbardziej zagrożonych ciężkim przebiegiem zakażenia koronawirusem, znajdzie odbicie w ograniczeniu liczby zgonów.

Jak ocenia Pan planowaną przez Ministerstwo Zdrowia modyfikację schematu postępowania dla pacjentów z dodatnim wynikiem testu na koronawirusa? Przypomnijmy – taki pacjent wróci do lekarza POZ lub do szpitala na pierwszym poziomie. Lekarz dokona oceny. Jeśli choroba przebiega bezobjawowo lub skąpoobjawowo, wtedy lekarz POZ lub lekarz z pierwszego poziomu będzie mógł wydać decyzję o izolacji domowej.

Za w pełni uzasadnioną można uznać decyzję MZ o równomiernym rozłożeniu obciążeń związanych z zaangażowaniem elementów systemu ochrony zdrowia w walkę z epidemią. Dotychczasowe rozwiązanie – forma drogi na skróty – w którym za fundament reagowania kryzysowego uznano szpitale poziomu II i III, prowadziła wprost do nieefektywnego wykorzystania ograniczonych zasobów systemu, co w przypadku masowych zachorowań bardzo szybko mogłoby doprowadzić do jego niewydolności.

Pamiętajmy, jesień to naturalny okres zwiększonej liczby hospitalizacji, zwłaszcza spowodowanych chorobami infekcyjnymi układu oddechowego. Wydolność systemu decyduje o skuteczność walki z epidemią, mierzonej m.in. liczbą zgonów, tak więc mobilizacja elementów systemu powinna być z założenia jak największa.

Walka z epidemią, w takiej jak obecna skali, wymaga zaangażowania wszystkich elementów systemu, nawet jeśli czasem zaangażowanie to wykracza poza ramy ich statutowej działalności. Oczywiście, skuteczność takiego rozwiązania zależy od skali zaangażowania poszczególnych struktur systemu. Szpitale w walce z koronawirusem uczestniczą od marca, stąd można się spodziewać, że większość z nich bez problemu odnajdzie się w zaproponowanej przez MZ nowej organizacji.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!