Barometr epidemii (43)

31.01.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Jedenaste miejsce wśród wszystkich krajów unijnych, trzecie – wśród pięciu największych. Takie miejsca Polski, jeśli chodzi o liczbę szczepień w przeliczeniu na liczbę mieszkańców pokazują niezmienność diagnozy: radzimy sobie ze szczepieniami nie tak dobrze, jak moglibyśmy, ale i też nie tak źle, jak przedstawia to opozycja.

Fot. Wojciech Habdas / Agencja Gazeta

Czy mimo niedoboru szczepionek – dużych szans na radykalną poprawę sytuacji w tym zakresie nie widać – jest pole do poprawy? Na pewno tak. Czy potrafimy wykorzystać ten potencjał? Są wątpliwości.

Największa porażka. Jakie świadectwo rządowej strategii walki z epidemią wystawia liczba 485 tys. zgonów w 2020 roku? – pytał posła Bolesława Piechę, wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia, dziennikarz TVN24. – To nie są jakieś wyjątkowo złe wyniki – odpowiedział, po głębokim westchnięciu, poseł. Tłumaczył, że „statystyki są nieubłagane” i dowodzą, jak poważnym problemem jest pandemia COVID-19. – Wydaje mi się, że chyba nie dałoby się uniknąć tej ilości zgonów. Wydaje mi się, że system ochrony zdrowia (...) zdał egzamin, mimo oczywiście pewnych zdarzeń niepożądanych i niedogodności, które chyba w takich masowych sprawach się zdarzają i zdarzać się muszą – mówił.

Nieco wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych i szef zespołu doradców medycznych premiera Mateusza Morawieckiego. – I tak szczęśliwie się złożyło, że umiera tylko dwa razy więcej ludzi niż normalnie, a nie np. pięciokrotnie jak w Lombardii – mówił w jednym z wywiadów.

Obydwie wypowiedzi wskazują, że obowiązuje narracja: „Polacy, nic się nie stało!”. Tymczasem liczba nadmiarowych zgonów w 2020 roku, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, sytuuje Polskę na drugim miejscu wśród krajów UE, po Bułgarii. Można powiedzieć, że adekwatnym do miejsc, jakie polski system ochrony zdrowia zajmuje – od lat – w międzynarodowych rankingach, i w tym kontekście rzeczywiście trudno mówić o zaskoczeniu. Czy jednak naprawdę nie są to „jakieś wyjątkowo złe wyniki”? Wręcz odwrotnie – fatalne, nawet jeśli możliwe do przewidzenia.

Równie wiele wątpliwości budzi porównywanie jesiennej fali zgonów w Polsce z tym, co działo się wiosną w Lombardii. Dla przypomnienia: SARS-CoV-2 uderzył w północne Włochy niemal z zupełnego zaskoczenia, Lombardia była europejską pierwszą linią frontu walki z COVID-19. Nie było procedur, nie było wystarczającej ilości środków ochrony indywidualnej, nie było przygotowanej adekwatnej liczby łóżek szpitalnych. I – nie zapominajmy – Włochy ogólnie, a północna część tego kraju jeszcze bardziej – to społeczeństwo starsze niż polskie. Polska dzięki wiosennemu lockdownowi zyskała dobrych kilka miesięcy na przygotowanie się do kolejnej fali zakażeń. Na ile wykorzystała ten czas, a na ile go po prostu – jako państwo, jako system ochrony zdrowia – zaprzepaściła? Odpowiedź znajduje się w statystykach, nieubłaganych. Statystykach drugiej, jesiennej fali, w których jesteśmy w światowej, niechlubnej, czołówce zgonów.

Największy błąd. Komunikacja w obszarze obostrzeń i stanu pandemii. Rząd stracił umiejętność (zakładając, że miał ją w pierwszych tygodniach pandemii) uzasadniania podejmowanych decyzji. Niespójny przekaz dotyczący ograniczeń i obostrzeń – ten z października, oparty wyłącznie na liczbie zakażeń (już wtedy eksperci podkreślali, że to błąd, bo to tylko jeden ze wskaźników rozwoju epidemii) i ten obecny, który uwzględnia czynniki niepoliczalne, lub policzalne nie wprost (sytuacja międzynarodowa, obecność bardziej zakaźnych mutacji) powoduje dodatkowe zmniejszenie zaufania – nadwątlonego innymi kwestiami pandemicznymi, i nie tylko.

Stąd rekordowo niski wskaźnik poparcia dla rządu (tylko jedna trzecia ocen pozytywnych), co nie wróży dobrze na przyszłość. Bo to, że czekają nas jeszcze bardzo trudne tygodnie, miesiące, jest wręcz nieuchronne. Błędy komunikacyjne, zarówno członków rządu jak i doradców, będą mieć swoje konsekwencje już w niedalekiej, jak się wydaje, przyszłości, jeśli Polska będzie się musiała zmierzyć z brytyjską – i nie tylko – mutacją koronawirusa. Stan chwiejnej równowagi, w jakim, przy dość dużych obostrzeniach, znajdujemy się od kilku tygodni, łatwo może zostać naruszony.

Największe wyzwanie. Szczepienia. Akcja szczepień przeciw COVID-19 idzie lepiej, niż walka ze skutkami pandemii – to jest, w tej chwili, oczywiste. Czy szłaby tak dobrze, gdyby nie ograniczenia w dostawach szczepionek, trudno wyrokować. Wydaje się, że pod pewnymi względami ten niedobór jest korzystnym czynnikiem, który pozwala dopracować nie tylko mechanizmy dystrybucji, ale też różne schematy postępowania w sytuacjach nietypowych. Masowe szczepienia, takie, z jakimi mamy do czynienia w Izraelu czy Wielkiej Brytanii, jeszcze na dobrą sprawę nie ruszyły – nie mamy, po pierwsze, armat, czyli szczepionek.

strona 1 z 2
Zobacz także
  • Barometr epidemii (42)
  • Barometr epidemii (41)
  • Barometr epidemii (40)
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!