Komunikacja w obszarze szczepień to fundament

01.03.2021
Małgorzata Solecka

Szczepienia nauczycieli powinny zostać przerwane i wznowione za miesiąc lub dwa, gdy będziemy mieć nową szczepionkę – stwierdził o poranku prof. Andrzej Horban, szef Rady Medycznej przy premierze. – Absolutnie nie przewiduję podjęcia takiej decyzji – uspokajał szybko minister zdrowia Adam Niedzielski. Ten dwugłos na przestrzeni mniej niż 3 godzin to ostatni sygnał, by ktoś powiedział: Basta! Tak dalej być nie może.


Fot. Krystian Maj / KPRM

Gdy rząd ogłaszał jesienią „Narodowy Program Szczepień przeciwko COVID-19” wielu komentatorów zastanawiało się, czy słowo „narodowy” nie zostało użyte mocno na wyrost. Krajowy? Powszechny? Albo po prostu „Program Szczepień przeciwko COVID-19” brzmiałyby mniej pompatycznie, ale ciągle odpowiednio, a być może nawet bardziej wiarygodnie. Odkładając na bok wszystkie wątpliwości, można było mieć nadzieję, że określenie „narodowy” będzie gwarancją, a przynajmniej zobowiązaniem, dochowania takich przymiotów jak solidność, pewność, bezpieczeństwo. Nadzieję, że Narodowy Program Szczepień będzie zobowiązaniem dla wszystkich stron. Wspólnym egzaminem dojrzałości z podejmowania decyzji.

Szybko jednak okazało się, że to bardziej klątwa niż gwarancja. W naszym wydaniu „narodowy” bardziej oznacza „w gorącej wodzie kąpany”, niż „precyzyjny”, „przemyślany”, „dokładny”, „przejrzysty”. Bardziej „chaotyczny”, „obliczony na efekt”, niż „efektywny”. Bardziej w duchu „ja z synowcem na przedzie”, niż pozytywistycznej, mrówczej pracy u podstaw, planowania i przewidywania skutków, także nieprzemyślanych, czasem sprzecznych komunikatów. Wstrzymywanie i odmrażanie na papierze szczepień w etapie 0, chaos z zapisami seniorów, dopisywanie osób chorych przewlekle w świetle reflektorów po to, aby jednym paragrafem zawęzić grupę do kilkudziesięciu tysięcy uprawnionych, wreszcie – zamieszanie przy okazji dopuszczenia do stosowania „oksfordzkiej” wektorowej szczepionki firmy AstraZeneca (trzykrotnie zmieniana górna granica wieku dla jej stosowania, zaoferowanie jej nauczycielom poprzedzone komunikatem, że nie nadaje się dla osób starszych) – to tylko część decyzji generujących chaos. Są i mniejsze, o których głośno się nie mówi – choć powinno.

Agencja Rezerw Strategicznych (dawniej Agencja Rezerw Materiałowych) najpierw gwarantuje dostawy do punktów szczepień w poniedziałki, by w kolejnych tygodniach dojść do „zakazania” szczepień na początku tygodnia. Nie wszystko można usprawiedliwić czy wytłumaczyć opóźnieniami w dostawach do Polski. Faktem jest, że samoloty nie przylatują zawsze o czasie, a w lutym panowała w Polsce sroga zima. Osoby odpowiedzialne za logistykę powinny wziąć te czynniki pod uwagę na kilka tygodni przed tym, jak przygotowywano terminarze szczepień. Ale to nie wszystko: mało kto wie, że firmy dostarczające szczepionki do poradni, robią to niejako przy okazji dostaw do aptek. Lekarze POZ sygnalizują, że są przez to na samym końcu łańcucha dostaw. Takie są „narodowe” realia.

Organizacja to jedno, komunikacja – drugie. Komunikacyjnie Narodowy Program Szczepień przeciwko COVID-19, właśnie przez ów chaos, coraz bardziej przypomina katastrofę. I choć na tle innych krajów Unii Europejskiej Polska ma świetne wyniki w liczbie zaszczepionych na 100 tysięcy obywateli – warto to podkreślać, nawet w przegranych powstaniach (nomen omen narodowych), nie brakowało ani wygranych bitew i potyczek, nie brakowało fantastycznych szarż i mężnych czynów – nie zmienia to faktu, że błędy komunikacyjne mogą zacząć się bardzo szybko mścić. Komunikacja nie jest w obszarze szczepień mniej ważna od warstwy merytorycznej. Jest przynajmniej tak samo ważna, albo nawet ważniejsza – to od niej zależy, patrząc w krótkim dystansie, a taki narzuca program szczepień, poziom zaufania społeczeństwa do szczepień.

