Potrzebne są decyzje, nie deklaracje

17.05.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

W myśleniu o zdrowiu Polaków po pandemii najbardziej brakuje podstaw, czyli działań nakierowanych na zdrowie publiczne. Podczas prezentacji Polskiego Ładu o zdrowiu publicznym nie usłyszeliśmy zresztą w ogóle – mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk, były prezes NFZ, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

Tadeusz Jędrzejczyk. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Małgorzata Solecka: Czy zaprezentowany przez liderów Zjednoczonej Prawicy Polski Ład zlikwiduje problemy w ochronie zdrowia? Czy w ogóle jakieś rozwiąże? Premier stwierdził, że „będziemy poprawiać, co się da”...

Dr Tadeusz Jędrzejczyk: Usłyszeliśmy w sumie bardzo niewiele. Nawet, jeśli wszystkie zapowiedzi są rzeczywiście w trakcie opracowania szczegółowych regulacji, jest za wcześnie, by przesądzać cokolwiek. Brakuje konkretów. Gdybym miał jednak odpowiedzieć, musiałbym stwierdzić, że nie tylko nie znikną wszystkie problemy, ale w ogóle nie wiadomo, czy jakieś znikną.

Ponieważ jednak zawsze warto patrzeć konstruktywnie, postarałem się dopatrzeć pozytywnego elementu. Według mnie zapowiedź powołania funduszu odszkodowawczego jest warta uwagi, choć oczywiście diabeł będzie tkwić w szczegółach. Jeżeli Ministerstwo Zdrowia porozumie się z Ministerstwem Sprawiedliwości i powiąże powstanie takiego funduszu z dekryminalizacją nieumyślnych błędów medycznych, niewątpliwie będzie ogromny krok we właściwym kierunku, czyli budowania systemu opartego na jakości, na wzór skandynawski. To jest jednak bardziej szansa, może nawet przemawia przeze mnie myślenie życzeniowe. Bo sam fundusz odszkodowawczy niczego, z punktu widzenia systemu, z punktu widzenia jakości w ochronie zdrowia, nie zmieni. Gdy minister Adam Niedzielski obejmował urząd, deklarował, że chce iść w kierunku depenalizacji. Potrzebne są jednak decyzje, nie deklaracje. 

A co z pieniędzmi? Ten temat zdominował komentarze po sobotniej konwencji. Premier zapowiedział liniową składkę bez względu na formę zatrudnienia, prezes PiS oskładkowanie tzw. śmieciówek. I, co chyba najważniejsze, likwidację możliwości odpisywania lwiej części składki od podatku.

Oczywiście, to bardzo duże zmiany. Zobaczymy, jak przełożą się na przychody Narodowego Funduszu Zdrowia. Pozostawienie 9-procentowej składki jest z punktu widzenia NFZ neutralne, ze względu na przyjętą ustawę 6 proc. PKB na zdrowie wzmocni natomiast budżet państwa, który będzie miał nieco mniejszą kwotę do wyrównania brakującej różnicy. Ten z kolei straci na podwyższeniu kwoty wolnej od podatku, ale nie tyle, ile obiecują politycy – bo część podatnicy i tak będą przekazywać w formie składki zdrowotnej.

Pytanie najważniejsze – czy nie zaobserwujemy emigracji firm za granicę czy innych prób podatkowej i składkowej optymalizacji. Pytanie bardzo zasadne, bo to właśnie przedsiębiorcy najbardziej odczują składkowe rewolucje, jeśli oczywiście zostaną zrealizowane. Oczywiście, przenoszenie działalności gospodarczej za granicę, czy raczej – rejestrowanie jej za granicą jest w poszczególnych przypadkach trudne. Kwoty „do zaoszczędzenia” mogą jednak być silnym motywatorem do „innowacji” podatkowych. 

Myślę, że wiele osób z tzw. klasy średniej, czy też po prostu – zarabiających dużo lepiej niż średnia krajowa, nie miałaby nic przeciwko płaceniu wyższej czy też nawet wysokiej składki. Gdyby miały gwarancje, że te pieniądze zostaną użyte właściwie. A system, jaki rysuje się nam na horyzoncie, scentralizowany, z licznymi agencjami i funduszami, nie rokuje za dobrze. 

Ta grupa, która zmiany zasad płacenia składki zdrowotnej odczuje w sposób wyraźny, wcale nie jest mało liczna, z pewnością ma sporą siłę oddziaływania. Wydaje się logiczne, że skoro przyjdzie płacić miesięcznie niekiedy trzy, cztery albo nawet więcej razy tyle, co w tej chwili, ludzie będą oczekiwać, że system zacznie zaspokajać ich potrzeby. To są osoby przyzwyczajone do standardów prywatnej opieki, z systemu publicznego korzystające zwykle tylko w wypadku hospitalizacji. Będzie fatalnie, jeśli się rozczarują.

A co z obietnicą zniesienia limitów w AOS? Mam wrażenie, że ten motyw od miesięcy się przewija, w dodatku częściowo został zrealizowany, bo ustawa o Funduszu Medycznym zniosła limity na leczenie dzieci i młodzieży. Nie jest przez przypadek tak, że słyszymy niespełnioną, a może nawet niespełnialną obietnicę? Przecież już jesienią minister zdrowia mówił o zniesieniu limitów jako elemencie odbudowywania zdrowia Polaków po pandemii, a kilka tygodni temu wręcz zapowiedziano, że w kwietniu limity zostaną zniesione.

W praktyce limity były otwierane już od kilku lat, w każdym razie były podejmowane takie próby. Ale limity w AOS nie wynikają tylko z jakichś zewnętrznych regulacji. Bardzo mocnym czynnikiem, który nadal będzie ograniczać dostęp do usług specjalistów w systemie publicznym jest przede wszystkim liczba specjalistów. Po drugie zaś – możliwość konkurowania płatnika publicznego z segmentem prywatnym. Trudno liczyć, że NFZ zacznie płacić według cen rynkowych. Specjaliści będą wybierać te miejsca świadczenia usług, gdzie będą mogli zarobić więcej i w lepszych, bardziej komfortowych warunkach. Zresztą wyboru korzystania z prywatnie opłacanej konsultacji podejmuje całkiem świadomie spora część pacjentów i ich rodzin.

strona 1 z 2
Zobacz także
  • W "Polskim Ładzie" o zdrowiu
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!