COVID-19 groźniejszy niż sądziliśmy

15.01.2024
Zbigniew Wojtasiński

SARS-CoV-2 jest niebezpieczny dla nas i całego naszego gatunku. Na razie wolimy jednak uciekać od tego tematu, niż go porządnie rozpoznać i aktywnie zwalczać – zaznacza dr Paweł Grzesiowski, ekspert NIL ds. zagrożeń epidemicznych i prezes Fundacji „Instytut Profilaktyki Zakażeń”.


Dr Paweł Grzesiowski. Fot. Newseria

  • Od kilku miesięcy mamy ogólnie większą aktywność wirusów wywołujących zakażenia układu oddechowego
  • COVID-19 upośledza naszą odporność i jesteśmy bardziej podatni na różnego typu zakażenia
  • Każdy kolejny wariant częściowo ucieka naszej odporności – nabytej wcześniej dzięki szczepieniom czy przebytym zakażeniom
  • Omikron zmienił punkt uchwytu z dolnych dróg oddechowych na górne drogi oddechowe
  • Omikron również może wywoływać objawy post-COVID czy long-COVID
  • Nawet po zakażeniu skąpoobjawowym może dojść do uszkodzenia mięśnia sercowego, płuc, mózgu, jelit czy układu odpornościowego
  • Od wybuchu pandemii minęły zaledwie 4 lata, dla ewolucji wirusów to jak jedna sekunda
  • Przydatny jest monitoring ścieków, by śledzić pojawiające się w populacji drobnoustroje

Zbigniew Wojtasiński: Dwa tygodnie temu nasi rodacy wrócili ze świątecznych wyjazdów oraz zabawy sylwestrowej i przy okazji najprawdopodobniej przekazali sobie wiele różnego rodzaju infekcji. Za chwilę w czterech województwach rozpoczną się ferie zimowe. Czy w najbliższym czasie możemy się spodziewać wzrostu liczby zakażeń wywołanych przez wirusy grypy i SARS-CoV-2, jak też innych infekcji układu oddechowego?

Dr Paweł Grzesiowski: To prawda, w poprzednich latach zwykle po świętach i sylwestrze mieliśmy wzrost liczby zakażeń. Już zaobserwowaliśmy taki wzrost w statystykach w pierwszej dekadzie stycznia. Jednak od kilku miesięcy mamy ogólnie większą aktywność wirusów wywołujących zakażenia układu oddechowego. W grudniu 2023 roku był szczyt zachorowań na COVID-19, a na początku roku zawsze jest największa aktywność wirusa grypy. Do tego dochodzi jeszcze syncytialny wirus oddechowy (RSV) – zwykle jest bardziej aktywny w całym okresie jesienno-zimowym, ale w końcówce 2023 roku wywołał szczególnie wiele ciężkich zakażeń. Nasza większa mobilność i bliskie kontakty towarzyskie mogą jedynie jeszcze bardziej nasilić takie infekcje.

Wiemy w ogóle, jaka jest sytuacja epidemiczna?

Niezupełnie, bo lekarze nie muszą już zgłaszać zachorowań na infekcje grypopodobne. Nie ma zatem raportów na ten temat ogłaszanych co dwa tygodnie przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – PZH. A nie zastąpiono tego innym monitoringiem.

Wykonuje się przecież testy laboratoryjne w kierunku różnych zakażeń.

Tak, ale jest ich za mało, zarówno jest chodzi o grypę, jak i COVID-19 czy RSV. Takich testów w naszych gabinetach lekarskich nie wykonuje się powszechnie, znacznie więcej testów kupują pacjenci w aptekach, ale wyniki tych domowych testów nie trafiają do publicznych statystyk. Dodatkowo, po zniesieniu stanu zagrożenia epidemicznego zlikwidowano darmowe testy przesiewowe w szpitalach i w ratownictwie medycznym.

Z innych krajów nadchodzą niepokojące raporty. We Włoszech mówi się o największej epidemii grypy od 15 lat. Podobnie jest w Hiszpanii. W całej Europie wiele jest też zakażeń wywołanych przez SARS-CoV-2. U nas może być podobnie?

