Szczepienia przeciwko COVID-19: będzie nawet trzy razy szybciej

04.03.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nie 1,6-1,7 mln osób miesięcznie, ale 6, może nawet 7 mln – takie są plany rządu na szczepienia przeciwko COVID-19 w drugim kwartale tego roku. Plany, zbudowane przede wszystkim na deklaracjach dostaw od producentów i to od tych ostatnich zależy, czy uda się je zrealizować. Aby przyspieszyć proces szczepień „tu i teraz”, zrealizowane zostaną – najprawdopodobniej – pomysły zgłaszane przez niezależnych ekspertów, które minister zdrowia do tej pory traktował z dużym dystansem.

Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta

Minister zdrowia w środę informował, że od kwietnia do Polski będzie trafiać, według wstępnych deklaracji producentów szczepionek już dopuszczonych do obrotu w Unii Europejskiej, znacząco więcej dawek szczepionek przeciwko COVID-19. To nie jest żadne zaskoczenie, bo od początku było wiadomo, że od kwietnia wielkości dostaw znacząco się powiększą ze względu na większe moce produkcyjne (m.in. dzięki włączeniu do procesu nowych fabryk, wyprodukowanie większej ilości niezbędnych składników). I tak zespół Pfizer/BioNTec w drugim kwartale zamiast 300–360 tys. dawek tygodniowo ma dostarczać 850 tys.. Firma AstraZeneca z kolei deklaruje dostarczenie 1,4 mln dawek w kwietniu, 2 mln w maju i 2,5 mln w czerwcu. W najbliższych dniach, być może w połowie marca, na rynek europejski zostanie również dopuszczony kolejny preparat – wektorowa szczepionka firmy Janssen należącej do koncernu Johnson & Johnson (p. Kolejne szczepionki przeciwko COVID-19 pod oceną EMA). Pierwsze dawki mogą trafić do Europy, a więc i do Polski, w kwietniu, a do końca czerwca producent ma ich dostarczyć do naszego kraju ok. 4 mln – takie są plany. Ponieważ to szczepionka 1-dawkowa, tylko dzięki niej udałoby się zaszczepić 4 mln osób. Według wstępnych deklaracji w drugim kwartale możemy mieć do dyspozycji ponad 20, być może nawet 22 mln dawek. To by oznaczało, że średnio powinniśmy wykonywać miesięcznie nawet 7 mln szczepień.

Czy tych planów nie zweryfikują kolejne opóźnienia, trudno przesądzać. Dlatego Rada Medyczna przy premierze pracuje nad poważną modyfikacją programu szczepień i jest bliska podjęcia decyzji o dwukrotnym wydłużeniu okresu między pierwszą a drugą dawką szczepionki firmy Pfizer – z 3 do 6 tygodni. Wydłużony o 2 tygodnie ma zostać również odstęp między dawkami szczepionki firmy AstraZeneca (z 10 do 12 tygodni). Zwłaszcza ta pierwsza decyzja będzie mieć duże znaczenie (podanie AZ i tak jest odłożone w czasie, w dodatku rozpoczęło się w stosunku do szczepień preparatem Pfizera, z opóźnieniem). To nie wszystko: doradcy medyczni rekomendują, by ozdrowieńcom pierwszą dawkę podawać po pół roku od zakażenia. Nie wiadomo, czy dotyczy to wszystkich, czy tylko tych, u których rozwinęły się objawy COVID-19. Niewykluczone również, że podjęta zostanie decyzja (taką ma już za sobą Francja), że ozdrowieńcy otrzymają 1 dawkę szczepionki, lub podanie drugiej będzie uzależnione w ich przypadku od wyniku badania stężenia swoistych przeciwciał.

Modyfikacje w programie szczepień wynikają z przyspieszenia trzeciej fali pandemii, za które odpowiada szerzenie się przede wszystkim brytyjskiego wariantuSARS-CoV-2. Wielka Brytania już w grudniu podjęła decyzję, że priorytetem jest jak najszybsze zaszczepienie pierwszą dawką jak największej liczby – w tej chwili otrzymało ją już nieco ponad 30 proc. mieszkańców tego kraju, co plasuje Wielką Brytanię na trzecim miejscu w świecie pod względem odsetka osób zaszczepionych co najmniej jedną dawką (po Izraelu i Zjednoczonych Emiratach Arabskich). Dla porównania – Polska co najmniej jedną dawką zaszczepiła 5,8 proc. osób. Dwie dawki otrzymało natomiast ok. 1,2 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii – to wynik znacząco słabszy, niż choćby Polski (3,1 proc.). Brytyjczycy oparli swoją strategię na założeniu, że jedna dawka szczepionki do momentu podania drugiej zapewnia dużą ochronę przed zachorowanie na COVID-19 i uznali to za priorytet. Opublikowane niedawno wyniki brytyjskiego badania potwierdziły słuszność tych założeń (p. https://www.mp.pl/szczepienia/przeglad/przeglad-covid-19/259025).

Wielu ekspertów już w styczniu rekomendowało rządowi pójście drogą brytyjską, a przynajmniej bieżące wykorzystywanie wszystkich dawek szczepionek trafiających do Polski, bez zamrażania zapasu na drugą dawkę. Rząd jednak konsekwentnie trzymał się swoich założeń. Jeszcze 18 lutego minister zdrowia Adam Niedzielski mówił posłom podczas posiedzenia Komisji Zdrowia: – Myślę, że najważniejsze doświadczenie z ostatniego ponad miesiąca jest takie, że musimy mieć rzeczywiście wyraźnie sprecyzowaną strategię. Pewne elementy, które założyliśmy, czyli ta konserwatywna polityka na początku, kiedy odkładaliśmy połowę dostaw na drugą dawkę czy nieodchodzenie od zapisów zawartych w charakterystyce produktu leczniczego spowodowały, że mogliśmy utrzymać płynność szczepień. Nie musieliśmy – tak jak inne kraje, chociażby Wielka Brytania – szukać takich rozwiązań, żeby na przykład wydłużać okres między podawaniem poszczególnych dawek, a mogliśmy, zgodnie z podręcznikowymi zaleceniami, realizować to, co zapisano w charakterystyce produktu leczniczego.

Plany rządu nie uwzględniają – i nie wydaje się, by miało się tu coś znacząco wydarzyć – użycia szczepionek niezatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków, czyli rosyjskiej szczepionki wektorowej Sputnik V i, przede wszystkim, chińskiej. Co do szczepionki rosyjskiej, z naszych informacji wynika, że Polska nie otrzymała bezpośredniej propozycji z Kremla dostawy preparatu (wiadomo, że Moskwa kierowała je do wybranych krajów UE, poczynając od Węgier). W sprawie szczepionki chińskiej własną inicjatywę –prawdopodobnie nieuzgodnioną z rządem – podjął prezydent Andrzej Duda, dzwoniąc w ostatnich dniach do prezydenta Chin. Cała sprawa ma silny kontekst polityczny: to również Andrzej Duda w czerwcu, po wizycie w Stanach Zjednoczonych, zapewniał, że Polska dostanie szczepionki od Stanów Zjednoczonych (dostanie, w znaczeniu, że będzie mogła je kupić). Z tego jednak nic nie wyszło, a prezydent Polski jest – przynajmniej na razie – niewidzialny dla administracji Joe Bidena, bo ciągle widnieje na kurczącej się liście przywódców państw, z którymi Biden jeszcze nie rozmawiał. Telefon do Pekinu mógł być więc sygnałem dla Waszyngtonu, że Polska, uważana za najbardziej proamerykański kraj w Europie, może zacząć orientować się na Chiny.

Zobacz także

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań