Barometr epidemii (41) - strona 2

17.01.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Największa niewiadoma. Otwarcie szkół. W stosunku do sierpnia, w którym MEN zdawało się nie dostrzegać rzeczywistości, w jakiej funkcjonują szkoły – a w każdym razie ich większa część – jest postęp. Ministerstwo tym razem nie ograniczyło się do wskazówek, że trzeba przypominać uczniom o częstym myciu rąk, a rodzicom o tym, by chore potomstwo zostawiali w domach. Nie, tym razem rząd po pierwsze zorganizował przesiewowe testy nauczycieli, po drugie – wskazał, że uczniowie w szkołach mają przebywać w „bańkach”. Czytaj – w grupach, które się ze sobą nie mieszają w żadnym elemencie (łącznie z nauczycielami, którzy mają być przypisani do klas, ale też przestrzennie – dzieci mają przebywać w swoich klasach i korzystać z infrastruktury szkoły również „bańkowo”). Brzmi nie tyle bańkowo co bajkowo. I jeśli o czymś świadczy, to o tym, że ministrowie polskiego rządu, z ministrem edukacji narodowej, nie mają bladego pojęcia jak wyglądają szkoły. Że klas 1-3, w zależności od miasta (i jego dzielnicy) – jest na każdym poziomie od dwóch do nawet ośmiu, co daje, w skrajnych przypadkach, nawet 24 klasy.

To jednak nie wszystko – dzięki reformie edukacji Anny Zalewskiej w szkołach funkcjonują również oddziały zerowe (które, jako oddziały przedszkolne, muszą zapewniać dzieciom opiekę przez cały dzień), co z automatu wyłącza często dwie lub nawet trzy sale lekcyjne. Rada, by „optymalnie każda klasa funkcjonowała na osobnym piętrze” przyprawiła dyrektorów szkół, zwłaszcza tych z największych miast, o nerwowe chichoty, a kolejna rekomendacja – by każda klasa miała do dyspozycji własny węzeł sanitarny – o palpitację serca niejednego przewodniczącego rady rodziców (bo ciała te od zawsze zaangażowane są w starania na rzecz poprawy higieny sanitariatów, czyli dostępności mydła i wystarczającej ilości papieru toaletowego w tych łazienkach, które są, czyli – najczęściej – po jednej lub dwa na każdym z trzech poziomów szkoły). O tym, że minister edukacji nie ma pojęcia, iż języka angielskiego (oraz religii i etyki) od najmłodszych klas uczą dedykowani tym przedmiotom nauczyciele, nie ma nawet co wspominać. Są jednak i inne czynniki, które sprawiają, że ministerialne bańki pryskają jak te mydlane. W większych miastach – ze względu na liczbę klas i wielkość szkół, w mniejszych miejscowościach – ze względu na transport zorganizowany. Zanim dziecko umości się w swojej szkolnej „bańce” zdąży się bowiem wymieszać z kolegami i koleżankami z innych „baniek” – w szkolnym autobusie.

Właśnie dlatego nauczyciele boją się 18 stycznia i powrotu do szkół. Mimo ubiegłotygodniowego testowania (które wykazało, że nieco ponad 1 proc. było zakażonych SARS-CoV-2). Pytają, dlaczego najpierw nie zostali zaszczepieni. I słyszą odpowiedź, że dlatego, bo są „młodzi i inteligentni” (szef doradców premiera, prof. Andrzej Horban), więc potrafią się bronić przed zakażeniem. Tymczasem dwie trzecie Polaków, jak wynika z sondażu przeprowadzonego dla RMF FM i „DGP” właśnie nauczycieli wskazało jako drugą – po pracownikach medycznych – grupę, która powinna być zaszczepiona w pierwszej kolejności. Nawet przed seniorami.

strona 2 z 2
Zobacz także
  • Barometr epidemii (40)
  • Barometr epidemii (39)
  • Barometr epidemii (38)
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!