Nie można tego wykluczyć. Po czterech latach pandemii mamy więcej zakażeń wywołanych przez wirusy grypy, jak też inne patogeny. Mieliśmy już wzrost zakażeń wywołanych przez paciorkowce i mikoplazmy, a także przez wirusy grypy i RSV.

Co jest tego przyczyną, jesteśmy mniej odporni?

W czasie pandemii na skutek izolacji społecznej mieliśmy mniej kontaktów, a nasz układ odpornościowy był rzadziej bodźcowany przez różnego rodzaju mikroorganizmy. Staliśmy się więc mniej sprawni immunologicznie w walce z bieżącymi zagrożeniami. Jeszcze ważniejszą przyczyną jest jednak to, że COVID-19 upośledza naszą odporność i jesteśmy bardziej podatni na różnego typu zakażenia.

[...]

SARS-CoV-2 wciąż mutuje, słyszymy o wykryciu kolejnych podwariantów Omikronu.

Za ostatnią falę zachorowań na COVID-19 odpowiada podwariant JN.1, wywodzący się z innej linii Omikronu – o nazwie Pirola. A każdy kolejny wariant częściowo ucieka naszej odporności – nabytej wcześniej dzięki szczepieniom czy przebytym zakażeniom. W efekcie możemy być bardziej podatni na tę infekcję, tym bardziej, że odporność zbiorowa nie jest wystarczająca. Poza tym u każdego z nas po 6-8 miesiącach zwykle spada poziom przeciwciał.

Jak groźne są nowe podwarianty Omikronu? Wydaje się, że są mniej niebezpieczne, przynajmniej w porównaniu do mutacji SARS-CoV-2 z początku pandemii.

Owszem, ale tak było do tegorocznej zimy, bo najnowszy podwariant powoduje więcej hospitalizacji i zgonów. Oczywiście nie powoduje on w tak dużym stopniu, jak poprzednie odmiany wirusa, ciężkich zapaleń płuc i niewydolności oddechowej. To nadal jest ten sam Omikron, który zmienił punkt uchwytu z dolnych dróg oddechowych na górne drogi oddechowe. Ale u niektórych pacjentów może spowodować burzę cytokinową i poważniejsze objawy, takie jak gorączka i bóle mięśni, a nie tylko kaszel czy ból gardła.

Omikron też może powodować późne powikłania COVID-19, o których się mówi coraz więcej?

Jak najbardziej. Na tego koronawirusa musimy patrzeć zarówno pod kątem ciężkości ostrej infekcji, jak również odległych powikłań. Niestety, Omikron również może wywoływać objawy post-COVID czy long-COVID, bo używa się różnych określeń, ale chodzi o to samo. I jest to obecnie największe zmartwienie, bo nie wiemy, u kogo może wystąpić i w jakim nasileniu. A są już miliony ludzi na świecie, u których wystąpiły dolegliwości po COVID-19 i wciąż ich przybywa.

Możemy łagodnie przejść zakażenie, a mimo to zdarzają się odlegle powikłania?

Niestety tak. Nawet po zakażeniu skąpoobjawowym może dojść do uszkodzenia mięśnia sercowego, płuc, mózgu, jelit czy układu odpornościowego. Niemal każdy narząd może zostać dotknięty. Niektórzy odczuwają przed długi czas tzw. mgłę mózgowa, inni ciągle kaszlą, jeszcze inni mają swędzące wysypki skórne czy zespół przewlekłego zmęczenia, a wszyscy chodzą po lekarzach, robią badania diagnostyczne i poszukują przyczyny. Nierzadko bezskutecznie. Trudności w diagnostyce ewentualnych powikłań COVID-19 polegają na tym, że zmiany w tkankach mogą być na poziomie komórkowym, a więc nie są widoczne w RTG czy tomografie komputerowym, ale na tyle poważne, że powodują utrzymujące się dolegliwości.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!