Błąd systemu czy błędny system?

02.04.2021
Małgorzata Solecka
Kurier MP

System e-rejestracji na szczepienia przeciwko COVID-19 działa, wznowiono przyjmowanie zgłoszeń. Osoby 40+, które miały mieć szczepienia w kwietniu, dostały w nocy powiadomienia o przesunięciu terminu wizyt na maj. – To drobny błąd, za który minister Michał Dworczyk przeprosił – bagatelizuje sprawę większość polityków PiS. Czy roller-coaster, jakiego doświadczyła wczoraj Polska, a przynajmniej część żywotnie zainteresowana szczepieniami, to rzeczywiście „drobny błąd”? I jakie wnioski możemy wyciągnąć po tym doświadczeniu?

Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta

Centralizacja to pułapka. To chyba najważniejsza nauka, płynąca z czwartkowych wydarzeń. Skupienie pełni władzy w rękach jednego człowieka – czy też urzędu – zakłada wręcz jego nieomylność. Lub przynajmniej umiejętność i możliwość szybkiego naprawiania błędów, jeszcze zanim dojdzie do ich konsekwencji. Albo – w wersji najbardziej pesymistycznej – zdolność do ich tuszowania.

Narodowy Program Szczepień przeciwko COVID-19 zaprojektowano od A do Z jako skrajnie scentralizowany. To miało być jego atutem, ministrowie rządu Mateusza Morawieckiego nie raz i nie dwa chwalili się w parlamencie, że rząd wziął pełną odpowiedzialność za proces szczepienia Polaków na każdym jego etapie. Nie tylko finansowania i zakupu szczepionek, ale również całej dystrybucji i logistyki szczepionek. Samorządowcy i eksperci nie raz i nie dwa zwracali natomiast uwagę, że choć do pewnego etapu centralne decyzje dotyczące szczepień są oczywistością – nikt nie podważał choćby prawa ustalenia przez rząd harmonogramu szczepień i określania grup priorytetowych, to wykonanie zadania w państwie, w którym jedną z konstytucyjnych zasad jest pomocniczość, powinno zostać przekazane samorządom. Jednak decydenci wybrali inną drogę – taką, która pozwala ministrom widzieć szczepienie przysłowiowej Kowalskiej w przysłowiowej Koziej Wólce w czasie niemal rzeczywistym. Ta przemożna chęć kontroli wynika w dużej części z przekonania, że gdyby takiej możliwości ministrowie nie mieli, wójt Koziej Wólki znalazłby inny sposób na zagospodarowanie cennej szczepionki.

Abstrahując od filozoficznych rozważań na temat roli zaufania w budowaniu kapitału społecznego, który to kapitał jest absolutną podstawą rozwoju ekonomicznego, widać wyraźnie, że centralizacja jest naturalnym (co nie oznacza, że słusznym) wyborem w warunkach gospodarki niedoboru. Dopóki szczepionki były dobrem skrajnie deficytowym, ów podgląd z gabinetu ministrów na punkt szczepień w Koziej Wólce i możliwość sprawdzenia, czy aby szczepionkę na pewno dostała Kowalska a nie znajdująca się na końcu kolejki Nowakowa, ma racjonalne podstawy. Pomijając kwestię zaufania, bez którego społeczeństwo i państwo po prostu jako wspólnota obumiera. W sytuacji, gdy problemem staje się może jeszcze nie nadmiar, ale taka liczba dawek, której zagospodarowanie wymaga ogromnego wysiłku organizacyjnego, utrzymywanie scentralizowanego systemu, w którym za losy każdego slotu i każdej dawki ponosi odpowiedzialność, de facto, jeden urzędnik, jest pomysłem nietrafionym.

Zaufanie to fundament. Zaufania, w kwestiach związanych ze szczepieniami, nie da się pominąć. Bez zaufania, bez poczucia stabilności i przewidywalności szczepienia nie mają szans powodzenia. Chodzi zarówno o zaufanie do szczepionek, do producentów i – przede wszystkim – instytucji dopuszczających i sprawdzających bezpieczeństwo preparatów, jak i zaufanie do samej realizacji procesu szczepień. Zaufanie do państwa, również.

