Etyka lekarska w czasach zarazy. Cz. 13. Etyczne nakazy poza Kodeksem - felieton dr. hab. n. med. Tadeusza M. Zielonki

24.06.2020
dr hab. n. med. Tadeusz M. Zielonka
Katedra Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego

Od redakcji
Szanowni Państwo, w cyklu "Etyka w czasach pandemii" chcemy prezentować różne punkty widzenia aspektów etycznych w czasach pandemii. W związku z emocjami, jakie pojawiły się pod jednym z felietonów (zawierającym kontrowersyjne tezy) dr. Zielonki, chcieliśmy przyspieszyć szerszą dyskusję na temat etyki w obecnej sytuacji. Czy w czasie niedoboru środków ochrony, błędów organizacyjnych i skierowań do pracy powinniśmy kierować się KEL? Czekamy na Państwa listy covid19@mp.pl. Najciekawsze opublikujemy w tej rubryce.

Uważa się, że Kodeks Etyki Lekarskiej jest dokumentem, w którym spisano wszystkie niezbędne etyczne nakazy i zakazy. Byłoby to możliwe tylko przy bardzo ogólnych stwierdzeniach w rodzaju, że dobro chorego jest nadrzędnym celem. Wiele jednak osób oczekuje konkretnych zapisów, jak realizować to dobro chorego, aby było etycznie i zgodnie z prawem. Co gorsza, niektórzy uważają, że jeśli nie jest napisane, że czegoś nie wolno robić to znaczy, że jest to etyczne.

Pandemia zwróciła uwagę na etyczne aspekty pewnych zachowań lekarskich. Z dużym zaskoczeniem stwierdziłem kiedyś, że w Polsce, inaczej niż w krajach zachodnich, podchodzi się do problemu mycia i dezynfekcji rąk. Polscy studenci medycyny na pytanie dlaczego myją ręce, w blisko 80 procentach wskazali własną ochronę, na drugim miejscu była ochrona swoich bliskich, potem kolegów i na ostatnim miejscu, tylko połowa z nich, wskazywała, że myje ręce, aby chronić przed zakażeniem pacjentów. Na to samo pytanie wśród studentów z różnych krajów, ale studiujących na tej samej uczelni, nie było istotnych różnic i wszystkie cztery propozycje uzyskały ponad 70 procent twierdzących odpowiedzi. Te różne motywacje pokazują, że niektórzy myją ręce z pobudek egoistycznych, a nie dla dobra chorego, zapominając, że personel medyczny nie tylko leczy, ale też przenosi choroby. W czasie pandemii warto podkreślić, że niemycie czy niezdezynfekowanie rąk jest nieetyczne, bo zagraża życiu i zdrowiu chorych. Idąc jeszcze dalej, każdy lekarz czy pielęgniarka postępuje nieetycznie, jeśli nie stosuje się do sanitarnej zasady: nic poniżej łokcia. Czynniki chorobotwórcze są obecne na stetoskopach, aparatach do mierzenia ciśnień, młoteczkach neurologicznych, ale także na telefonach komórkowych, kluczach, długopisach itp. Nieetyczne jest zatem niedezynfekowanie regularne przedmiotów medycznego i osobistego użytku, co niestety rzadko jest czynione, mimo iż są one potencjalnym źródłem zakażenia.

W ostatnich miesiącach personel medyczny wiele uwagi poświęcał ochronie osobistej oraz wyposażeniu w odpowiedni strój i zabezpieczenia. Jest to zrozumiałe, ale nie można zapominać, że strój ochronny nie powinien stanowić źródła zakażenia dla innych chorych. Jeszcze niedawno można było zobaczyć, że pielęgniarki wykonywały iniekcje i zabiegi pielęgnacyjne w rękawiczkach, których nie zmieniały ani nie dezynfekowały pomiędzy chorymi. Po zabiegach wyrzucały zużytą parę rękawiczek w poczuciu własnego bezpieczeństwa, nie myśląc, że w ten sposób mogły przenosić zakażenia wewnątrzszpitalne pomiędzy chorymi. Podobnie jest z fartuchem ochronnym, dzięki któremu nie przyniesiemy do domu bakterii, ale możemy na nim przenosić zakażenie z sali do sali, od chorego do chorego. Jeśli dobro chorego jest nadrzędnym obowiązkiem, to stosowanie środków ochrony osobistej jedynie w celu własnej ochrony jest nieetyczne. Przyczyny tych postaw są złożone i mają konotacje ekonomiczne, edukacyjne oraz wynikają z konfliktów interesów. Za złą sytuację w tym względzie w Polsce częściowo odpowiedzialne jest niedofinasowanie służby zdrowia. Zaopatrzenie placówek w środki higieny i jednorazowy strój ochronny wiąże się z realnymi kosztami. Ciekaw jestem, o ile wzrosną wydatki szpitali w tym roku spowodowane skrupulatnym stosowaniem zasad sanitarnych. Czy możliwe będzie utrzymanie wysokiego zużycia tych materiałów po ustąpieniu pandemii? Nieustannie zadłużone placówki medyczne, szukając oszczędności często tną koszty związane z materiałami sanitarnymi. Co ciekawe, środowiska medyczne, które dziś tak ostro protestują, gdy zmuszane są do pracy bez odpowiedniego zabezpieczenia, jeszcze niedawno nie oponowały na nieustanne braki w tym zakresie. Niedostatki te wpływały na mentalność i kształtowały niewłaściwe nawyki. Obawiam się, że wkrótce znów wszystko powróci do normy, czyli będziemy „oszczędzać” środki dezynfekcyjne, mydło i jednorazowe stroje ochronne, bo budżety szpitali i poradni będą tego wymagały. Dopóki nie zmienimy finansowania służby zdrowia, nie będzie ona bezpieczna pod względem sanitarnym. Ze smutkiem wspominam, że gdy w szpitalu uniwersyteckim nie było mydła i środków dezynfekcyjnych, polscy studenci machnęli ręką i poszli z brudnymi rękami, wiedząc że u nas tak jest i nic się z tym nie da zrobić, a zagraniczni od następnego dnia mieli własne prywatne pojemniki z płynami do dezynfekcji.

strona 1 z 2
Zobacz także
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!