Autorzy tłumaczą wyższy wynik ilościowy wirusa u niehospitalizowanych pacjentów oraz odwrotną zależność pomiędzy czasem trwania objawów i ilością wirusa dynamiką jego namnażania, wskazując na pik występujący w czasie pierwszego tygodnia od początku objawów. Cytują również badanie He i współautorów, którzy opisali pik namnażania wirusa w okresie przedobjawowym, ze stopniowym zmniejszeniem ilości patogenu do dnia 18.–21. Większa ilość wirusa u pacjentów z łagodnym przebiegiem choroby ma związek z czasem od początku zachorowania, z uwagi na fakt, że faza ciężka lub krytyczna zaczynają się zwykle po tygodniu od początku choroby, kiedy namnażanie nie jest już tak intensywne. Podkreślają przy tym, że właśnie chorzy z lekkim przebiegiem COVID-19 mogą być bardzo istotnym ogniwem przyczyniającym się do transmisji wirusa. Praktyczna użyteczność tej informacji w opinii autorów polega na określeniu, którego pacjenta w Izbie Przyjęć szpitala należy umieścić w pomieszczeniu o ujemnym ciśnieniu.
Pozostałe wyniki analizy pozwalają stwierdzić, że w badanej grupie pacjentów zakażonych SARS-CoV-2, nie wykazano zależności pomiędzy ilością wirusa a dalszym przebiegiem klinicznym choroby, długością hospitalizacji, potrzebą tlenoterapii i przeżyciem. Pogorszenie stanu pacjenta związane jest najpewniej nie ze wzrostem intensywności replikacji wirusa, lecz z wystąpieniem ARDS oraz niewydolności wielonarządowej wskutek hiperaktywacji układu immunologicznego z wysokim stężeniem cytokin, np. Il-6, TNF-alfa, z aktywacją limfocytów, różnicowaniem limfocytów T-helper 17 oraz głęboką limfopenią z powodu indukowanej śmierci komórek.
Autorzy wskazują na praktyczną korzyść w ilościowym badaniu wirusa do celów epidemiologicznych, szczególnie jako wskaźnik zakaźności pacjentów z łagodnym przebiegiem choroby. Nie wykazali natomiast związku ilości wirusa z rokowaniem w zakażeniu SARS-CoV-2.