1 kwietnia dowiedzieliśmy się, że – w myśl maksymy – błądzić jest rzeczą ludzką, a ministrowie są tylko ludźmi (minister Michał Dworczyk w piątek 2 kwietnia mówił nawet o sumie drobnych błędów), ale skutki tych błędów spadają na obywateli. Jak inaczej wyjaśnić decyzję o anulowaniu kilkudziesięciu tysięcy kwietniowych terminów (na szczęście, utrzymane zostały te wyznaczone do 5 kwietnia włącznie)? Wydaje się, że przy tak dużej podaży dawek szczepionek dotrzymanie obietnicy, nawet złożonej w wyniku usterki, nie powinno być problemem. Zwłaszcza, że rejestrujące się osoby nikomu nie „wyrwały” terminów, system wyznaczył im wolne sloty. Zablokowanie terminów kwietniowych dla młodszych chętnych w sytuacji, w której na szczepienie do maja czekać muszą osoby po 60. roku życia jest oczywistością, ale już wyznaczone daty szczepienia nie powinny być anulowane. Nie obywatel powinien ponosić odpowiedzialność za błędy popełnione „na górze”. Nie tak się buduje zaufanie.

Komunikacja to porażka, edukacja to klęska. Minister Michał Dworczyk w czwartek bił się w piersi za popełnione błędy komunikacyjne. Część z nich dotyczyła zresztą samego rządu – o planowanej operacji wpuszczenia do kolejki osób, które zgłosiły chęć szczepienia nie wiedzieli ani premier, ani minister zdrowia, co tylko spotęgowało wrażenie nie tylko chaosu, ale wręcz absurdu: Mateusz Morawiecki na pytania dziennikarzy odpowiadał jak automat na infolinii, wygłaszając gładkie formułki o przyspieszeniu szczepień w sytuacji, gdy cały system stanął na krawędzi kompromitacji.

Błędem komunikacyjnym był brak komunikacji, brak zapowiedzi o otwarciu bramek dla osób, które w poprzednich miesiącach skorzystały z formularza zgłoszenia na szczepienie. Michał Dworczyk miał rację, tłumacząc, że jeszcze w ubiegłym roku rząd zapowiadał taką opcję – osoby, które zgłosiły chęć szczepienia mimo braku możliwości formalnej rejestracji miały mieć pierwszeństwo w dostępie do szczepienia. Jednak „coś” nie zagrało: rząd zaledwie dwa dni wcześniej zapowiedział możliwość rejestrowania się dla osób w wieku 48-59 lat, i to dopiero począwszy od 12 kwietnia, a kilkanaście dni wcześniej możliwość rejestracji na termin szczepienia dostały osoby 40+ (p. „Takiego prima aprilis nikt się nie spodziewał”). To nie „pierwszeństwo”. To chaos i bałagan.

Jednak najpoważniejszym problemem w tym obszarze jest brak pomysłu na długofalowe działania komunikacyjne i edukacyjne. Palącą potrzebę uruchomienia kampanii edukacyjnej z prawdziwego zdarzenia – wielopłaszczyznowej, wielokanałowej, adresowanej do poszczególnych grup wiekowych – unaocznił kryzys wokół szczepionki firmy AstraZeneca (p. „Szczepienia – nie jesteśmy gotowi na kryzys”). Chwaląc rząd za dobrą decyzję niewstrzymywania szczepień tym preparatem zwracaliśmy uwagę, że bez szybkich i skutecznych działań, zachęcających Polaków powyżej 60. roku życia do zgłaszania się do szczepień, rząd sam wygeneruje problem „nawisu inflacyjnego” – rosnącej grupy osób będących absolutnie w grupie ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, którzy przepuszczą swoją kolejkę do szczepień, czekając na dostępność szczepionek mRNA. Pod każdym względem ten „nawis” będzie zmniejszać wartość naszego programu szczepień. Indywidualnie – będzie rosnąć ryzyko zakażenia, populacyjnie – będzie oddalać się perspektywa kontroli pandemii, organizacyjnie – potrzebne będzie wydłużanie wysiłku organizacyjnego w celu utrzymania programu szczepień, a wolne terminy będą przepadać.

