Potrzebne są decyzje, nie deklaracje - strona 2

17.05.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Słuchając zapowiedzi o zniesieniu limitów do specjalistów zastanawiam się, na ile to jest – oczywiście nie wprost – przyznanie się do porażki w sprawie opieki koordynowanej, programu POZ Plus. Przecież chodziło o to, żeby podstawowa opieka zdrowotna przejęła bardzo szeroką grupę pacjentów i prowadziła ich samodzielnie albo przy niewielkim wsparciu specjalistów w ramach kontynuacji leczenia. Teraz ogłaszamy, że każdy będzie mógł się leczyć u specjalisty? Mamy zdecydowanie za mało specjalistów, żeby to było możliwe. Trudno doszukać się w tym logiki.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt – bez silnej POZ nie zapewnimy dobrego poziomu opieki medycznej w Polsce małych miast  i na wsiach. Mieszkańcy tych obszarów nigdy nie będą mieć takiego samego dostępu do specjalistów jak mieszkańcy największych aglomeracji. Ten kierunek nie wyrównuje szans zdrowotnych. Zniesienie limitów niczego nie zmieni. 

Nie zgadzam się również z tezą, że zniesienie limitów w AOS jest jakąś receptą na poprawę zdrowia Polaków po pandemii. 

Dlaczego, skoro to taki nabrzmiały problem?

Problem jest może i nabrzmiały, ale znaczenie ograniczenia dostępu do świadczeń AOS dla zdrowia populacyjnego nie jest duże. W myśleniu o zdrowiu Polaków po pandemii najbardziej brakuje podstaw, czyli działań nakierowanych na zdrowie publiczne. Podczas prezentacji Polskiego Ładu o zdrowiu publicznym nie usłyszeliśmy zresztą w ogóle. 

To może zdrowie Polaków uratuje bon zdrowotny dla osób 40+?

To raczej marketingowo opakowane świadczenia, dostępne już teraz. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie należy robić badań profilaktycznych, bo oczywiście trzeba. Taka akcja może uświadomić niektórym osobom, że czas się przebadać. Ale ciągle mamy niewykorzystaną w wystarczającym stopniu medycynę pracy, która wręcz prosi się o uzbrojenie, dołożenie właśnie tam kilku kluczowych badań – wydaje się, że byłoby to bardziej sensowne. Medycyna pracy też boryka się z problemem niedoboru kadr, ale potencjał ma ogromny, bo pacjenci się siłą rzeczy na badania zgłaszają i to regularnie. Ciągle tego nie wykorzystujemy. A przecież celem polityki państwa – oprócz tego, że chcemy, by Polacy po prostu byli zdrowi – jest też utrzymywanie w dobrej formie i to jak najdłużej pracowników. Choroba oznacza, z perspektywy państwa, gospodarki krajowej, utratę dochodu i wydatki na leczenie i świadczenia. Same straty, które trzeba ograniczać lub im zapobiegać. 

Wydaje się, że akurat minister Adam Niedzielski rozumie i znaczenie zdrowia publicznego, ale i rolę pracodawców w dbaniu o kondycję zdrowotną Polaków. Pytanie, czy wystarczy mu politycznej odwagi, determinacji, żeby nie skończyło się tylko na zrozumieniu. 

Nie możemy poprzestać na zdiagnozowaniu stanu zdrowia. Potrzebujemy narzędzi – na przykład jakiegoś systemu nagród – do promowania zachowań prozdrowotnych, czyli np. rzucenia palenia tytoniu, zwiększenia aktywności fizycznej, zastosowania zdrowej diety. I te działania powinny być skoncentrowane na mężczyznach, bo w tej grupie jest największy kłopot. To pomogłoby wyprzedzać problem. Śmiało można założyć, że osoby, nawet prowadzące niezdrowy tryb życia, w wieku 40-41 lat mają przyzwoite, wręcz dobre wyniki badań, ale za trzy albo pięć lat już takich mieć raczej nie będą. 

Bardzo niewiele o tym mówimy, ale ogromnym i rosnącym problemem staje się alkohol. 

Podatek od „małpek” nie zadziałał?

W tym przypadku bardzo niewiele. Podobnie zapewne będzie z podatkiem od cukru – przejściowy spadek konsumpcji i szybki powrót do poprzednich wartości sprzedaży. Przy czym jednocześnie szybujące ceny warzyw i owoców powodują, że kampanie zachęcające do zmiany diety mogą być skuteczne tylko dla lepiej zarabiających. Budżet korzysta na sprzedaży alkoholu, tytoniu i ostatnio cukru, ale problemu nadużywania tych produktów się nie rozwiązuje.

W przypadku alkoholu, kiedy na każdego mieszkańca przypada ponad 13 litrów wypitego alkoholu, przybiera to już rozmiary porównywalne do tych, jak obserwowano w zaborach rosyjskim i austriackim w połowie XIX wieku, a z czasów nam bliższych – z końcówki PRL. To rodzi skutki wręcz pandemiczne, i bez żadnej przesady można stwierdzić: niedługo będziemy w skutek alkoholu, mniej lub bardziej wprost, tracić tyle istnień, ile zabrał COVID-19. Jako społeczeństwo przechodzimy z fazy konsumpcji ryzykownej do utraty kontroli nad zjawiskiem. To jest jeden z absolutnie podstawowych i pilnych problemów do rozwiązania. 

Rozmawiała Małgorzata Solecka

strona 2 z 2
Zobacz także
  • W "Polskim Ładzie" o zdrowiu
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!