Inny świat

17.12.2021
Zbigniew Wojtasiński

Jeden z chińskich epidemiologów dr Zhong Nanshan już w 2020 r. prognozował, że Europa będzie się borykać z pandemią do 2024 r. – powiedział Leszek Ślazyk. – Wtedy sądziłem, że to bzdura, ale dziś widzę, że robimy wszystko, by ta prognoza się spełniła.

Leszek Ślazyk jest założycielem Instytutu Badań Chin Współczesnych, biznesmenem i autorem książki „Chiny według Leszka Ślazyka”. Od ponad 25 lat utrzymuje stałe kontakty z Państwem Środka, w tym również biznesowe. Twierdzi, że Chiny są zupełnie inne, niż często głoszą eksperci zajmujący się tym krajem. Chociażby znakomicie radzą sobie z pandemią COVID-19.


Leszek Ślazyk. Fot. Newseria

Zbigniew Wojtasiński: Na całym świecie, szczególnie w Europie i USA, rozprzestrzenia się nowy wariant Omikron, tymczasem w Chinach wykrywane są zaledwie pojedyncze przypadki. W Chinach, podobnie jak w Azji Południowowschodniej, epidemii nie ma w tej skali, jaką znamy z własnego podwórka.

Leszek Ślazyk: Bo to inny świat. Tam od dawna ściśle przestrzegane są podstawowe zasady, takie jak noszenie maseczek, dezynfekcja rąk czy zachowanie dystansu. W 2002 r., kiedy wybuchła epidemia SARS, w Polsce w szpitalu czy w jakimkolwiek miejscu publicznym musieliśmy zakładać maseczki, myć ręce, buty wycieraliśmy w specjalne maty i używaliśmy rękawiczek. I – co bardzo ważne – nikt nie dyskutował, po co to wszystko. SARS już wtedy potraktowano bardzo poważnie w Chinach, podobnie jak w całej Azji. Wszędzie w środkach transportu, na lotniskach, dworcach kolejowych i autobusowych, podczas przechodzenia przez specjalne bramki, mierzono temperaturę, sprawdzano wyrywkowo stan zdrowia.

Podobne zasady wprowadzono wraz z wybuchem pandemii COVID-19. Tamte doświadczenia okazały się bardzo przydatne. W Polsce na początku pandemii nawet nie wszyscy eksperci byli przekonani, czy maseczki są skuteczne w zapobieganiu zakażeniom.

Trzeba przyznać, że w Chinach przepisy przeciwepidemiczne, jakie wprowadzono w 2002 r. – stały się martwe w 2019 r., wraz wybuchem pandemii COVID-19 w Wuhan. Były jednak żywe w innych krajach Azji, w Japonii, Korei Południowej, na Tajwanie i w Wietnamie. Pierwsze sygnały z Wuhan potraktowano jak ostrzeżenie, wszędzie szybko wdrożono te same procedury, które obowiązywały w 2002 r., czyli noszenie maseczek, higiena rąk, wycieranie obuwia oraz zachowanie dystansu. I znowu – nikt o tym nie dyskutował.

Mało kto już pamięta, że w Polsce mieliśmy podobne doświadczenia, z epidemią ospy w 1963 r. we Wrocławiu. Wtedy też był nakaz używania maseczek i wprowadzono powszechne szczepienia przeciwko ospie, w całym kraju.

No właśnie, zamknięto miasto, wszystkich mieszkańców poddano kwarantannie i uporano się z bardzo niebezpieczną chorobą zakaźną. A było ogromne zagrożenie dla całego społeczeństwa.

Innego wyjścia nie było i wtedy wszyscy nasi rodacy to rozumieli.

W walce z epidemią tak na prawdę od czasów średniowiecza nie wymyślono lepszych metod na choroby zakaźne, jak kwarantanna i izolacja, higiena i zasłanianie nosa i ust.

Wróćmy do Azji. Mówiliśmy, że nikt tam o tym nie dyskutuje, a przestrzeganie tych zasad jest oczywiste.

Zdarzały się incydenty, no może nawet mała dywersja, jaka miała miejsce w Korei Południowej. Jedna z tamtejszych grup wyznaniowych, prowadzących działalność misyjną w Wuhan w Chinach ukryła, że tam jeździ, co doprowadziło do zawleczenia SARS-CoV-2 do Korei Płd. Inny przykład to Tajwan, który na pewien czas zawiesił zaostrzoną politykę antywirusową, doświadczył drugiej fali, gwałtownego wzrostu zakażeń. Natychmiast jednak przywrócono wszystkie zasady.

Jak to wygląda w Chinach? Choć od dwóch lat przebywa Pan w kraju, to ma Pan cały czas kontakt z Państwem Środka.

Wszędzie w miejscach publicznych wymogiem jest noszenie maseczki, wymagany bezwzględnie jest paszport covidowy. Na lotniskach i dworcach mierzy się temperaturę, co w Polsce prawie zaniknęło.

Mierzy się w szpitalach, choć nie we wszystkich.

A czy ktoś sprawdza u nas, kto przebywa w domu na kwarantannie po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu i nie chodzi np. na zakupy? Powiem inaczej: nikt u nas nie dba o to, żeby te osoby nie musiały wychodzić z domu. W Chinach jak sąsiedzi dowiadywali się, że obok jest chory na COVID-19, to organizowali mu zakupy, żeby nie wychodził na zewnątrz. Dobrze też funkcjonują usługi online, zakupy za pośrednictwem Internetu.

Nic się pod tym względem nie zmieniło?

Nie, nic. Władze lokalne w każdej chwili są w stanie nawet w dużych miastach przeprowadzić masowe akcje testowania dużych grup ludności, liczonych w milionach. Cały czas prowadzone są działania przecinające drogi transmisji wirusa, śledzona jest siatka kontaktów osoby zakażonej. Dzięki temu nie trzeba zamykać całego miasta, a jedynie dzielnicę lub osiedle, na ogół na kilka dni.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!