Decydenci zdają się być upojeni jednym, dwoma sondażami, z których wynika, że Polacy bardzo chcą się szczepić przeciwko COVID-19, a w każdym razie – dużo bardziej chcą, niż nie chcą. Na pewno w tej chwili liczba chętnych na szczepienie wielokrotnie przewyższa podaż szczepionek, co wyraźnie usypia czujność. Tak być nie musi i tak, można założyć, nie będzie – jeśli obszar komunikacji nie zostanie uporządkowany.

Próbkę tego, co może się wydarzyć, obserwujemy przy okazji szczepienia nauczycieli. Najpierw odsunięci na dalszy termin (drugi kwartał 2021 r.), w dodatku z perspektywą otwarcia szkół, nauczyciele dowiedzieli się, że będą szczepieni preparatem, którym seniorzy – z niezrozumiałych dla osoby bez wykształcenia medycznego powodów – szczepieni być nie mogą, czy też nie powinni. Zabrakło też wyjaśnienia i sprostowania informacji nie do końca rzetelnej, a wielokrotnie powtarzanej w mediach, że to szczepionka mniej skuteczna. Kilka niefortunnych sformułowań plus podjęta – wszystko wskazuje, że na wyrost – przez doradców medycznych rządu decyzja o stosowaniu preparatu do wieku 60 lat wywołały lawinę protestów, których wspólnym mianownikiem było „szczepionka gorszego sortu dla nauczycieli”. Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, eksperci dołożyli drugą rekomendację – osoby przewlekle chore, wymienione w rozporządzeniu ministra, bez względu na kryterium wieku, mają otrzymać szczepionki mRNA.

Co więcej, rekomendacje dotyczące wydłużania górnej granicy wieku (najpierw do 65 lat, potem do 69) również budzą komunikacyjne wątpliwości, bo społeczeństwo nie usłyszało jasno, co takiego się zmieniło na przestrzeni tych kilku tygodni, że decyzję zmieniono dwukrotnie. A ostatnia rekomendacja została wręcz opatrzona komentarzem potwierdzającym bezpieczeństwo stosowania szczepień u osób w wieku 64–69 lat. Tymczasem bezpieczeństwo „oxfordzkiej” szczepionki wektorowej firmy AstraZeneca nigdy nie było kwestionowane. W żadnej grupie wiekowej. Przypomnijmy, że Komisja Europejska zarejestrowała wektorową szczepionkę firmy AstraZeneca do stosowania u osób >18. rż. – bez górnej granicy wiekowej. Choć większość osób uczestniczących w badaniach klinicznych tego preparatu była w wieku 18–55 lat, to dostępne dane dotyczące bezpieczeństwa oraz immunogenności preparatu w starszych grupach wiekowych, a także doświadczeń w stosowaniu innych szczepionek, były wystarczające do podjęcia takiej decyzji. Górnej granicy wieku dla stosowania szczepionki firmy AstraZeneca nie narzuca również Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w swoich wytycznych wydanych w lutym br. Na ograniczenie wieku dla stosowanie szczepionki firmy AstraZeneca zdecydowała się nie tylko Polska (zrobiły to również m.in. Niemcy i Włochy), jednak ciągła zmiana zaleceń i przesuwanie granicy wieku przez nasz resort zdrowia bez większych, przekonujących wyjaśnień, nie sprzyja pozytywnemu społecznemu odbiorowi.

Każdy, kto zabiera głos w sprawie szczepień – nie tylko przeciwko COVID-19 (choć tych obecnie szczególnie), powinien mieć w tyle głowy dobrze znaną z amerykańskich filmów formułkę: – Masz prawo milczeć. Wszystko co powiesz może i będzie użyte przeciwko tobie … Może niekoniecznie przeciw tobie, ale przeciw szczepieniom może być użyte na pewno. Dlatego komunikacja w tym obszarze musi być szczególnie przemyślana i dopracowana, nie może być „puszczona na żywioł”.

Zburzyć zaufanie – do szczepień, do szczepionek, do konkretnej szczepionki, do programu szczepień, do państwa wreszcie – jest bardzo łatwo. Zwłaszcza w sytuacji, gdy od roku wszyscy żyjemy w ogromnym napięciu. Nie potrzeba wiele. Dlatego o szczepieniach, o programie szczepień, powinni się wypowiadać ludzie, zdający sobie sprawę z tego, ile ważą ich słowa i jakie mogą przynieść konsekwencje. Pozostali powinni skorzystać z prawa do zachowania milczenia.

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań