Czy koronawirus w Chinach odpuszcza?

28.02.2020
Ewa Stanek-Misiąg

Wieści z Szanghaju ciąg dalszy. Kolejna rozmowa z dr Agnieszką Bielewicz- internistką, mieszkającą w Szanghaju od ponad 8 lat. Kieruje kliniką należącą do międzynarodowej sieci medycznej Parkway Pantai.

Czytaj także: Jak się żyje w Chinach ogarniętych epidemią koronawirusa?


dr Agnieszka Bielewicz w Szanghaju

Ewa Stanek-Misiąg: Już się upewniłam, że czuje się Pani dobrze. A jak sąsiedzi? Aplikacja w telefonie pokazuje, że ktoś w okolicy jest zakażony albo chory?

Dr Agnieszka Bielewicz: Nie. Przez ostatni tydzień mieliśmy w Szanghaju dwa nowe przypadki.

W przeszło 24-milionowym mieście to tyle, co nic.

A w całych Chinach 404. Życie powoli zaczyna wracać do normalności. Przedwczoraj w drodze do pracy nie byłam już jedyną pasażerką autobusu. Jechało ze mną siedem osób. W niedzielę, korzystając z ładnej pogody, poszłam na spacer do Starbucksa. To pół godziny drogi. Mijałam całkiem sporo ludzi. Od kilku dni mamy na ulicach korki. Jeszcze nie takie, jak kiedyś, ale nie jest już pusto. W przyszłym tygodniu wraca do domu moja rodzina. Dzieciom trudno żyć na walizkach. Krążą między domami dziadków. Bardzo tęsknią za szkołą.


Fot. dr Agnieszka Bielewicz

Wiadomo, kiedy szkoły znów zaczną działać?

Myślimy, że najwcześniej może to nastąpić 30 marca. Tutaj dzieci są dobrem najwyższym. Władze muszą mieć absolutną pewność, że szkoły nie stanowią żadnego zagrożenia dla zdrowia dzieci, żeby wydano decyzję o ponownym otwarciu placówek. A żeby do tego doszło, trzeba otworzyć Szanghaj. Ludzie, którzy wrócą do miasta muszą przejść dwutygodniową kwarantannę.

Dzieci uczą się teraz przez internet. Ale chcą być już w domu, w swoich pokojach. Tutaj można już wyjść na rower, na rolki.

Koronawirus rozprzestrzenia się po Europie. Upodobał sobie zwłaszcza Włochy. Jak Pani ocenia europejskie działania w porównaniu z tym, co robią Chiny?

Każda osoba, która przylatuje do Chin, musi się zameldować za pomocą specjalnej aplikacji w telefonie. Podać skąd przyleciała i gdzie się udaje. Wszyscy są monitorowani. Nauczycielka córki wczoraj po lekcji skontaktowała się ze mną, żeby mi powiedzieć, że boi się o Dominikę, która ma katar i kaszle, więc na lotnisku może być kłopot. Uspokoiłam ją, że to zwykłe przeziębienie. Nie sądzę, żeby uznano, że istnieje konieczność zatrzymania mojej córki na badania. Co innego, gdyby miała gorączkę, wtedy na pewno odwieźliby ją do szpitala, żeby wykonać prześwietlenie płuc, wymaz, pobranie krwi.

Jednocześnie z informacją o tym, że coraz więcej Włochów jest chorych, a władze zamykają miasteczka czy gminy pokazywano puste sklepy. Nie przypominam sobie, żebyśmy oglądali takie obrazki z Chin.


Fot. dr Agnieszka Bielewicz
strona 1 z 2
Zobacz także
  • Czy Polska jest gotowa
  • Jak się żyje w Chinach ogarniętych epidemią koronawirusa?
  • Koronawirusy, czyli powracający problem
  • Koronawirus – rozmowa z ekspertem z Kanady
Wybrane treści dla pacjenta
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!