Decyzje skrajnie demotywujące - strona 2

02.12.2020
Małgorzata Solecka
Kurier MP

„Różne traktowanie” to coś, z czym mamy do czynienia praktycznie od początku pandemii. W swoich mediach społecznościowych informował pan o przykrej konsekwencji zakażenia SARS-CoV-2.

Tak, na zakażeniu się nie skończyło, przez dziesięć dni byłem wyłączony z pracy z powodu COVID-19, choć był to w sumie dość lekki przebieg choroby. Już wróciłem. Ale zakażenie, do którego doszło w szpitalu, na oddziale ratunkowym, oznaczało dla mnie nie tylko chorobę, ale również utratę zarobku. Pracuję na kontrakcie, więc pracodawca za nieobecność nie płaci. Ponieważ kontrakt mam od niedawna, bo wcześniej miałem etat rezydencki, nie zdążyłem wypracować stażu w ZUS do objęcia ubezpieczeniem chorobowym. A dla ubezpieczyciela komercyjnego chorowałem zbyt krótko, by mi się cokolwiek należało. Więc rzeczywiście – zakaziłem się w pracy, zachorowałem w wyniku wykonywania obowiązków służbowych, a zostałem z problemem braku dochodu zupełnie sam. Tymczasem to powinno być oczywiste – zasiłki chorobowe powinny być w takiej sytuacji wypłacane wszystkim pracownikom medycznym, niezależnie od formy zatrudnienia, stażu pracy i opłacania składek. Państwo powinno nas, walczących na pierwszej linii, zabezpieczać na wypadek choroby i – w ostateczności – zgonu. Nie czujemy się zabezpieczeni. Ja się nie czuję na pewno.

Na początku pandemii Ministerstwo Zdrowia ubezpieczyło pracujących w szpitalach jednoimiennych. Ale to dziś nie wystarczy. Na zakażenie narażeni są w tej chwili wszyscy lekarze, pielęgniarki, ratownicy – w każdym szpitalu. Każdy pacjent może mieć COVID-19. Pracuję w szpitalu pierwszego poziomu zabezpieczenia i, jak wspominałem, zakaziłem się na dyżurze w szpitalnym oddziale ratunkowym. Ja i dwie pielęgniarki.

Ministerstwo Zdrowia, rząd, powinni zrozumieć, że w tej chwili nie tylko wybrani, ale wszyscy medycy są na froncie, używając militarnej nomenklatury. Każdy powinien więc, jeśli z powodu zakażenia wypada z pracy, otrzymywać rekompensatę w wysokości 100 proc. utraconych zarobków. Każde inne rozwiązanie jest zwyczajnie nieuczciwe.

A uczciwe jest mówienie, że wygrywamy z epidemią i że dane nie kłamią? Jak to wygląda z perspektywy lekarza szpitala powiatowego w Płońsku?

Zgadzam się z premierem Mateuszem Morawieckim. Dane nie kłamią! Ale danymi można żonglować, i to już jest zupełnie inna rozmowa. Przypomnę, że w kwietniu rekomendacje ekspertów dla Polski mówiły o konieczności wykonywania dziennie 58 tysięcy testów. Ten poziom na krótko osiągnęliśmy w październiku, a wkrótce zjechaliśmy do poziomu 30, 40 tysięcy testów dziennie. Dane, które pokazywał premier w swoim wpisie, były wynikiem wykonania bodaj niespełna 25 tysięcy testów – w każdym razie liczba testów zupełnie nie odpowiada ani etapowi epidemii, na którym jesteśmy, ani liczbie mieszkańców. Niczemu nie odpowiada, mówiąc wprost.

Dane o zakażeniach nie kłamią. Jest gorzej – one niczego już w tej chwili nie mówią.

Z doświadczeń innych krajów wynika, że na masową skalę powinny być testowane osoby, które mają stały i częsty kontakt z dużą liczbą innych osób. Nauczyciele, służby mundurowe, oczywiście pracownicy ochrony zdrowia czy placówek opiekuńczych. U nas masowe testowanie było przeprowadzane na wiosnę sporadycznie, we wrześniu je zarzucono, teraz minister wspomina o masowych testach pilotażowych nauczycieli.

Zdarza się, że zgłasza się na testy kilkunastu policjantów i my wykonujemy im testy antygenowe. Ale szerokiego testowania nie ma. Efekt jest taki, że testujemy przede wszystkich osoby z objawami choroby, dlatego odsetek pozytywnych wyników w pewnym momencie mocno przekroczył 50 proc.

A jak to wygląda z perspektywy lekarza szpitala powiatowego? Liczba pacjentów, którzy zgłosili się na SOR z objawami COVID-19, była 31 października zbliżona do tej, którą odnotowuję teraz. Ratownicy przyjeżdżają w białych kombinezonach, przywożą pacjentów z silnym kaszlem, z dusznością, gorączką. Nie widzę zmniejszenia naporu pacjentów na nasz płoński szpital teraz, gdy odnotowujemy poniżej 10 tysięcy czy kilkanaście tysięcy zakażeń a tym, co było gdy przypadków dziennie mieliśmy 25-27 tysięcy. Wtedy jednak wykonywaliśmy – raz się zdarzyło – niemal 83 tysiące testów, a teraz wykonujemy ich 50-60 proc. mniej.

Będąc na pierwszej linii nie widzę, byśmy zapanowali nad pandemią. We wtorek 1 grudnia otworzyliśmy pododdział dla pacjentów z COVID-19, w ramach oddziału internistycznego, 20 łóżek. Pierwsi pacjenci pojawili się na nim już w sobotę, jeszcze przed otwarciem – nie mieliśmy ich po prostu gdzie przekazać. We wtorek późnym popołudniem wolne były trzy łóżka.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

strona 2 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!