Jak zmarnować szansę na zachęcenie rodziców do szczepienia dzieci przeciwko COVID-19?

25.11.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Od czwartku, 25 listopada br., osoby w wieku ≥50 lat mogą zaszczepić się przeciwko COVID-19 dawką przypominającą po upływie ≥5 miesięcy od zakończenia schematu podstawowego. Ministerstwo Zdrowia zapowiada też szczepienia dla dzieci w wieku 5–11 lat, zachęcając rodziców do podjęcia zawczasu decyzji zgodnej z interesem dziecka. Intencje – dobre. Realizacja? Nie do końca.

Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Od czwartku, 25 listopada br., osoby w wieku ≥50 lat mogą zaszczepić się przeciwko COVID-19 dawką przypominającą po upływie ≥5 miesięcy od zakończenia schematu podstawowego – ogłosił w środę minister zdrowia Adam Niedzielski. W czwartek ruszy też wysyłka – tym razem tylko do osób w wieku ≥50 lat – SMS-ów z informacją o skróceniu odstępu do podania dawki przypominającej. W ubiegłym tygodniu resort rozesłał do wszystkich dorosłych zaszczepionych w schemacie podstawowym informację o terminie, w którym będą mogli najwcześniej przyjąć trzecią dawkę. Rejestracja na dawki przypominające ruszyła tuż po północy. Do wyboru są dwa preparaty mRNA (Comirnaty lub Spikevax).

Adam Niedzielski przypomniał też, że również w czwartek Europejska Agencja Leków (EMA) ma podjąć decyzję w sprawie rozszerzenia wskazań wiekowych do stosowania szczepionki Comirnaty na dzieci w wieku 5–11 lat. Potwierdził, że szczepienia dzieci rozpoczną się w Polsce w grudniu, być może w połowie miesiąca. Do Polski w grudniu ma trafić ponad milion dawek dla dzieci.

Konferencja ministra i prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i produktów Biobójczych (URPL) miała – jak przekonywali urzędnicy – pomóc rodzicom zawczasu podjąć racjonalną i właściwą decyzję. Przedstawiono na niej dane, z których miało wynikać – i w istocie wynikało, w warstwie merytorycznej przynajmniej – że szczepienia przeciwko COVID-19 zarówno w grupie 12–17 lat (te trwają w Polsce już od kilku miesięcy) jak i wśród młodszych dzieci są skuteczne i bezpieczne. I ważne, bo wariant Delta, znacząco mocniej niż poprzednie, uderza właśnie w najmłodszych.

Grzegorz Cessak, prezes URLP, podkreślał, że w tej chwili hospitalizacje młodych pacjentów budzą duży niepokój. Od początku pandemii do szpitali w Polsce trafiło ponad 17 tys. dzieci, z tego w ostatnich dwóch tygodniach 450. Przypominał, że jak mówił, w Europie dzieci stanowią 2530% chorujących na COVID-19, a w Stanach Zjednoczonych po zakażeniu SARS-CoV-2 zmarło już 700 dzieci. Nie zanotowano natomiast przypadku, by jakieś dziecko zmarło po przyjęciu szczepionki przeciwko COVID-19.

– W grupie wiekowej 12–17 lat mamy 1,6 miliona zaszczepionych – mówił Cessak prezentując dane dotyczące zgłoszonych odczynów poszczepiennych, które miały rozwiać obawy rodziców. Zgłoszone odczyny poszczepienne w trakcie szczepień dzieci 12–17 lat wynosiły 0,02% wszystkich zaszczepionych dzieci. Dominowały przy tym odczyny łagodne (ból głowy, ustępująca szybko temperatura). Najpoważniejsze odczyny to reakcje anafilaktyczne – 3 zgłoszenia, neurologiczne – ok. 58 zgłoszeń, drgawki – 13 zgłoszeń. To przypadki zgłoszone przez lekarzy do stacji sanitarno-epidemiologicznych. – Te działania niepożądane są niezwykle rzadkie – przekonywał. – Dane nie pozostawiają wątpliwości co do stosunku ryzyka do korzyści.

Badania kliniczne na grupie wiekowej 5–11 lat, w których brało udział 2,3 tys. dzieci, pokazały, że takich działań niepożądanych było jeszcze mniej. Badania te potwierdziły także dużą skuteczność szczepienia w zapobieganiu COVID-19.

Młodsze dzieci otrzymają szczepionkę przeznaczoną specjalnie dla nich, w mniejszej dawce i w fiolkach ze specjalnym oznaczeniem. Schemat szczepienia jest taki sam, 2 dawki w odstępie 21 dni. Grzegorz Cessak apelował o rozsądek i nieryzykowanie życiem dzieci rezygnując ze szczepienia.

Co poszło nie tak? Wiadomo, że szczepienia przeciwko COVID-19 w Polsce idą znacząco słabiej niż w większości krajów europejskich. Dotyczy to również szczepień starszych dzieci i młodzieży. Zabrakło, choćby, przedstawienia danych dotyczących odsetka zaszczepionych w innych krajach Unii Europejskiej. W Polsce w populacji osób <18 lat zaszczepionych przeciwko COVID-19 jest 12,6%, co daje nam 17. miejsce wśród krajów UE/EFTA. Liderem jest – brak zaskoczenia – Portugalia z niemal 30% zaszczepionych, druga jest Belgia – 28%, ale świetnie radzi sobie również pod tym względem Hiszpania – 26%. Jeśli spojrzeć tylko na osoby w wieku 15–17 lat, Portugalia zaszczepiła już 81% nastolatków, a Hiszpania – 77%. Odsetek dla Polski – niespełna 45%.

Z chwilą, gdy Polska przestała sobie radzić – na tle innych krajów UE – ze szczepieniami, z narracji rządu całkowicie znikł również europejski punkt odniesienia. Tak jakby decydenci mieli w tyle głowy, że „nie będzie nam nikt w obcych językach mówić, w jakim tempie mamy się szczepić”. Choćby mówił po portugalsku lub hiszpańsku.

To jednak tylko jeden wymiar komunikacyjnej porażki. Drugi jest znacznie poważniejszy i może rodzić fatalne konsekwencje. Zagadką pozostanie, dlaczego w konferencji, której celem było umożliwienie rodzicom podjęcie zawczasu decyzji o szczepieniu przeciwko COVID-19 swoich dzieci, nie wzięli udziału lekarze. Specjaliści, którzy na co dzień walczą na dziecięcych oddziałach covidowych – również na oddziałach intensywnej terapii – ze skutkami zakażeń SARS-CoV-2, jak i ci, którzy mogliby w bardziej przystępnym i zrozumiałym dla przeciętnych odbiorców-rodziców języku wyjaśnić skalę i rodzaj zgłaszanych odczynów poszczepiennych. Bo to, co powiedział prezes URLP, nawet jeśli merytorycznie było bez zarzutu, nie miało wcale wydźwięku uspokajającego. Szczepienia dzieci – wiadomo to nie od dziś, i problem nie dotyczy tylko szczepienia przeciwko COVID-19 – budzą emocje i wymagają szczególnie starannej komunikacji.

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań