Co z drugą dawką przypominającą szczepienia przeciwko COVID-19?

12.07.2022
Małgorzata Solecka

Europejska Agencja Leków (EMA) oraz European Centre for Disease Prevention and Control (ECDC) wydały zalecenie rozszerzenia wskazań do podania drugiej dawki przypominającej szczepienia przeciwko COVID-19 o całą populację osób w wieku ≥60 lat oraz osoby z grupy ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 niezależnie od wieku. Polska, zdaniem rzecznika Ministerstwa Zdrowia, nie ma powodu do pośpiechu i rozszerzenia zaleceń. Ciekawe jednak, że jako argumentu używa danych, którymi nie dysponuje.


Fot. Adobe Stock

Wokół szczepień przeciwko COVID-19 znów robi się głośno. A to za sprawą dużej liczby zakażeń SARS-CoV-2 w Europie. W niektórych krajach rozpoczęto już akcje szczepień drugą dawką przypominającą w wybranych grupach populacji – to nie tylko Izrael, ale też Stany Zjednoczone czy Australia, szerzej niż Polska (czwarta dawka dla osób w wieku ≥80 lat) otwarły możliwość szczepienia. Drugą dawkę przypominającą przyjął co 4 mieszkaniec Unii Europejskiej (tu akurat Polska nie odbiega, bo według danych Ministerstwa Zdrowia właśnie tyle najstarszych seniorów przyjęło drugą dawkę przypominającą), ale również niemal co 10 Europejczyk z grupy wiekowej 70–79 lat oraz 4% osób w wieku 60–69 lat.

W obliczu nowego stanowiska EMA i ECDC można się spodziewać przyspieszenia decyzji poszczególnych krajów o rozszerzeniu populacji objętych szczepieniem drugą dawką przypominającą – ale nie przez Polskę. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował w poniedziałek, że nie ma wskazań, by podawać czwartą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19, dodając jednocześnie, że „jeżeli liczba zakażeń zacznie przyspieszać, taka decyzja będzie musiała być podjęta”.

Choć eksperci wskazują, że byłoby sensowne umożliwić przyjęcie drugiej dawki przypominającej nawet nieco młodszym – powyżej 50. roku życia (choćby dlatego, że – jak wielokrotnie powtarzał minister zdrowia Adam Niedzielski, Polacy wcześniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej zaczynają chorować przewlekle), a otwarcie możliwości szczepień dla osób w wieku ≥60 lat to „oczywistość”, zwłaszcza w kontekście poniedziałkowych rekomendacji EMA i ECDC (p. Stanowisko EMA i ECDC ws. drugiej dawki przypominającej szczepienia przeciwko COVID-19 – aktualizacja), to resort zdrowia stoi na stanowisku, że Polska ma czas.

Prawdą jest, że aktualnie EMA i ECDC nie zalecają populacyjnych szczepień przeciwko COVID-19 drugą dawką przypominającą. Podkreślają, że nie ma danych wskazujących, że młodsze osoby (<60 lat) bez czynników ryzyka odnoszą dodatkowe korzyści z podania drugiej dawki przypominającej. Jednak argumentacja Ministerstwa Zdrowia, że Polska – w przeciwieństwie do innych krajów w Europie – ma jeszcze czas na podjęcie tej decyzji, bo nie notuje tak dużej liczby zakażeń, opiera się na danych, którymi tak naprawdę nie dysponuje.

– Wiemy, że w Polsce szczepieniami czwartą dawką objęta jest populacja od 80. roku życia. Jest zalecenie, że tą czwartą dawkę można podać osobom od 60. roku życia. Tylko w tej chwili tę dawkę od 60. roku życia będą podawały te państwa, w których ta fala zakażeń osiąga szczyt bądź do tego szczytu się zbliża – tłumaczył dziennikarzom Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

Problem w tym, że w Polsce na temat rzeczywistej liczby zakażeń SARS-CoV-2 nie wiemy niemal nic, bo system testowania został praktycznie sparaliżowany. Poza tym, szczepienia to profilaktyka, więc lepiej je wykonywać wcześniej, niż fala zakażeń miałaby napełnić szpitale chorymi, a zwłaszcza oddziały intensywnej terapii. Z danych europejskich wynika (europejskich, bo około połowa zakażeń w ostatnim tygodniu to zakażenia na Starym Kontynencie), że choć nie ma skokowych przyrostów hospitalizacji, w tym na oddziałach intensywnej terapii, to jednak ich liczba się zwiększa. Częściowo tylko tłumaczy to fakt, że pacjenci już przebywający w szpitalach lub trafiający do nich z powodów innych niż COVID-19 są regularnie testowani i u części potwierdzane jest zakażenie (w Polsce również szpitale mają problemy z testowaniem pacjentów, bo choć testy są dostępne w magazynach RARS, jak zapewniał w poniedziałek wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, za wykonywanie testów nikt nie płaci).

Skoro nie wiemy, w jakim miejscu krzywej zakażeń jesteśmy, jak podpowiadają eksperci, warto byłoby się kierować niepokojącymi obserwacjami, płynącymi z ułomnych danych – jednym z najwyższych w Europie wskaźników odtworzenia (R) wirusa SARS-CoV-2 wynoszącym >1,7), i co za tym idzie dynamicznym, sięgającym 100% zwiększeniem liczby zakażeń w ujęciu tygodniowym. Wartości bezwzględne są małe – bo inne być nie mogą przy małej liczbie wykonywanych testów – ale ich przyrost wskazuje, że liczba zakażeń się zwiększa. W tym kontekście porównywanie Polski do krajów, które wykonują od kilkunastu do kilkudziesięciu razy więcej testów w przeliczeniu na wielkość populacji (Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania) jest nielogiczne.

Jest też wymiar organizacyjny szczepień. W tej chwili znalezienie punktu szczepień nie jest proste – nawet w bardzo dużym mieście. Apteka osiedlowa z punktem szczepień – osoba wykonująca szczepienia na urlopie do początku sierpnia. Osiedlowa przychodnia POZ szczepień nie wykonuje. Pobliska placówka POZ, figurująca na rządowej mapie – „wykonywaliśmy tylko szczepienia pierwszą dawką”. Położona kilka przystanków dalej apteka – „tak, szczepimy, ale w tym tygodniu nie, bo koleżanka ma COVID-19”. W końcu punkt szczepień udało się zlokalizować i 85-letni mężczyzna otrzyma czwartą dawkę. Jednak w tej sytuacji dość łatwo zrozumieć, dlaczego w Polsce pierwszą dawkę przypominającą przyjęło niespełna 60% osób w wieku ≥60 lat, a drugą dawkę przypominającą 25% osób w wieku ≥80 lat.

Zobacz także

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań