Jaki problem ze szczepieniami ma PiS? Ogromny

09.12.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

Przy okazji dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Zdrowia w sprawie ustawy o Funduszu Kompensacyjnym Szczepień Ochronnych wiceminister zdrowia Waldemar Kraska jeszcze raz przytoczył informacje na temat zakażeń, hospitalizacji i zgonów z powodu COVID-19 wśród osób niezaszczepionych i zaszczepionych. Liczby mówią same za siebie, ale ten przekaz nie dociera do wszystkich. Opornych można znaleźć również w samym PiS.

Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta

– Na dziesięć osób zakażonych, dziewięć to są osoby niezaszczepione. Na 100 osób, które trafiają do szpitali z powodu COVID-19, 95 to są osoby niezaszczepione. (...). Na sto zgonów, prawie 94 to są osoby niezaszczepione. To statystyka, która dobitnie przekonuje nas, że szczepienia są skuteczne, są bezpieczne – mówił wiceszef resortu zdrowia, odpowiadając na pytanie wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego (Lewica). – Szczepienia są jedyną bronią, która pozwoli na uniknięcie kolejnych niepotrzebnych zgonów – podkreślał.

Czarzasty upewnił się, że dobrze zrozumiał informacje przekazane przez Kraskę i zamieścił na Twitterze komentarz o poparcie dla projektu obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19 złożonego przez Lewicę.

Żadnego poparcia oczywiście nie będzie, bo wątpliwości ma w tej sprawie nie tylko Zjednoczona Prawica, ale też pozostałe kluby opozycji, które wskazują, że powszechny obowiązek szczepień to rozwiązanie nieadekwatne do sytuacji, na które na razie zdecydowała się jedynie Austria. Politycy opozycji mają poniekąd rację – obowiązkowe szczepienia powinny dotyczyć grup społecznych (zawodowych lub ewentualnie wiekowych), najbardziej narażonych na zakażenie. Pozostałych wystarczyłoby do szczepień mądrze zachęcać, a przynajmniej – nie zniechęcać. Tymczasem nawet na to minimum nie można liczyć, jeśli chodzi o rządzących. I to jest największy problem.

Od zawsze wiadomo, że wyszczepialność zależy od zaufania do państwa, a zaufanie do państwa – między innymi od komunikacji. Od jej spójności w warstwie samych przekazów, ale także między przekazami a rzeczywistością. W sprawie szczepień narracja rządu jest zaś daleka od podstawowych choćby standardów.

Przykładów ostatnie trzy dni dostarczyły aż nadto.

We wtorek na przestrzeni kilkudziesięciu minut usłyszeliśmy, że 1 marca 2022 roku wprowadzony zostanie obowiązek szczepień dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych (twierdził Adam Niedzielski) oraz że ta sprawa nie jest przesądzona jeszcze, trwają uzgodnienia, nie wiadomo, czy stanie się to 1 marca (twierdził Waldemar Kraska).

W środę rzecznik rządu potwierdził wersję Kraski, podkreślając, że nie zapadły w tej sprawie żadne decyzje, być może obowiązek będzie dotyczyć tylko samych medyków, a może nie będzie go wcale, bo przecież wszystkie te grupy są bardzo dobrze wyszczepione.

Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS, kontynuował rozpoczęte we wtorek wyjaśnienia MZ, różnicujące (słusznie) obowiązek i przymus szczepień. I wyjaśniając, że ewentualne decyzje nie zmienią nic w obowiązującym prawie (po co je wprowadzać?).

Gdy już wydawało się, że przynajmniej w tej warstwie (obowiązek – tak, przymus – nie) w rządzie panuje jedność, w czwartek na antenie RMF FM głos zabrał minister edukacji i nauki (!!!) obwieszczając, że nie jest entuzjastą przymusu szczepień. Żeby uniknąć podejrzeń, że to określenie zostało użyte przypadkowo, powtórzył je dobitnie.

Przemysław Czarnek postawił zresztą sprawę jasno i zadeklarował, że na temat obowiązkowych szczepień będzie rozmawiać z Adamem Niedzielskim, ponieważ ani nie jest entuzjastą „przymusowych szczepień”, ani na pewno nie zgodzi się na odsunięcie od pracy niezaszczepionych nauczycieli. Według danych resortu edukacji szczepienia nie przyjął co piąty nauczyciel, ale warto wziąć pod uwagę, że między poszczególnymi regionami mogą występować ogromne różnice – o ile na przykład w większości warszawskich szkół poziom zaszczepienia nauczycieli sięga 90%, a nawet więcej, w regionach, gdzie szczepienia w ogóle nie idą zbyt dobrze, również dużo mniejszy odsetek pedagogów zdecydował się na przyjęcie szczepionki.

W kontekście sejmowego (nie pierwszego zresztą w tej materii) wystąpienia Waldemara Kraski i przywołanych przez niego statystyk zakażonych wśród zaszczepionych i niezaszczepionych (a przede wszystkim – odsetka hospitalizacji i zgonów), warto przywołać też wypowiedź nie byle szeregowego polityka PiS, a sekretarza stanu, pełnomocnika rządu ds. CPK dla RP (lotniska w Baranowie), Marcina Horały. Ten publicznie, w mediach, przekonywał na dobę przed wystąpieniem Kraski, że… widział statystyki dotyczące zakażeń koronawirusem, które udowadniają, że nie ma różnicy w zakażaniach pomiędzy osobami zaszczepionymi i niezaszczepionymi. – Warto się zaszczepić, ale wiemy, że są to szczepionki eksperymentalne (...). Głos Rady Medycznej to głos doradczy. Rada nie rządzi – mówił minister w rządzie Mateusza Morawieckiego, komentując rekomendacje Rady Medycznej, dotyczące wprowadzenia obowiązkowych szczepień dla części zawodów. Horała, jak można się domyśleć, podobnie jak Przemysław Czarnek, nie jest ich entuzjastą. – Ludzie mają co do tego swoje obawy. Stoimy na stanowisku, że trzeba zachęcać, zapraszać, ułatwiać, umożliwiać, jak się da. Natomiast twarde przymusy byłyby nieakceptowalne i naruszałyby inne i wysoko przez nas stawiane wartości jak wolność – prawo do decydowania o sobie – mówił polityk.

Zobacz także

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań