Pasywność informacyjna karmi hydrę

Data utworzenia:  06.08.2013
Aktualizacja: 03.04.2017
Małgorzata Solecka

Podczas afery z wycofanymi przez GIF szczepionkami urzędnicy dotrzymali procedur, ale informacyjnie sprawa została przegrana. Czas zrewidować politykę informacyjną i dostosować ją do nowych mediów.

Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Polska ma jeden z najwyższych w Europie poziomów wyszczepialności dzieci podstawowymi (obowiązkowymi) szczepionkami. Ale nie można zamykać oczu na fakt, że ruchy antyszczepionkowe, nawet jeśli nie rosną dramatycznie w siłę, mają coraz większe możliwości oddziaływania. Przede wszystkim dzięki mediom społecznościowym: portalom, blogom, forom internetowym.

Ostatnia afera z wycofanymi przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny szczepionkami powinna być dla decydentów odpowiadających za zdrowie publiczne dzwonkiem alarmowym. Czas zrewidować politykę informacyjną i dostosować ją do nowych mediów.

Kiedyś – w sumie jeszcze nie tak dawno, bo kilka lat temu – było prościej, przynajmniej z punktu widzenia urzędników. GIF wydawał komunikat o wycofaniu produktu leczniczego, komunikat trafiał do zainteresowanych: aptek, szpitali, przychodni. Czasem zainteresowały się nim również media, zwłaszcza gdy w grę wchodził popularny lek lub obowiązkowa szczepionka.

Ale dziennikarze mediów tradycyjnych zwykle nie zadawalali się suchym komunikatem. „Kiedyś” w redakcjach było to niedopuszczalne – trzeba było pozyskać maksimum informacji, a w materiale – czy to radiowym, czy telewizyjnym lub prasowym – zawrzeć nie tylko fakty dotyczące przyczyn wycofania produktu, ale przede wszystkim praktyczne informacje dla tych, których decyzja GIF mogła dotyczyć. Tak było kiedyś.

A jak jest dziś? Najlepiej prześledzić to na podstawie ostatniej decyzji GIF o wycofaniu z obrotu partii szczepionek Euvax B i Tripacel. Oszczędny komunikat GIF (decyzja została podjęta 18 lipca), 19 lipca ukazał się w większości mediów elektronicznych – nie tylko portali informacyjnych, ale też licznych portali parentingowych, docierających do najbardziej istotnej z punktu widzenia komunikatów o szczepieniach grupy, czyli rodziców (ściśle mówiąc – matek) małych dzieci (oraz przyszłych matek). Ukazał się w większości z nich bez słowa komentarza, przedrukowany w całości (niektóre portale wręcz zamieściły fotokopie urzędowego pisma GIF).

Co prawda niektóre redakcje informacyjne pokusiły się o obudowanie informacji o wycofaniu szczepionek komentarzem. Rzeczowo temat potraktował np. portal www.tvn24.pl. W materiale z 19 lipca przytoczono wypowiedź Głównego Inspektora Farmaceutycznego Zofii Ulz, która zapewniła, że żadne dziecko nie mogło zostać zaszczepione wadliwymi szczepionkami, gdyż jakościowa wada polega na zmianie wyglądu szczepionki. I po pierwsze żadna pielęgniarka nie poda szczepionki, która wygląda „inaczej”, po drugie – szczepionka w zmienionym stanie nie przeszłaby przez igłę. Rzeczowo i konkretnie. Niestety – tylko w nielicznych kanałach informacyjnych.

24 lipca portal gazeta.pl poinformował, że w jednej z warszawskich przychodni pielęgniarka chciała podać dziecku szczepionkę z wycofanej serii. Ale ten niewątpliwie budzący niepokój fakt przyćmiła publikacja „Rzeczpospolitej”: „Szczepionki budzą strach”. Dziennik, niegdyś z segmentu premium, dziś najwyraźniej ścigający się w sensacjach z tabloidami, doniósł: „Rodzice małych dzieci w panice. Po wycofaniu przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny dwóch serii popularnych szczepionek podawanych dzieciom w pierwszych miesiącach życia gorączkowo szukają informacji o tym, czy ich maluchy zaszczepiono feralnym preparatem”. Dalej autorka tekstu pisała, że GIF nie wie, ilu dzieciom podano „wycofane szczepionki”, że nikt (ani GIF, ani Sanepid) w zasadzie nie ma żadnych informacji, że co prawda urzędnicy uspokajają, że nie było żadnych zgłoszeń o działaniach niepożądanych, ale... rodzice mają swoje informacje. Rodzice, dodajmy, z ruchu antyszczepionkowego, którzy dla „Rzeczpospolitej” najwyraźniej są bardziej wiarygodnym źródłem.

