Bezpieczeństwo, które trzeba wliczyć w koszty

06.04.2022
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Placówki medyczne mogą nadal wykonywać testy, ale nikt im ich nie sfinansuje. A przecież mamy wysoką inflację, zaraz wejdą w życie podwyżki dla pracowników. Obawiam się, że dyrektorzy nie znajdą pieniędzy na finansowanie testów na szerszą skalę – mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, były prezes NFZ, dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

Tadeusz Jędrzejczyk. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Małgorzata Solecka: Decyzje dotyczące walki z COVID-19, jakie w ostatnich dniach podjęło Ministerstwo Zdrowia i NFZ, sprawiają, że duża część ekspertów wprost mówi: Polski rząd z początkiem kwietnia wygasił w Polsce pandemię. Oczywiście w wymiarze politycznym, bo pandemia nie znika na skutek podpisu ministra.

Dr Tadeusz Jędrzejczyk: Rzeczywiście, można odnieść takie wrażenie. Spośród tych nie do końca zrozumiałych decyzji najbardziej niepokojąca jest ta, która przełoży się na brak testowania w placówkach zamkniętych, w szpitalach, zakładach opiekuńczo-leczniczych, domach pomocy społecznej. Tam, gdzie ryzyko zakażeń jest duże, a przebywająca w nich populacja – bardziej narażona, ze względu na wiek i stan zdrowia, na ciężki przebieg choroby. Nawet jeśli wywoła ją mniej zjadliwy wariant. 

Ale skoro testy – i to zarówno genetyczne, jak i antygenowe – dają na masową skalę fałszywie pozytywne wyniki, nie ma co wykładać na nie pieniędzy? Od kilku dni trwa potężne zamieszanie wokół fragmentu rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, w której można było przeczytać właśnie takie twierdzenia. „Nie zaleca się rutynowego testowania w kierunku SARS-CoV-2 pacjentów bezobjawowych (bez gorączki i/lub objawów infekcji dróg oddechowych) przed wizytą w POZ oraz planową lub nagłą hospitalizacją”. Uzasadnienie? „Trafność diagnostyczna zarówno testów antygenowych, jak i genetycznych u pacjentów bezobjawowych jest niższa niż u pacjentów objawowych – wysoki odsetek wyników fałszywych: przy niskim rozpowszechnieniu choroby (1 proc.) – odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 85-91 proc. dla testów PCR; 53-63 proc. dla testów antygenowych; przy wysokim rozpowszechnieniu choroby (10 proc.) – odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 34-66 proc. dla testów PCR; 87-91 proc. dla testów antygenowych”. 

Ta informacja była już prostowana przez przedstawicieli świata nauki – oczywiście, że odsetek fałszywie dodatnich testów w rzeczywistości jest dużo niższy, choć nie ma wątpliwości, że część testów daje wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Testowanie jednak było i jest jednym z podstawowych narzędzi kontrolowania chorób zakaźnych, ograniczania skali i dynamiki zjawisk epidemicznych.

Decyzja ta zapewne nie wpłynie już znacząco na obecną fazę pandemii, ale być może już po najbliższych letnich wakacjach okaże się, że powrót do poziomu diagnostyki z 2019 roku zemści się ponownie w postaci znaczącego ograniczenia dostępu do oddziałów internistycznych, kardiologicznych czy neurologicznych. Dość prawdopodobna jest też kolejna fala nadmiarowych zgonów i dalsze skrócenie przewidywanego trwania życia w Polsce. W istocie potrzebujemy narodowej strategii diagnostyki nie tylko wirusologicznej, ale i zakażeń bakteryjnych, gdyż obecne rozwiązania, zwłaszcza na poziomie ambulatoryjnym, są daleko niewystarczające dla racjonalnego podejmowania decyzji dotyczących organizacji leczenia i prewencji.

Stanowisko AOTMiT najbardziej ochoczo udostępniają i kolportują ci, którzy podważali i podważają pandemię, nie wierzą w COVID-19, kwestionują szczepienia. Twierdzą, że to oni mieli rację, bo żadnego COVID-19 nie ma. Wyjaśnienia naukowców raczej do nich nie dotrą, bo natychmiast powiedzą, że są one częścią spisku, a Ministerstwo Zdrowia – bo AOTMiT to przecież podległa resortowi zdrowia agencja – „raz powiedziało prawdę”.

Komunikacja nie była i nie jest mocną stroną naszej walki z pandemią. To tylko jeden z przykładów. W mojej ocenie nagły zwrot o 180 stopni w sprawie walki z pandemią, odejście od finansowania testów, zastopowanie z dnia na dzień skierowań na rehabilitację pocovidową, cały ten pakiet decyzji, wpisuje się w fatalny przekaz: społeczeństwo, które do 31 marca jest przekonywane, że COVID-19 jest poważnym i szczególnym zagrożeniem, a od 1 kwietnia – że w zasadzie już nie jest w ogóle, w przyszłości będzie z jeszcze większym sceptycyzmem podchodzić do rządowych czy eksperckich przekazów. To może się zemścić, choć zapewne nie tyle przy kolejnej fali COVID-19, ile przy następnej pandemii, wywołanej przez kolejny patogen. 

strona 1 z 2
Zobacz także
  • Chaos w testach na COVID-19
  • Bezpłatny test na koronawirusa za pieniądze
  • Zmiany w zasadach testowania
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!