To, co szczególnie zwraca uwagę, to brak spójnego, jasnego, spokojnego przekazu dotyczącego niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP), zwłaszcza tych typowych, utrzymujących się dzień, dwa, które w ogóle nie powinny być elementem zniechęcającym do szczepienia, a są. Podawane z ust do ust opowieści o wysokiej gorączce, przeciągającym się na kilka a nawet kilkanaście dni fatalnym samopoczuciu mają nie mniejsze znaczenie dla rezygnacji ze szczepienia (lub rezygnacji ze szczepienia konkretnym preparatem) niż mrożące krew w żyłach okładki tabloidów, nagłaśniające wątpliwości wokół rzekomych ciężkich NOP. Nic nie wskazuje, by rząd miał pomysł, jak walczyć zarówno z jednym jak i drugim przekazem. Szczepienia w ogóle, a szczepienia dorosłych w szczególności wymagają wysiłku edukacyjnego. Nie zastąpi go propaganda sukcesu – zwłaszcza, gdy ubywa powodów, by ją uprawiać (nie, już nie jesteśmy liderem wśród dużych krajów UE w tempie realizacji szczepień, pod względem liczby dawek podawanych dziennie w przeliczeniu na populację jesteśmy dokładnie na poziomie unijnej średniej, na równi z Niemcami, pod względem zaszczepionych jedną i dwiema dawkami również spadliśmy do poziomu średniej UE).

Edukacji nie zastąpi również wygenerowane przy okazji zamieszania ze szczepieniami dodatkowe zainteresowanie szczepieniami. Pojawiła się teza, że primaaprilisowe zamieszanie z otwarciem szczepień może dać zbliżony efekt, jak zaszczepienie poza kolejnością kilkunastu znanych osób na przełomie roku na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym (p. „Wiele hałasu o dawkę”). Trudno się tego spodziewać, zwłaszcza że tym razem niemal nikt nie skorzystał i raczej na pewno nikt nie będzie wzywany do poniesienia odpowiedzialności, do podania się do dymisji, etc. – mimo że skala popełnionych błędów, których bynajmniej nie można sprowadzić do drobnych usterek technicznych, jest nieporównywalnie większa.

Informatyzacja to ciągle wyzwanie. Choć decydenci zachłystują się sukcesami Polski w cyfryzacji ochrony zdrowia (i szerzej – usług publicznych), 1 kwietnia powinni potraktować jak zimny prysznic i jasną wskazówkę, że na tym polu wszystko, a na pewno bardzo wiele, jeszcze przed nami. Systemy nie wytrzymały naporu chętnych 40-59-latków, a więc osób (na to też zwracaliśmy uwagę przy okazji przedstawiania przez rząd założeń do programu szczepień w drugim kwartale), którym w zdecydowanej większości nie przychodzi do głowy korzystanie przy rejestracji na szczepienie z innego kanału komunikacyjnego niż internet. Hiobowa wiadomość – w jeszcze młodszych rocznikach taka myśl nie przyjdzie do głowy już absolutnie nikomu. System musi wytrzymać napór, a rejestracja na szczepienie przeciwko COVID-19 nie może paraliżować innych funkcjonalności, bez których lekarze nie mogą ani leczyć, ani wypisywać recept, ani – nomen omen – szczepić.

Trzeba mieć nadzieję, że z lekcji 1 kwietnia rząd wyciągnie wnioski. Jeśli nie, w kolejnych miesiącach – wraz ze zwiększającą się podażą szczepionek – problemów może przybywać w tempie geometrycznym. Bo system przygotowany na warunki gospodarki niedoboru zwyczajnie nie wytrzyma dawkowego eldorado.

Zobacz także
  • Takiego „prima aprilis” nikt się nie spodziewał

Reklama

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.

Przegląd badań