Strach personelu - strona 2

03.04.2020
Ewa Stanek-Misiąg

Z danych wynika, że u dzieci choroba przebiega łagodniej niż u dorosłych. Czy to się potwierdza na pani oddziale?

Mamy teraz piątkę dzieci. Nie mogę powiedzieć, że chorują całkiem łagodnie, ale w obecnej chwili nic im nie zagraża. Owszem, zgodnie z danymi martwić powinniśmy się przede wszystkim o osoby powyżej 70. roku życia, a najbardziej o te, które przekroczyły 80. rok życia. Jednak mamy doniesienia, że nawet u dzieci nieobciążonych żadnymi chorobami zakażenie może mieć ciężki przebieg i zdarzają się gwałtowne pogorszenia. Dlatego zachowujemy dużą czujność i nawet jeśli dziecko jest w stosunkowo dobrym stanie, to odczekujemy jakiś czas przed wypuszczeniem go do domu.

Ile chorych czy podejrzewanych o zakażenie dzieci może przyjąć pani oddział?

Będziemy się dostosowywać do potrzeb. Kiedy przyjmujemy dziecko z wirusowym zapaleniem płuc, musimy ustalić, który wirus wywołał chorobę. Do tego czasu dziecko trzeba izolować. Pacjentów z potwierdzonym zakażeniem moglibyśmy umieszczać razem. Problem w tym, że dysponujemy salami 1-osobowymi. Rozważamy różne scenariusze w zależności od rozwoju sytuacji.
Dużo się teraz mówi liczbie miejsc w szpitalach, o respiratorach, ale nie możemy zapominać o tym, że respirator to nie robot. Ktoś musi zaintubować pacjenta, podłączyć urządzenie i nadzorować terapię. Pacjent podłączony do respiratora wymaga wiele uwagi i potrzebna jest odpowiednia liczba personelu.

Czyli wracamy do środków ochrony osobistej i testów?

Na pierwszy plan wysuwa się nie tylko problem zakażeń wśród personelu. Teraz problem stanowi strach. Nigdy nie mieliśmy za dużo pielęgniarek, za dużo lekarzy, a teraz mamy znacznie większe potrzeby niż przed pandemią. Sądziłam, że ta nadzwyczajna sytuacja zmobilizuje stażystów, rezydentów, że zgłoszą się do nas lekarze z przychodni, z innych oddziałów. Teraz można wiele się nauczyć, nabrać bezcennego doświadczenia. Tak się nie stało.
Przykro mi też, że nasz zespół, nasze pielęgniarki wzbudzają lęk na innych oddziałach. Pielęgniarkom z innych oddziałów zabrania się u nas pracować, „żeby czegoś nie przyniosły”. A to przecież u nas, jak wspomniałam, obowiązuje najwyższy reżim, podczas gdy gdzie indziej pacjenci przyjmowani są bez takich zabezpieczeń ze strony personelu.
Byłam też wstrząśnięta informacją, że szpitale nie chcą przyjmować dzieci wymagających wysoko specjalistycznej opieki, jeśli są one podejrzane o zakażenie czy zakażone. Padł argument, że takie dziecko stanowi śmiertelne zagrożenie dla innych pacjentów. Na oddziale zakaźnym możemy dużo zrobić, ale nie przeprowadzimy na przykład operacji neurochirurgicznej. Na wynik testu trzeba czekać dobę. Nie może być tak, że jakieś dziecko umrze, ponieważ lekarz boi się nim zająć. Musimy tak wszystko zorganizować, żeby dla chorych na COVID-19 wymagających specjalistycznych interwencji były miejsca w szpitalach, a personel tych szpitali dysponował środkami ochrony indywidualnej. W przeciwnym razie może dojść do tragedii.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

strona 2 z 2
Wybrane treści dla pacjenta
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!