Jedna z prywatnych poradni w Warszawie zaoferowała wizytę szczepienną z użyciem szczepionki przeciwko grypie w cenie 400 złotych. Sprawa wywołała falę oburzenia. Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział we wtorek, że resort sprawdzi, czy są podstawy do tego, by sprawą zajęła się prokuratura. Z informacji mp.pl wynika też, że sprawę analizuje Biuro Rzecznika Praw Pacjenta.
Sytuacja z dostępnością do szczepionek przeciwko grypie, wbrew zapewnieniom Ministerstwa Zdrowia, jest zła. W aptekach preparatów nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. W ostatnich dniach o uruchomieniu samorządowego programu szczepień dla seniorów poinformował m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, zaznaczając jednocześnie, że na razie do przychodni trafiła mniej niż połowa z zamówionych dawek szczepionki. Firmy, które od lat prowadzą szczepienia swoich pracowników, nie wiedzą, czy i kiedy pozyskają szczepionkę (z naszych informacji wynika, że nie zaszczepiono np. pracowników Ministerstwa Zdrowia, chociaż akcja była już zapowiedziana).
I w tej sytuacji jeden z rozpoznawalnych medialnie lekarzy, z dużymi zasięgami w mediach społecznościowych, pracujący w prywatnej poradni, umieścił w poniedziałek na swoim profilu zdjęcie lodówki zapełnionej jedną ze szczepionek. Umieszczony w poście link odsyłał do cennika przychodni, w którym cena wizyty lekarskiej połączonej ze szczepieniem tym preparatem opiewała na 400 zł. Urzędowa cena Vaxigripu, bo o tym preparacie mowa, to 45,76 zł. To lek objęty pełną reglamentacją, wpisany na listę leków zagrożonych brakiem dostępności. Komentujący sprawę aptekarze zwracali uwagę, że im za sprzedaż takiego preparatu z naruszeniem przepisów grozi do 10 lat pozbawienia wolności i ogromne kary finansowe, łącznie z cofnięciem zezwolenia na prowadzenie apteki. A owo naruszenie przepisów to sprzedaż leku w cenie wyższej niż urzędowa.
Sprawą zajęła się też Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie. – Oceniam to jednoznacznie, jako nieakceptowalne wykorzystanie sytuacji braku szczepionek na rynku, w sytuacji tak dużego popytu. Doprowadził to tego brak zapewnienia dostępu do szczepień dla chętnych osób przez Ministerstwo Zdrowia - jeśli resort szybko nie zareaguje, takie nieakceptowalne sytuacje mogą się niestety powtarzać – powiedział nam Łukasz Jankowski, prezes OIL w Warszawie. Dodał, że w kontekście tej sprawy pojawiają się również pytania o postawy etyczne lekarzy. Będzie to przedmiotem analizy zarówno zespołu ds. naruszeń izby, jak i Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.
- Jesteśmy w stanie walki z koronawirusem. Powinny obowiązywać urzędowe ceny szczepionek na grypę oraz na inne wyroby medyczne służące zwalczaniu pandemii. Rozumiem, że jest wolność gospodarcza, ale są jej granice. Nie można zarabiać na ludzkiej tragedii – skomentował dla portalu mp.pl prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Z naszych informacji wynika, że sprawę analizuje Rzecznik Praw Pacjenta. Minister Zdrowia Adam Niedzielski wyraził podczas wtorkowej konferencji prasowej oburzenie. – Zachowania spekulacyjne są nieetyczne i urągają powadze zawodu lekarza lub farmaceuty – podkreślił. Dodał również, że resort sprawdzi, czy są podstawy do skierowania sprawy do prokuratury.
Pierwsze komentarze prawników są podzielone. Środowa „Rzeczpospolita” cytuje opinie, zgodnie z którymi działania poradni – działającej całkowicie poza systemem publicznym – trudno uznać za bezprawne. „Konkretne szczepionki mają ustaloną od niedawna urzędową cenę sprzedaży. Gabinety prywatne szczepionek nie sprzedają, bo prawo na to nie zezwala. W polskiej praktyce, o której legalność od lat spierają się lekarze z farmaceutami, gabinety sprzedają tzw. usługę szczepienną, obejmującą podanie szczepionki, na którą nie ma ustalonej ceny urzędowej” – przywołuje opinię jednego z prawników.
W środę rano na stronie internetowej poradni trudno już było szukać wspomnianego wyżej cennika, bo strona znalazła się – jak głosi komunikat – w przebudowie. Zanim zarządzający spółką zdecydowali się jednak na taki krok, w cenniku można było znaleźć informację o cenie samej wizyty, którą musiałby uregulować pacjent przynoszący własny preparat – było to 140 złotych. W tej sytuacji linia obrony oparta na nieurzędowej cenie usługi szczepiennej raczej nie ma racji bytu. Co więcej, gdyby została taka linia podjęta, do akcji mógłby – według pierwszych sygnałów od prawników – wkroczyć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), bo przepisy chronią konsumentów przed tzw. sprzedażą wiązaną (podmiot, w tym przypadku sprzedaje szczepionkę za cenę urzędową, ale klient – bo przecież nie pacjent! – musi dopłacić do 400 zł za konsultację lekarską). Lekarze, którzy od lat funkcjonują wyłącznie w sektorze prywatnym i prowadzą szczepienia dzieci, zwracają uwagę, że na płatnych szczepionkach nie zarabiają ani grosza – rodzice płacą ustalone stawki za konsultacje lekarskie.
Cała sprawa, oprócz wymiaru etycznego i prawnego może mieć też ogromne konsekwencje społeczne. Naruszone bowiem zostało dobre imię zawodu lekarza – reklamowanie „usługi szczepiennej” po tak zawyżonej cenie wpisuje się w retorykę ruchów antyszczepionkowych, które (między innymi) forsują tezę, że lekarze promują szczepienia dla zysków, że czerpią z tego finansowe profity. Do tego lekarz, który umieścił taką „reklamę” jest mocno zaangażowany w promowanie szczepień ochronnych.
Po drugie, szczepienie stało się w jednej chwili dobrem luksusowym, dostępnym dla co najmniej dobrze sytuowanych. Albo takich, którzy – z przyczyn zdrowotnych – orientują się, że muszą wyłożyć kilkaset złotych za to, co teoretycznie powinien im gwarantować system publiczny. To narusza zaufanie społeczne i do lekarzy (spekulacja) i do systemu szczepień ochronnych (iluzoryczna gwarancja, złudny populacyjny program szczepień).