Wizja miotających się w gorączkowej niepewności tysięcy rodziców jest zdecydowanie bardziej „klikalna” niż podana owym rodzicom – i wszystkim zainteresowanym – informacja, w jaki sposób można ustalić serię, jaką dziecko zostało zaszczepione. A przecież wystarczy sięgnąć do Książeczki Zdrowia Dziecka lub Karty Szczepień, bo tam – pod datą szczepienia pielęgniarka lub lekarz wpisuje (lub nakleja) numer serii szczepionki podanej dziecku.

Dopiero 30 lipca – 11 dni po pierwszych medialnych doniesieniach o wycofaniu szczepionki i 12 dni po samej decyzji – Zofia Ulz w jednym z branżowych portali opisała wszystko „od a do z”, wyczerpująco wyjaśniając zarówno samo zdarzenie, jak i decyzję GIF oraz jej znaczenie dla najważniejszych zainteresowanych – dzieci i ich rodziców. Późno. Bardzo późno. Za późno.

Choć GIF dotrzymał wszelkich procedur, informacyjnie sprawa została przegrana. Medialny chaos, multiplikowanie kłamstw i półprawd, zgoda na rozkręcanie wokół szczepionek histerii nie pomagają w budowaniu zaufania do programu szczepień. Dane na temat tempa przyrostu liczby rodziców, którzy odmawiają poddania swoich dzieci szczepieniom (a także tych, którzy grają na zwłokę i opóźniają podawanie obowiązkowych szczepionek bez żadnych wskazań) jednoznacznie pokazują, że jeśli trend się nie zmieni, już za kilka lat Polska może mieć problem z niebezpiecznie dużą grupą „pasożytów immunologicznych”, jak nazwał niezaszczepione osoby w wywiadzie opublikowanym kilka dni przed wybuchem „afery szczepionkowej” dr Wojciech Feleszko, znany i popularny pediatra i immunolog.

Ruchy antyszczepionkowe w Polsce nie mają dużego przełożenia na całą populację rodziców. Na razie. Mają bowiem – o czym wprost mówi dr Wojciech Feleszko – duże wpływy w kręgach opiniotwórczych. Wśród celebrytów, ludzi mediów, aktywnych w mediach społecznościowych eko-mam i (rzadziej) eko-ojców. Pośrednio mogą więc wpływać na podejmowanie decyzji: „szczepić czy nie szczepić” przez przeciętnego Kowalskiego i Kowalską.

Pasywność informacyjna urzędników będzie karmić antyszczepionkową hydrę – chyba nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Wszystkie tezy i informacje, przekazywane przez GIF w wypowiedziach i tekstach z 24 i 30 lipca, powinny znaleźć się w prasowym komunikacie, wysłanym do agencji informacyjnych i wiodących mediów, a także – powieszonym na stronie internetowej urzędu. Powinny się tam również znaleźć praktyczne informacje dla rodziców, jak choćby ta, w jaki sposób ustalić, czy dziecko otrzymało szczepionkę z wycofanej serii.

„Jestem wściekła, że podano mojemu dziecku takie świństwo. O sprawie dowiedziałam się z internetu i sama muszę szukać na ten temat informacji” – cytuje jedną z mam we wspomnianym wyżej tekście „Rzeczpospolita”. I to jest fakt, którego podważyć nie można. Zdrowie i bezpieczeństwo dzieci (nawet, jeśli nie były wystawione na szwank) to temat zbyt drażliwy, by potraktować go suchym komunikatem. Zwłaszcza wówczas, gdy wiadomo, że w zakresie rzetelnego poinformowania i wyhamowania niepokoju (histerii?) nie można raczej liczyć na zbyt wielu sojuszników. Bo histeria i dezinformacja klikają się lepiej.

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań