Program powszechnych szczepień przeciwko HPV: przepis na klęskę

02.04.2024
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Program powszechnych, bezpłatnych szczepień przeciwko HPV, który wystartował w czerwcu 2023 roku, przygotowano podręcznikowo. Podręcznik ów zawiera jednak wyłącznie przykłady, czego robić absolutnie nie można, jeśli chce się uniknąć porażki. Niestety, dotyczy to nie tylko szczepień przeciwko HPV.

To wnioski z panelu, poświęconego tematom związanym ze zdrowiem publicznym, podczas IX Kongresu Wyzwań Zdrowotnych, jaki odbył się w marcu 2024 roku w Katowicach.


Prof. Agnieszka Mastalerz-Migas. Fot. Marcin Kmieciński / PAP

  • Szczepienia przeciwko HPV można potraktować jak studium przypadku: jakie problemy i bariery mogą wystąpić i spowodować, że wszystko pójdzie nie tak
  • Błędy i bariery pojawiły się praktycznie na każdym etapie programu, począwszy od kwestii fundamentalnej, jaką jest informacja i edukacja dotycząca szczepień
  • Ogromne błędy popełniono też w obszarze samej organizacji, budując – niepotrzebnie – odrębny system dla realizacji szczepienia przeciwko HPV
  • e-Karta Szczepień miała się stać rozwiązaniem obligatoryjnym już w poprzedniej kadencji, ale się nie stała, bo nie uchwalono odpowiednich przepisów
  • Eksperci i praktycy od początku zwracali uwagę na problemy, jakie będą generować przyjmowane przez decydentów rozwiązania

– Szczepienia przeciwko HPV można potraktować jak studium przypadku: jakie problemy i bariery mogą wystąpić i spowodować, że wszystko pójdzie nie tak, jak powinno, nie tak, jak chcemy – mówiła prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej. Tu rzeczywiście nic nie poszło, tak jak zakładano, czego dowodem jest bardzo mały, kilkunastoprocentowy odsetek nastolatków z uprawnionej populacji, którzy zostali zaszczepieni w ramach rządowego programu (szacunki mówią o ok. 15%).

W jej ocenie błędy i bariery pojawiły się praktycznie na każdym etapie programu, począwszy od kwestii fundamentalnej, jaką jest informacja i edukacja dotycząca szczepień. – W tym przypadku edukacja i informacja skierowana do rodziców, którzy podejmują decyzje. Pewne ożywienie w tej sprawie wystąpiło na samym początku, gdy program startował, ale potem praktycznie nie było żadnych przekazów, budujących świadomość. – To jest nasz problem. Gdy pojawia się jakaś nowość, rozwiązanie oparte o ustawę, rozporządzenie, jest wokół tego spore zainteresowanie, które jednak szybko wygasa. Zdrowie publiczne, wszystkie programy zdrowotne, również szczepienia, to zadania obliczone nawet nie na miesiące, a na lata – podkreślała ekspertka, zaznaczając, że dotyczy to również właśnie edukacji i informacji. – Brakuje nam wytrwałości we wdrażaniu powtarzalnych, nudnych wręcz, działań, które są jednak przez tę powtarzalność skuteczne.

Ogromne błędy popełniono też w obszarze samej organizacji, budując – niepotrzebnie – odrębny system dla realizacji szczepienia przeciwko HPV. Prof. Mastalerz-Migas przyznała, że wzorowano się przy tym na rozwiązaniach zastosowanych w szczepieniach przeciwko COVID-19, ale po pierwsze to było zbędne, bo uprawniona populacja jest wielokrotnie mniejsza, po drugie – rozwiązania zastosowane w przypadku szczepień przeciwko COVID-19 postanowiono ulepszyć. – Lepsze jest wrogiem dobrego – podsumowała, podkreślając, że najrozsądniejszym wyjściem byłoby powierzenie szczepień przeciwko HPV do wykonywania poradniom podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) w ramach Programu Szczepień Ochronnych. Uniknięto by całego łańcucha komplikacji, które ostatecznie zniechęciły przytłaczającą większość poradni POZ do udziału w programie, który wymagał rejestracji punktu szczepień, przygotowywania grafików i udostępniania ich na zewnątrz (z założeniem, że zwłaszcza pacjenci „zewnętrzni” mogą na szczepienie nie dotrzeć), zmian w organizacji pracy, bo szczepienia nie mogły zakłócać normalnej pracy poradni, wreszcie – podwójnego rozliczania i sprawozdawania szczepień. Prof. Mastalerz-Migas zwróciła uwagę na bardzo małą stawkę za szczepienie (nieco ponad 30 zł), której – jak stwierdziła – część świadczeniodawców mimo wykonania szczepień do tej pory nie otrzymała ze względu na kwestionowanie przez NFZ błędów w dokumentach rozliczeniowych.

Konsultant krajowa w dziedzinie medycyny rodzinnej podniosła też temat e-Karty Szczepień, która miała się stać rozwiązaniem obligatoryjnym już w poprzedniej kadencji, ale się nie stała, bo nie uchwalono odpowiednich przepisów. Gdyby udało się je przeprowadzić, dostawcy oprogramowania dla lekarzy POZ musieliby wprowadzić takie zmiany, które uwolniłyby lekarzy od podwójnej sprawozdawczości. Ponieważ jednak wprowadzanie danych do e-Karty Szczepień jest obowiązkowe tylko w przypadku szczepień zalecanych finansowanych ze środków publicznych, ta podwójna sprawozdawczość pozostaje zmorą lekarzy. – Mamy dobre narzędzie, czyli e-Kartę Szczepień. Mamy dobrą sprawozdawczość szczepień obowiązkowych, ale papierową – wskazywała na absurdy obecnej sytuacji. Absurdem jest również to, że w przypadku szczepień zalecanych płatnych, brak sprawozdawczości w e-Kartach Szczepień powoduje, że można się opierać wyłącznie na danych sprzedażowych.

– Słów mi zaczyna brakować na komentowanie tej sytuacji – przyznała prof. Mastalerz-Migas, podkreślając, że eksperci i praktycy od początku zwracali uwagę na problemy, jakie będą generować przyjmowane przez decydentów rozwiązania. – Brak edukacji adresatów programu i brak otwartości na uwagi zgłaszane przez tych, którzy ten program realizują, to przepis na katastrofę – podsumowała.

Dotyczy to nie tylko programu szczepień przeciwko HPV. Prof. Adam Antczak, od lat aktywnie działający w Ogólnopolskim Programie Zwalczania Grypy (obecnie – Ogólnopolski Program Zwalczania Chorób Infekcyjnych) przypomniał, że w ciągu ostatnich 4 lat rozwiązania dotyczące szczepień przeciwko grypie zmieniały się każdego roku (i to bynajmniej nie w postulowanych przez ekspertów kierunkach). – Zdrowie publiczne, programy zdrowotne, szczepienia wymagają cierpliwości, porządku, prostoty i konsekwencji – wskazywał ekspert, oceniając, że żadnej z tych cech nie można przypisać zapadającym decyzjom.

Dobre rozwiązania potrzebują też danych. Prof. Antczak podzielił opinię, że e-Karta Szczepień, na której przygotowanie wydano publiczne pieniądze, powinna być obligatoryjna, co przełożyłoby się z pewnością na poprawę jakości danych dotyczących wyszczepialności społeczeństwa we wszystkich wymiarach. Jednocześnie zwrócił uwagę, że informatyczne rozwiązania, systemy medyczne, pożerają coraz większą część czasu pracy lekarzy. – Informatycy lubią, jak dużo się klika, a chodzi o to, żeby klikać mniej – mówił półżartem. Prof. Mastalerz-Migas dodała, że po wprowadzeniu każdego nowego obowiązku dla pracowników medycznych, związanego z rozwiązaniami informatycznymi, autorzy tych rozwiązań powinni przez co najmniej tydzień popracować „po drugiej stronie lustra”.

Zobacz także

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań